Wygasła kontrowersyjna ustawa Patriot Act. Barack Obama, FBI i CIA zaniepokojeni
Senatowi USA nie udało się do północy w niedzielę czasu wschodnioamerykańskiego uchwalić ustawy, która przedłużyłaby kontrowersyjny program dający służbom specjalnym USA prawną podstawę do zbierania danych o rozmowach telefonicznych Amerykanów.
Oznacza, że ten program przestanie działać przynajmniej czasowo, dopóki Senat nie osiągnie porozumienia w sprawie nowej ustawy.
Po zablokowaniu tej ustawy przez ubiegającego się o urząd prezydenta USA republikańskiego senatora Randa Paula, senatowi, który zebrał się w niedzielę na nadzwyczajnej sesji, nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie przedłużenia dotychczas obowiązującej ustawy Patriot Act.
Ta przyjęta tuż po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku ustawa dawała Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) podstawę do prowadzenia, ujawnionego przez byłego współpracownika wywiadu Edwarda Snowdena, programu zbierania na masową skalę tzw. metadanych o telefonicznych rozmowach Amerykanów.
O północy, jak zapowiedziała wcześniej administracja USA, ten kontrowersyjny program przestał działać.
Jak zapowiedział przywódca republikańskiej większości Mitch McConnell, senat już w poniedziałek w południe zbierze się ponownie, by debatować nad nową ustawą - Freedom Act, która ma zastąpić Patriot Act. Ta uchwalona już przez Izbę Reprezentantów w połowie maja i poparta przez prezydenta Obamę ustawa w znaczny sposób ogranicza dotychczasowy program zbierania danych telefonicznych Amerykanów. Zgodnie z tą ustawą to nie NSA, ale firmy telekomunikacyjne przechowywałyby billingi telefoniczne. Służby miałyby do nich dostęp jedynie w konkretnych przypadkach, kiedy sąd uzna, że zachodzi uzasadnione podejrzenie związków z międzynarodowym terroryzmem.
Przyjęcie tej ustawy już w niedzielę nie było jednak możliwe, dzięki wybiegowi proceduralnemu zastosowanemu przez senatora Paula, który jako wyznawca tzw. libertarianizmu, uważa, że rząd nadmiernie ingeruje w prywatność i wolność Amerykanów, a program NSA łamie amerykańską konstytucję. Oczekuje się jednak, że najpóźniej w połowie tygodnia senat przyjmie ustawę Freedom Act, gdyż w niedzielę aż 77 senatorów głosowało za tym, by rozpocząć nad nią debatę. Sam Paul przyznał, że ostatecznie zostanie ona przegłosowana.
Już po zakończeniu obrad senatu, Biały Dom wydał w niedzielę wieczorem oświadczenie apelując do senatorów o jak najszybsze przyjęcie Freedom Act. "Wzywamy senat by ta nieodpowiedzialna przerwa (w uprawnieniach wywiadu) trwała najkrócej jak to możliwe. W sprawach tak kluczowych, jak nasze bezpieczeństwo narodowe, poszczególni senatorowie muszą odłożyć na bok swe partyjne motywacje i szybko działać" - oświadczył rzecznik Białego Domu.
O północy z niedzieli na poniedziałek wygasł Patriot Act. Jak zapowiedziała FBI poza programem zbierania metadanych telefonicznych, służby stracą podstawę do prowadzenia także dwóch innych, niewywołujących kontrowersji programów. Chodzi o program tropienia i podsłuchiwania tzw. samotnych wilków, niepowiązanych z międzynarodowymi grupami terrorystycznymi, a także program umożliwiający tzw. "wędrowne podsłuchy" podejrzanych, którzy zmieniają telefony komórkowe.
Eksperci ds. wywiadu wyrażali przekonanie, że kilkudniowa przerwa w prowadzeniu tych programów nie powinna wywrzeć większych negatywnych skutków.
Niedzielna debata kolejny raz ujawniła ogromne różnice, zwłaszcza wśród Republikanów, w sprawie inwigilacji prowadzonej przez NSA. McConnell do ostatniej chwili zabiegał o przedłużenie Patriot Act, a więc utrzymanie inwigilacji w obecnej, masowej skali, bez żadnych ograniczających ją reform. Oskarżył Paula i wspierającą go grupę Republikanów o demagogię i dezinformację. Kilku senatorów, w tym John McCain wprost mówiło, że swoją postawą Paul chce się wyróżnić i zebrać więcej środków na kampanię prezydencką.
Z kolei Paul stwierdził, że Patriot Act nie tylko nadmiernie ingeruje w prywatność obywateli, ale jest też stratą pieniędzy, gdyż jest nieskuteczny. Opinię tę podziela część ekspertów, którzy argumentują, że nie można wskazać konkretnych przykładów, w których telefoniczna inwigilacja przyczyniłaby się do odkrycia nieznanego wcześniej spisku czy zapobiegła atakowi terrorystycznemu. Paul oskarżył swych przeciwników, że chcieliby, by USA ponownie zostały zaatakowane, "tak by mogli winę zrzucić na mnie".
W ramach ujawnionego w 2013 r. Snowdena programu NSA od lat zbierała masowo od firm telekomunikacyjnych tzw. metadane dotyczące rozmów telefonicznych Amerykanów (czyli między jakimi numerami rozmowa się odbywała, kiedy, gdzie i jak długo trwała) i przetrzymuje je do dalszej analizy przez pięć lat. Choć władze utrzymywały, że program nie obejmuje treści rozmów, to zdaniem organizacji chroniących prawa obywatelskie same metadane wystarczą, by NSA uzyskała szczegółowe informacje o codziennym życiu Amerykanów, ich osobistych i zawodowych relacjach, przynależności religijnej i politycznej.
Kongres już w ub.r. podejmował różne próby, by ograniczyć skalę inwigilacji, ale żadna z nich nie uzyskiwała wystarczającej większości obu izb. W międzyczasie wzrosło zagrożenie ze strony dżihadystycznego Państwa Islamskiego (IS) i zmalała presja amerykańskiej opinii publicznej, by ograniczyć inwigilację. Obawy przed kolejnymi atakami czy egzekucjami obywateli USA przez dżihadystów wzięły górę nad kwestiami ochrony prywatności.
Z Waszyngtonu Inga Czerny