Wypadek autokaru na Węgrzech, badanie przyczyn
(PAP/EPA)
19 Polaków zginęło w nocy z niedzieli na poniedziałek w wypadku autobusu na Węgrzech. 32 osoby zostały ranne, w tym kilkanaście ciężko.
01.07.2002 | aktual.: 05.07.2002 11:11
Polskie MSZ dysponuje listą osób, które przeżyły wypadek. Uruchomione zostały specjalne linie telefoniczne: 52-39-601; 52-39- 885 i 52-39-447.
Lista jest dostępna tylko dla osób zainteresowanych - zastrzegł radca MSZ Leszek Bogdan Kowalski. Dodał, że według wstępnych informacji, wśród osób hospitalizowanych nie było zagrożenia życia.
Według Kowalskiego, lista może być niekompletna, m.in. jedna z kobiet przebywa na oddziale intensywnej terapii, nie ma z nią kontaktu i nie można ustalić jej personaliów.
MSZ oczekuje listy ofiar wypadku. Na razie - jak mówił Kowalski - trwa identyfikacja zwłok i potwierdzanie ich tożsamości.
Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz powołał sztab kryzysowy, który zbiera informacje i koordynuje działania polskich służ konsularnych.
Na Węgry udała się delegacja Ministerstwa Infrastruktury. Jak poinformowała Paulina Jankowska, rzeczniczka ministra infrastruktury, wicepremier Marek Pol zdecydował o wysłaniu delegacji ekspertów od tego typu wypadków. Wraz z delegacją ministerstwa na Węgry udaje się rzecznik Episkopatu Polski o. Adam Schulz.
Ten wypadek napełnił nas smutkiem. Modlimy się za ofiary i zdrowie dla rannych - powiedział przed odlotem o. Schulz. Dodał, że w okresie wakacyjnym odbywa się kilkaset, a nawet tysiące wycieczek i pielgrzymek do miejsc świętych. Są one organizowane najczęściej przez parafie i diecezje._ Bardzo rzadko_ - podkreślił rzecznik Episkopatu - dochodzi do wypadków.
Samolot rządowy ma powrócić do Warszawy jeszcze w poniedziałek. Według Jankowskiej, będzie mógł zabrać niektóre ofiary wypadku.
W związku z tragicznym wypadkiem premier Węgier Peter Medgyessy złożył telefonicznie kondolencje szefowi polskiego rządu Leszkowi Millerowi.
Centrum Informacyjne Rządu podało, że Medgyessy w rozmowie z Millerem wyraził pełną gotowość do udzielenia wszelkiej pomocy poszkodowanym obywatelom polskim, a także rodzinom ofiar wypadku.
Wszyscy ranni zostali otoczeni jak najlepszą opieką medyczną, a odpowiednie służby węgierskie zajmują się wyjaśnianiem okoliczności, w jakich doszło do wypadku. Strona węgierska utrzymuje stały kontakt i ściśle współpracuje w tej sprawie z Ambasadą Rzeczpospolitej Polskiej w Budapeszcie - napisano w komunikacie CIR.
Konsul RP Teresa Notz, obecna na miejscu katastrofy, również podkreśliła, w rozmowie telefonicznej z PAP, że ranni Polacy otoczeni są troskliwą opieką. Trwa identyfikacja zwłok 19 śmiertelnych ofiar tragedii. Część ciał jest bardzo zmasakrowana - podała konsul.
Konsul RP podkreśla olbrzymią pomoc policji węgierskiej, która otoczyła opieką polskich pielgrzymów. Wszystkim dostarczono telefony komórkowe, by mogli skontaktować się z rodzinami i uspokoić obawy najbliższych. Pomocy poszkodowanym udzielają także firmy ubezpieczeniowe - w tym węgierskie i polskie.
Autokar, wiozący pielgrzymów głownie z Lubelszczyzny do sanktuarium maryjnego w Medjugorie, rozbił się na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym koło miejscowości Balatonszentgyorgy nad Balatonem.
Rzecznik lokalnej policji w Somogy powiedział, że wśród rannych jedna osoba jest w stanie krytycznym, 17 odniosło poważne obrażenia, a 14 - lżejsze. Rannych odwieziono do okolicznych szpitali w miejscowościach Zalaegersneg, Keszthely, Nagykanizsa, Marcali i Nagyatad.
Przyczyna tragedii nie została w poniedziałek do wczesnego popołudnia ustalona. Prawdopodobnie mogła nią być duża prędkość przy wjeździe na skrzyżowanie - poinformował major Ferenc Vass z węgierskiej policji.
Specjaliści ustalają co spowodowało wypadek. Obecnie są podejrzenia, że przyczyną wypadku była duża prędkość. Prawdopodobnie autobus wjechał na skrzyżowanie z prędkością 80 km/h, a w warunkach ruchu okrężnego jest to i tak dużo - powiedział Vass.
Kierowca znajduje się w stanie zagrożenia życia w szpitalu w Nagyapad - powiedział Vass.
Według charge d`affaires ambasady RP w Budapeszcie Romana Kowalskiego, tuż przed wypadkiem kierowcy dokonali zmiany za kierownicą. Jak poinformował Kowalski, kierowca prawdopodobnie nie zauważył nieoświetlonego skrętu, najechał lewym kołem na wysoki krawężnik, przewrócił się na dach i spadł do pobliskiego rowu.
Według polskiego charge d`affaires, który powołuje się na źródła policyjne, przed rondem nie było śladów hamowania.
Autobus wydobyto już z rowu za pomocą dźwigu i odholowano. W rejonie wypadku na odległość wielu metrów wyrzucone zostały bagaże pielgrzymów. Wielu rannych jest w stanie silnego szoku.
Autokar wiózł pielgrzymów ze Stoczka koło Czemiernik w Lubelskiem. Przełożony klasztoru oo. franciszkanów w Stoczku ojciec Włodzimierz Machulak powiedział PAP m.in:
To była kolejna pielgrzymka z naszego klasztoru do sanktuarium maryjnego w Medjugorie w Bośni i Hercegowinie. Organizował ją nasz współbrat Stefan Banaszczuk. W niedzielę o godz. 6. rano odbyła się w klasztorze msza święta, po której pielgrzymi odjechali. Wśród nich było czterech duchownych, którzy mieli uczestniczyć w Medjugorie w rekolekcjach kapłańskich.
Pielgrzymka miała dojechać na miejsce w poniedziałek ok. godz. 14- ej. Powrót był planowany za tydzień.
W polskim autokarze było dwóch doświadczonych kierowców - poinformowała przedstawicielka firmy przewozowej. Autokar na pielgrzymkę został wynajęty w małej rodzinnej firmie przewozowej w Białej Podlaskiej "Transport autokarowy".
Pojechało dwóch bardzo doświadczonych kierowców. Jeden, właściciel firmy, ponad 20 lat jeździł w Orbisie, drugi, jego szwagier, ponad 30 lat w PKS-ie - powiedziała córka właściciela, Agata Trochimiuk. Autokar marki DAF był nowy, miał około 3 lat - poinformowała.
Na miejsce katastrofy przybyła w poniedziałek rano minister spraw wewnętrznych Węgier Monika Lamperth.
Według węgierskich mediów, tak poważnego w skutkach wypadku drogowego nie notowano w tym kraju od dziesięcioleci.
Na mocy porozumień z policją węgierską nasz funkcjonariusz z biura prewencji uczestniczy na miejscu tragicznego wypadku w czynnościach policji węgierskiej. Jest obserwatorem, może też pełnić rolę konsultanta - poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji Paweł Biedziak.
Policja przypomina, że każdy autobus wyjeżdżający na trasę - niezależnie od jej długości - musi być sprawny technicznie, mieć ważne badania diagnostyczne przeprowadzone w autoryzowanej stacji obsługi. Przy międzynarodowych kursach potrzebna jest ponadto koncesja na przewozy zagranicą.
Autokarem, w czasie długodystansowych międzynarodowych przejazdów, powinno jechać dwóch kierowców. Maksymalny czas pracy jednego kierowcy to 9 godzin, z tym że po 4,5 godz. powinna nastąpić półgodzinna przerwa, po 9 godzinach zaś - pełen wypoczynek, sprowadzający się w praktyce do przejęcia kierownicy przez drugiego z kierowców. Każdy z nich powinien mieć własną imienną tarczę do tachografu, rejestrującego prędkość autokaru i długość czasu spędzonego za kierownicą. (an, iza)