Wyniki wyborów problemem dla Francji i Macrona. "Kraj niezarządzalny"
Centroprawicowa koalicja Razem, wspierająca prezydenta Emmanuela Macrona, zdobyła we Francji tylko 245 mandatów w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Drugie miejsce zajęła lewicowa koalicja Nupes, która dysponować będzie 131 deputowanymi. Koalicja wspierająca Macrona straciła tym samym większość bezwzględną.
Znamy już oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych we Francji. Wygrała je koalicja Razem, skupiona wokół prezydenta Emmanuela Macrona. Jednak 245 mandatów nie daje tej formacji większości bezwzględnej. Drugie miejsce w wyborach uzyskała lewicowa koalicja z Nupes z 131 deputowanymi.
Zjednoczenie Narodowe, na czele którego stoi prawicowa polityk Marine Le Pen, uzyskało 89 mandatów. Czwarte miejsce w wyborach zajęli Republikanie z 61 deputowanymi.
Utrata większości bezwzględnej to cios dla Macrona. - Ta sytuacja stanowi zagrożenie dla naszego kraju w obliczu wyzwań, z jakimi musimy się zmierzyć, zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym, ale w tym głosowaniu musimy to szanować i wyciągnąć konsekwencje - powiedziała premier Elisabeth Borne, komentując jeszcze na gorąco wyniki exit polls.
Premier Francji wzywa do "budowania większości"
Premier Borne w powyborczym wystąpieniu wezwała wszystkie formacje polityczne do "zjednoczenia się" i pracy nad "budowaniem większości", która działałaby na rzecz Francji. - Zgromadzenie Narodowe nigdy nie znało takiej konfiguracji za V Republiki - przyznała wprost.
Borne podkreśliła przy tym, że nie zrezygnuje z działań podjętych w ostatnich miesiącach, a także spełniania obietnic wyborczych. - Od tego lata chcemy podjąć zdecydowane i konkretne działania na rzecz siły nabywczej, chcemy nadal was chronić - dodała.
W zupełnie innym tonie wypowiedział się Jean-Luc Melenchon. Lider koalicji Nupes ogłosił "rozbicie partii prezydenckiej". Wprawdzie jego lewicowa formacja nie zdobyła tylu głosów, by Melenchon miał podstawy ubiegania się o stanowisko premiera, ale polityk i tak ogłosił sukces.
- To zupełnie nieoczekiwana sytuacja, absolutnie niesłychana. Pogrom partii prezydenckiej jest totalny i nie powstaje im żadna większość. Osiągnęliśmy polityczny cel, który sobie postawiliśmy: obalić tego, który miał w sobie tyle arogancji, "przekręcił" politykę całego kraju - powiedział Melenchon, krytykując rządy Macrona.
W niedzielę wieczorem na ulicach Paryża dobry wynik wyborczy świętowała młodzież wspierająca lewicową koalicję. - To wielka chwila - krzyczeli zwolennicy Nupes.
Politycy Nupes zaliczyli kilka prestiżowych zwycięstw w skali kraju. Kandydaci lewicy wygrali z rywalami z rządu Borne w kilku okręgach, pozbawiając tym samym miejsca w parlamencie m.in. minister ds. transformacji ekologicznej Amelie de Montchalin oraz byłego szefa MSW Christophe'a Castanera.
Francja "krajem niezarządzalnym"
Wyniki wyborów we Francji gorzko skomentowała tamtejsza prasa. W redakcyjnym komentarzu na łamach "Le Figaro" napisano, iż są one "okrutną lekcją dla szefa państwa". "Skrajna lewica jest u bram władzy" - czytamy.
Media we Francji przyznają, że brak większości dla koalicji wspierającej prezydenta czynią kraj "niezarządzalnym". "Macron wobec ryzyka paraliżu politycznego" - napisał na okładce dziennik "Le Monde".
Partia Emmanuela Macrona w roku 2017 zdobyła 308 mandatów, więc wyniki tegorocznej elekcji są ciosem dla prezydenta Francji. Jednak nie oznacza to jego końca. "François Mitterrand znalazł się w tej samej sytuacji w 1988 r, co nie przeszkodziło mu w przeprowadzeniu bardzo emblematycznych reform" - zauważyła stacja BFM TV.
Jednak prezydent Mitterrand często uciekał się do art. 49.3 konstytucji Francji, który pozwalał mu pominąć parlament przy głosowaniach nad projektem ustawy. Gdyby Macron zdecydował się na podobne zabiegi w obecnej sytuacji, mogłoby to wywołać spory i protesty w kraju.
Czytaj także:
