PublicystykaWyniki wyborów 2020. Koziński: "Trzaskowski chciał być singlem. Być może tu kryje się główna przyczyna jego porażki" [OPINIA]

Wyniki wyborów 2020. Koziński: "Trzaskowski chciał być singlem. Być może tu kryje się główna przyczyna jego porażki" [OPINIA]

Polityka to gra zespołowa – nawet w tak spersonalizowanych wyborach jak prezydenckie. Wygrana Andrzeja Dudy nad Rafałem Trzaskowskim w pełni to potwierdziła.

Wybory prezydenckie 2020 - wyniki wyborów. Rafał Trzaskowski podczas wieczoru wyborczego po zakończeniu drugiej tury głosowania.
Wybory prezydenckie 2020 - wyniki wyborów. Rafał Trzaskowski podczas wieczoru wyborczego po zakończeniu drugiej tury głosowania.
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Radek Pietruszka, Radek Pietruszka
Agaton Koziński

13.07.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:33

Szczegół, na który zwykle nie zwraca się uwagi. Jest traktowany z podobną estymą jak końcowe napisy po filmie czy lista sponsorów wyczytywanych w czasie uroczystej gali. Podziękowania. Wiadomo, że po zakończonych wyborach politycy będą dziękować. Wszyscy słuchają – ale raczej z grzeczności, czekając, aż przejdą do meritum, czyli do komentowania wyników. Wszystko, co przed tym, traktowane jest jak didaskalia.

Niesłusznie. To, komu politycy dziękują, zwykle wiele mówi o wewnętrznej hierarchii ugrupowania, z którym są związani. Często nawet kolejność wymieniania nazwisk ma znaczenie, jest istotnym elementem wewnątrzpartyjnej gry. Podobnie jak fakt, czyje nazwisko zostało pominięte.

W niedzielę wieczorem podziękowania wygłosili obaj kandydaci w wyborach prezydenckich. Sposób, w jaki je złożyli, wiele mówi o nich - a jeszcze więcej o ich kampaniach. Kto wie, czy właśnie w tym elemencie nie kryje się główna przyczyna porażki Rafała Trzaskowskiego.

Zobacz także: Wyniki wyborów 2020. Mocna ocena działań PiS. "Retoryka bardzo ostrej wojny domowej"

Wyniki wyborów 2020. Zespół kontra singiel

Andrzej Duda dziękował długo. Ale miał komu. Zaczął od swojej rodziny: żony, córki, rodziców. Później przyszła kolej na załogę Dudabusa (bez wskazywania konkretnych nazwisk). Następnie podziękował liderom politycznym – przede wszystkim Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale też Jarosławowi Gowinowi i Zbigniewowi Ziobrze. Wymieniał też premierów – Beatę Szydło i Mateusza Morawieckiego – oraz swoich sztabowców Adama Bielana i Marcina Mastalerka. Ostatniego nazwał nawet swoim przyjacielem i podziękował mu szczególnie gorąco.

A komu dziękował Rafał Trzaskowski? Także swojej rodzinie: żonie, dzieciom, bratu. I... to wszystko. Jego lista podziękowań w tym miejscu się zamknęła. Oprócz tego wysłał jeszcze tylko podziękowania do swojego sztabu (ale ogólnie, bez nazwisk) oraz do "społeczeństwa obywatelskiego" i "Polek i Polaków w całym kraju". Nic więcej nie dodał.

O ile podziękowania zajęły Dudzie sporą część jego powyborczego wystąpienia, to Trzaskowski uwinął się z nimi błyskawicznie. Bardzo wyraźna różnica między kandydatami. I nie chodzi tu tylko o savoir-vivre, kindersztubę. Podziękowania to bardzo mocny sygnał, kto odgrywał ważną rolę w kampanii. Swoiste jej podsumowanie.

W przypadku Dudy widać więc, że on stawiał na pracę zespołową. Nie przypadkiem przez całą kampanię wspierał go duet czołowych polityków PiS: Beata Szydło i Joachim Brudziński. Mateusz Morawiecki zjeździł Polskę wzdłuż i wszerz, przekonując do głosowania na prezydenta. Szybka riposta premiera, który pokazał dane Komisji Europejskiej, na uwagę Trzaskowskiego o tym, że polska gospodarka właśnie się załamała, była jednym z najjaśniejszych momentów kampanii między pierwszą i drugą turą wyborów.

Tymczasem po stronie Rafała Trzaskowskiego wyglądało to całkowicie inaczej. Jeszcze w czasie kampanii przed pierwszą turą można go było dostrzec w towarzystwie innych działaczy PO. W miarę regularnie pojawiał się razem z Borysem Budką. Ale im bliżej było daty wyborów, tym to były sytuacje rzadsze. Wręcz pojawiły się przecieki, że Trzaskowski zdecydował o tym, by lider Platformy mu nie towarzyszył w czasie wieców.

Jeszcze przy ogłoszeniu wyników I tury Budka stał obok niego – razem m.in. z Małgorzatą Kidawą-Błońską. Ale przez całą drugą turę Trzaskowski zachowywał się, jakby był politycznym singlem, a nie wiceprzewodniczącym dużej partii. Wyglądało to tak, jakby kandydat PO w wyborach wstydził się własnej partii i próbował ukryć jej szyld, uważając go za obciążenie.

Wyniki wyborów 2020. Fuks zdarza się raz, zwykle wygrywają lepiej przygotowani

I pewnie nawet Rafał Trzaskowski miał rację, chowając głęboko logo Platformy – w końcu zanotował świetny wynik, zagłosowało na niego niemal 10 mln Polaków. Tyle że właściwie przez całą kampanię trudno było się uwolnić od przekonania, że improwizuje. Nie miał gotowego programu, pomysłów kampanijnych. Wszystko powstawało w biegu.

Odbiegnijmy na chwilę od tematu. W 1992 roku odbywały się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Miała w nich wystąpić reprezentacja Jugosławii – ale ten kraj rozpadł się tuż przed zawodami i pogrążył w wojnie. Jugosławię w ostatniej chwili zastąpiła drużyna Danii. Zawodników ściągano dosłownie z plaży, bo już zdołali wyjechać na urlopy. Ale się zebrali – i ostatecznie wygrali całe mistrzostwa. Największa niespodzianka w historii piłkarskiego Euro.

Trzaskowski był w tych wyborach trochę jak Dania w 1992 r. W tym sensie, że też wszedł do rozgrywki w ostatniej chwili, nieprzygotowany, niemal ściągnięty z plaży – a jednak na koniec zdołał osiągnąć świetny rezultat. Tyle że polityka to nie futbol. W piłce nożnej za drugie miejsce dostaje się medal. W polityce drugi to pierwszy przegrany. Nie dostaje nic.

Taki fuks jak Dania w 1992 r. zdarzył się tylko raz. W pozostałych przypadkach w Euro wygrywały drużyny świetnie do zawodów przygotowane. Tutaj akurat z polityką jest pełna analogia. PiS wygrał te wybory, bo był do nich doskonale przygotowany. Andrzej Duda był zdeterminowany – ale też grał na niego cały zespół, wspierali go najważniejsi politycy Zjednoczonej Prawicy. Prezydent czuł wsparcie Kaczyńskiego, w terenie wspierali go Szydło, Morawiecki, Gowin, Ziobro.

Zaś Trzaskowski był sam. Nie miał strategii, pomysłu, programu. Wszystko tworzył ad hoc. Udało mu się swoje słabości w czasie kampanii zamaskować. Ale nie do końca – bo jednak wybory przegrał. A drugi raz tego już powtórzyć mu się nie uda. Jeśli po raz kolejny do kampanii będzie tak samo nieprzygotowany jak teraz, to porażka będzie dużo bardziej dotkliwa.

Jeśli więc Platforma chce wygrywać w przyszłości, musi rok przed wyborami wiedzieć, co chce w kampanii powiedzieć. Najpóźniej pół roku przed wyborami musi wskazać człowieka, który to będzie mówił – a reszta partii musi na niego ciężko pracować w całym kraju. To kampanijny elementarz – choć dla PO od lat niemożliwy do zrealizowania.

Pytanie, czy teraz wyciągną z tego wniosek, czy raczej skupią się na przekonywaniu Polaków, że Andrzej Duda nie wygrał w demokratycznych wyborach. Bo jeśli to drugie, to kolejne wybory PiS wygra jeszcze wyraźniej niż poprzednie.

Agaton Koziński dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)