Wykradziono kwity TW „Filozofa”
Z lubelskiego IPN wyniesiono akta płk. Tadeusza Hawrota, byłego szefa Wydziału IV WUSW w Lublinie, który odpowiadał za całą agenturę SB w Kościele na Lubelszczyźnie, w tym w KUL i kurii lubelskiej. Wśród tych dokumentów, według naszych informatorów, były m.in. dotyczące TW „Filozofa”. – Sprawę pod naciskiem hierarchii kościelnej wyciszono, a śledztwo zostało szybko umorzone – mówi „GP” jeden z historyków warszawskiego IPN.
Według tego historyka abp Józef Życiński, który jak wynika z ustaleń dr. Sławomira Cenckiewicza, był zarejestrowany jako TW „Filozof”, w 2005 r. kontaktował się z płk. Hawrotem. – Odbył z nim dwie rozmowy. Chodziło mu o wysondowanie sytuacji w archidiecezji lubelskiej pod kątem uwikłania księży w działalność agenturalną. Sam fakt, że arcybiskup spotykał się z człowiekiem, który kierował działaniami przeciwko Kościołowi, jest zastanawiający – mówi.
Spacery z agentem
Fakt tych spotkań ma tym istotniejsze znaczenie, że dwa lata później, po publikacji „Gazety Polskiej” o uwikłaniu we współpracę z SB innego biskupa, wykładowcy KUL Stanisława Wielgusa, w 2007 r. w lubelskim oddziale IPN zaginęły akta spraw nadzorowanych i prowadzonych przez Hawrota. To jedyny przypadek zaginięcia akt w IPN. Nie jest to błahostka, biorąc pod uwagę, jacy studenci w sutannach kończyli KUL i jakie pełnią dziś funkcje (biskupi, profesorowie itp.). Klucz do ich przeszłości dzierży jeden człowiek, płk Hawrot. W aktach tych były wyszczególnione sprawy, którymi się zajmował, nazwiska agentów, akcje, za które dostawał pochwały i premie uznaniowe. To wszystko zniknęło.
Sprawę wyniesienia akt Hawrota wyciszono. Nagłośnienie jej nie leżało ani w interesie niektórych ludzi Kościoła, którzy zabiegali, by nie było wokół tego rozgłosu, ani w interesie IPN (wstydliwa sprawa), a także prokuratury, która po krótkim śledztwie umorzyła sprawę z powodu niewykrycia sprawców.
– A wykrycie ich wydawało się dość proste, ponieważ każde udostępnienie takich dokumentów jest w IPN rejestrowane. W tym przypadku dostęp do akt miały cztery osoby, wiadomo więc, która z nich oglądała je ostatnia. Według mojej wiedzy, znajdowały się tam m.in. dokumenty dotyczące TW „Filozof” – mówi jeden z lubelskich śledczych, były pracownik specsłużb. – Prokuratura nawet nie przesłuchała płk. Hawrota. Zaginięcie akt może uniemożliwić dokończenie kilku ważnych śledztw prowadzonych przez pion śledczy IPN w Lublinie – dodaje.
– Prokuraturę zawiadomili szefowie Oddziału IPN w Lublinie. Poruszaliśmy też tę sprawę na kolegium IPN. Konsekwencją było przeniesienie szefa pionu archiwalnego lubelskiego IPN na inne stanowisko i kilka innych decyzji kadrowych. Wiadomo, że zaginęły akta personalne Hawrota. Czy także jakieś inne? Nie wiadomo. Ale na pewno nie wyprowadzono wszystkich spraw, którymi się zajmował. O zaginięciu akt Hawrota mówił w telewizji lubelskiej dziennikarz Wojciech Sumliński – mówi „GP” dr Mieczysław Ryba, członek Kolegium IPN w Warszawie.
– Śledztwo wszczęto w Prokuraturze Rejonowej Lublin-Północ w marcu 2007 r., a umorzono we wrześniu z powodu „braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa”, czyli braku dowodów, że akta te zostały celowo usunięte – wyjaśnia Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
– Czyli te dokumenty są w IPN? – pytamy.
– Nie ma, ale to nie znaczy, że zostały wyniesione, mogły zaginąć – mówi prokurator Kępka. Na pytanie, czy przesłuchano płk. Hawrota, odpowiada, że nie może ujawniać danych osobowych osób, które były objęte działaniami prokuratury. W tym kontekście innego znaczenia nabiera pewność siebie arcybiskupa Życińskiego, który powiedział KAI: – Poza szczupłymi notatkami nie ma tam [w aktach SB – przyp. red.] żadnych cytatów z naszych rozmów, nie ma niczego, co mógłbym skomentować, do czego mógłbym się odnieść, a tym bardziej niczego, za co mógłbym się wstydzić.
Jak twierdzą nasi informatorzy, abp Życiński, a także abp Wielgus w wolnej Polsce spotykali się z Hawrotem także w innych okolicznościach. W miejscowości Rogóźno pod Lublinem ma dacze elita lubelska, m.in. wielu kościelnych dostojników i wykładowców KUL, a także płk Hawrot. Bywają tam abp Wielgus i abp Życiński.
– Widywałam tam obu arcybiskupów przechadzających się z płk. Hawrotem po okolicy. Skąd ta zażyłość, można się tylko domyślać – mówi lublinianka, która też ma tam letniskowy dom.
Agenci Trzech Króli
Sprawa TW „Filozofa” stała się głośna w ubiegłym tygodniu, gdy ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski na swoim blogu napisał, że dr Sławomir Cenckiewicz w najnowszej publikacji „Sprawa Lecha Wałęsy” jako pierwszy historyk ujawnił, że w latach 1977–1990 ks. Józef Życiński był zarejestrowany przez Wydział IV SB w Częstochowie jako tajny współpracownik o pseudonimie „Filozof”. „Filozofa” miał pozyskać naczelnik Wydziału IV ppłk Alojzy Perliceusz, a jego kolejnymi oficerami prowadzącymi byli: kpt. Stanisław Boczek i por. Zbigniew Kalota. Z zachowanych akt lokalu kontaktowego SB o krypt. „Wanda” (w Krakowie) wynika, że odbywano w nim spotkania z „Filozofem”. Co ciekawe, to właśnie ten esbek był w Piotrkowie Trybunalskim zwierzchnikiem innego esbeka, Wacława Głowackiego, który w latach 1975–1980 był oficerem prowadzącym o. Konrada Hejmy, zarejestrowanego jako TW „Dominik”.
Jak napisał ks. Isakowicz: „Kościelna komisja historyczna milczy w tej sprawie, choć wie o tym od dwóch lat. Sam o tym informowałem w styczniu 2007 r. przewodniczącego Episkopatu Polski, ale dostałem tylko jednozdaniową odpowiedź. O sprawie od dwóch lat wie także ode mnie ks. kard. Stanisław Dziwisz, który z tego między innymi powodu publicznie domaga się „zabetonowania akt IPN na 50 lat«”.
Abp Życiński zaprzecza, jakoby był „Filozofem”. Jego zdaniem płaci cenę za to, że bronił Wałęsy. Spodziewał się, że „jakiś Cenckiewicz” go za to zaatakuje. Tymczasem już pod koniec 2006 r. wygłosił homilię bożonarodzeniową o agentach i lustracji, po której w Lublinie (w IPN, wśród dziennikarzy, pracowników KUL, niektórych duchownych) aż huczało, że arcybiskup był agentem SB. Podczas spotkania opłatkowego w jednej z lubelskich redakcji abp Życiński powiedział wówczas, że „gdyby dziś żyli Trzej Królowie, to posądzono by ich, że byli agentami służb specjalnych, bo poznali Jezusa, a jednocześnie utrzymywali kontakty z Herodem”.
– Mówił na ten temat około kwadransa. Nie powiedział ani słowa na temat wartości tych świąt dla katolików. Gdy wychodził, nawet nie złożywszy życzeń bożonarodzeniowych, ktoś przytrzymał go za sutannę: „Księże arcybiskupie, a życzenia?”. No tak, zapomniałem. Życzę wam wszystkim zdrowych, wesołych świąt – powiedział. Byliśmy zszokowani – opowiada jedna z lubelskich dziennikarek. – Wtedy zaczął się starać o wyjazd do Rzymu. Ostatecznie został w Lublinie, ale jesienią 2007 r., jak mówiła mi osoba z bliskiego otoczenia arcybiskupa, był już prawie spakowany. Może wygrane przez PO wybory go zatrzymały? – dodaje. * Poczekają aż wymrą*
TW „Filozof” zarejestrowany był przez 13 lat. Sprawa ta stanowi kolejny poważny problem lustracyjny, przed jakim stanął Kościół. – Kardynałowie Glemp i Dziwisz wybrali politykę na wymieranie – chcą przeczekać aż uwikłani we współpracę z SB hierarchowie zejdą z tego świata. A gdzie w takim razie jest miejsce na chrześcijańskie wyznanie win i zadośćuczynienie? Jeśli nie dojdzie do samooczyszczenia wśród hierarchów Kościoła, a także zwykłych księży, to za 15–20 lat zamiast świątyń katolickich będziemy mieć składy budowlane i dyskoteki – mówi „GP” ks. Jan, który ukończył niedawno seminarium. – To chichot historii – zarejestrowany jako agent SB naczelnym autorytetem moralnym Kościoła i narodu polskiego. Agenci bezpieki, którzy sami nie mają odwagi przyznać się do grzechu i publicznie kłamią, uczą nas, kleryków i wiernych, chrześcijańskiej moralności. Może wreszcie kardynał Dziwisz przypomni sobie słowa Ewangelii św. Jana: „prawda was wyzwoli”? Te słowa powiedział Jan Paweł II, gdy André Frossard, znany francuski
pisarz i filozof, zapytał go, które słowa z Ewangelii wybrałby, gdyby mógł nam przekazać tylko jedno zdanie – dodaje ks. Jan.
– Abp. Życińskiego zwerbowano, gdy wyjeżdżał do USA na wykłady. Wykorzystano fakt pewnej słabości hierarchy, a za pretekst do rozmowy werbunkowej posłużyły kryształy, które bez pozwolenia chciał wywieźć z kraju. Abp. Życińskiego zwerbował szef WUSW w Częstochowie, co świadczy o randze źródła – uznano, że będzie to agentura perspektywiczna – mówi jeden z byłych pracowników specsłużb. Arcybiskup z kolei tłumaczył, że to esbek chciał mu podarować kryształy, ale ich nie przyjął. Zasoby IV Departamentu MSW, który zajmował się inwigilacją duchowieństwa, zostały zniszczone. Podobno taka była umowa w Magdalence. Jednak kopie tych dokumentów lub mikrofilmy są z pewnością w rękach byłych wysokich rangą oficerów SB i w archiwach KGB. Na nieszczęście dla niektórych nie zniszczono zasobów I Departamentu MSW (wywiad). Dzięki temu można było ujawnić mroczną przeszłość pewnych powszechnie szanowanych duchownych.
Wezwanie od Michała Archanioła
„Kurier Lubelski” ogłosił niedawno ranking najbardziej wpływowych lublinian. Wyniki poznamy 21 listopada, ale już dziś wiadomo, że na szczycie plasuje się abp Życiński. Ma ogromny wpływ na życie publiczne, lubi wypowiadać się w mediach. Wśród lubelskich księży krąży anegdota, że kiedyś jeden z urzędników kurii lubelskiej próbował dostać się do arcybiskupa, ale nie mógł, ponieważ ten wciąż udzielał wywiadów. Dopiero gdy poprosił, by przekazano arcybiskupowi, że wzywa go Michał Archanioł, oderwał się od kamer.
Abp Życiński jest przeciwnikiem lustracji, od 2005 r. w niemal co drugiej homilii dla intelektualistów wspominał o potrzebie jej „ucywilizowania”.
– Na spotkaniu opłatkowym potrafił podejść do jednego z szefów Katedry Historii KUL i powiedzieć mu, by zrewidował swoją opinię w sprawie lustracji. To z inspiracji abp. Życińskiego władze KUL-u skłoniły pracowników, by podpisali sprzeciw w sprawie odtajnienia archiwów IPN – mówi miejscowy dziennikarz. – Abp Życiński niejednokrotnie interweniował w lokalnych mediach, by nie publikowano niewygodnych materiałów. Tak było, gdy przygotowywaliśmy informację o arcybiskupie Mieczysławie Cisło, biskupie pomocniczym archidiecezji lubelskiej, że był agentem o kryptonimie TW „Rzymianin” – dodaje.
Abp Życiński uczestniczy we wszystkich ważnych miejscowych bankietach, rautach, spotkaniach okolicznościowych liczących się osób z różnych branż. – Jest wszędzie zapraszany, gdyż wszyscy w Lublinie wiedzą, że od jego opinii, rekomendacji może zależeć ich kariera. W dniu imienin purpurata, 19 marca, przed pałacem arcybiskupim ustawia się długa kolejka, kilkaset osób – lokalnych władz, samorządowców, posłów itp., które chcą złożyć życzenia solenizantowi i wręczyć prezenty. Wiedzą, że taki gest jest dobrze widziany. Policja w ten dzień reguluje ruchem, by miasto się nie zakorkowało – mówi jeden z urzędników lubelskich. Arcybiskup lubi dobre wina i potrafi je rozpoznać, jest, jak mówią ci, którzy go znają, łasuchem, lubi też nowinki techniczne – laptopy, telefony komórkowe. W jego otoczeniu dużą rolę odgrywają młodzi księża, którzy wykształcili się za granicą. W IPN arcybiskup lubi przebywać w kręgu świeżo upieczonych historyków. – Pamiętam jedno z takich spotkań w okresie wielkanocnym, tzw. jajeczko. Arcybiskup
miał krótki briefing na temat lustracji, a elementem religijnym było podniesienie do góry jajka i słowa: „Podzielmy się jajem globalnie” – opowiada jeden z historyków.
Skontaktowaliśmy się z osobistym sekretarzem metropolity lubelskiego, ks. dr. Tomaszem Adamczykiem, który skierował nas do rzecznika prasowego kurii. – Arcybiskup zdaje sobie sprawę z tych zarzutów. Nie ma nic do ukrycia. Dwa lata temu umożliwił Piotrowi Gontarczykowi dostęp do dokumentów na swój temat – powiedział „GP” sekretarz.
Leszek Misiak