PolskaWypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Wicepremier miała zeznawać za zamkniętymi drzwiami

Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Wicepremier miała zeznawać za zamkniętymi drzwiami

Druga rozprawa ws. wypadku obecnej wicepremier została przeniesiona z Oświęcimia do Krakowa. To efekt decyzji, wedle której zeznania Beaty Szydło mają być utajnione. Była szefowa rządu nie pojawiła się w sądzie.

Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Wicepremier miała zeznawać za zamkniętymi drzwiami
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Bednarczyk

31.10.2018 | aktual.: 31.10.2018 11:50

W środę przed Sądem Okręgowym w Krakowie rozpoczęła się druga rozprawa byłej premier w związku z wypadkiem rządowej kolumny z 10 lutego 2017 r. Poprzednia miała miejsce Oświęcimiu, ale ze względu na brak sali do odtwarzania materiałów niejawnych i przesłuchiwania świadków w trybie niejawnym, musiała zostać przeniesiona - podaje tokfm.pl. Wszystkie informacje z rozprawy zostały utajnione.

W sądzie ma zeznawać jeden z funkcjonariuszy BOR, który uczestniczył w ubiegłorocznym wypadku. Początkowo przesłuchanie miało rozpocząć się o godz. 10, jednak ze względu na nieobecność Beaty Szydło została ogłoszona godzinna przerwa. W Krakowie pojawił się oskarżony Sebastian Kościelnik. Reprezentujący go mecenas zgodził się na podawanie jego nazwiska i wizerunku. - Mój klient nie ma niczego do ukrycia w tej sprawie, stąd taka decyzja - tłumaczył Władysław Pociej.

Wypadek miał miejsce w ubiegłym roku. Rządowa kolumna trzech samochodów wyprzedzała fiata seicento, który należał do 21-latka. Mężczyzna przepuścił pierwsze auto i zaczął skręcać w lewo uderzając w limuzynę z byłą premier na pokładzie. Prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania wypadku z kolumną rządową. Sebastian Kościelnik nie przyznaje się do winy.

Śledczy powołali się przy tym na ustalenia biegłych którzy stwierdzili, że - niezależnie od używania bądź nie sygnałów dźwiękowych przez pojazdy z kolumny uprzywilejowanej - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca seicento, bo nie rozeznał on prawidłowo sytuacji na jezdni. Prokuratura uznała jednak że sprawę należy umorzyć. Śledczy chcieli wyznaczenia 21-latkowi okresu próby wynoszącego 1 rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki.

Źródło: tokfm.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (207)