Wyciek radioaktywny w zakładach nuklearnych na Uralu
Naruszenie zasad bezpieczeństwa spowodowało radioaktywny wyciek w dużych zakładach nuklearnych na Uralu, ale nie ma zagrożenia dla ludzi - poinformował w komunikacie lokalny oddział ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych.
29.10.2007 | aktual.: 29.10.2007 19:51
Do incydentu doszło cztery dni temu. Z powodu wadliwego zaworu nastąpił wyciek ze zbiornika z płynnymi odpadami radioaktywnymi. Zanieczyszczeniu uległa droga na terenie zakładów "Majak" na długości 1,5 km.
"Nikt nie doznał obrażeń - napisano w oświadczeniu. - Poziom radioaktywności w zakładach i wokół nich jest normalny i całkowicie nieszkodliwy".
W zakładach "Majak", nazywanych przez obrońców środowiska "tykającą bombą zegarową Rosji", dochodziło już wcześniej do awarii - w 1949, 1957 i 1967 r., ale wówczas zatuszowała je władza radziecka.
W tym ściśle tajnym obiekcie ok. 2000 km na wschód od Moskwy jest utylizowana broń jądrowa i odpady nuklearne.
"Po przeprowadzeniu śledztwa stwierdzono, że powodem wycieku w zakładach "Majak" radioaktywnego płynu w czwartek były drastyczne naruszenia zasad bezpieczeństwa" - poinformowało biuro prokuratora generalnego w oświadczeniu.
Przedstawiciele resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych zapewnili, że "odpady są przechowywane z dala od terenów zamieszkanych". "Sytuacja nie stwarza zagrożenia dla pracowników zakładów ani dla mieszkańców najbliższych wiosek" - podkreślili.
Według organizacji ekologicznej Greenpeace zakłady "Majak" to jedno z najbardziej radioaktywnych miejsc na Ziemi, a okoliczni mieszkańcy wciąż odczuwają skutki awarii z 1957 r., kiedy to setki osób zostały napromieniowane.
Władze sektora nuklearnego w Rosji zapewniają, że poziom bezpieczeństwa w zakładach "Majak" znacznie wzrósł od czasów radzieckich.