"Wyciągnąć naród z otchłani barbarzyństwa"
Kiedy Stanisław August objął rządy, polskie miasta tonęły w błocie, znaczna część szlachty nie umiała czytać ani pisać, a podstawą gospodarki było tkwiące w średniowieczu rolnictwo. Tak naprawdę trzeba było naprawić wszystko - zreformować oświatę, ożywić przemysł, uporządkować budżet, wzmocnić armię, odrodzić sztukę, ale przede wszystkim zmienić mentalność narodu.
27.08.2009 | aktual.: 28.08.2009 16:59
Przykład płynął z góry. Stanisław August był entuzjastą nauki i nowych odkryć. Wynalazek piorunochronu, dokonany przez Benjamina Franklina, skłonił go do zainstalowania podobnego urządzenia w Ujazdowie. Króla nie zrażały niepowodzenia - kiedy po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolita została odcięta od Gdańska (a więc od Morza Bałtyckiego), a Prusy narzucały gigantyczne cła, Stanisław August postanowił spławiać towary przez terytorium Turcji do Morza Czarnego. Budowa kanałów szła szybko i w 1784 roku (11 lat po pierwszym rozbiorze!) pierwsza barka zawitała nad Morze Czarne.
Ambitny i wykształcony monarcha rozpoczął porządkowanie spraw kraju. Pilnej reformy wymagały finanse. Od 1753 roku Prusy systematycznie zalewały Rzeczpospolitą fałszywymi monetami, w których srebra była nieraz o 70% mniej niż wskazywał na to nominał. Stanisław August postanowił więc wypuścić w obieg nowe monety o zawartości srebra równej tej w Prusach. Jego projekt co prawda nie zyskał od razu akceptacji, ale jak pokazała przyszłość – był słuszny. Kiedy Jacek Małachowski, przewodniczący Komisji Menniczej, wrócił do koncepcji króla, ilość monet w obiegu wzrosła. Handel rozwijał się.
Za rządów Stanisława Augusta zaczęła kształtować się warstwa inteligencji, w nowoczesnym rozumieniu tego słowa. Platformą wymiany myśli stały się czasopisma: głównie "Monitor" oraz "Zabawy Przyjemne i Pożyteczne". Ukazywały się gazety, choć do dzisiejszej prasy było im daleko: wydawano je co dwa-trzy dni, kolejnych rubryk nie oddzielano od siebie, a artykułom nie nadawano tytułów. A jednak na ich łamach trwały gorące polemiki – „Gazeta Warszawska” ustawiła się w opozycji do zachodzących zmian, „Gazeta Narodowa i Obca” (cóż za tytuł!) popierała je. Powstawały coraz lepsze księgarnie, właściciel jednej z nich zapewniał, że w ciągu dwóch miesięcy sprowadzi dla klienta dowolną książkę wydaną w Europie.
W 1773 roku zainaugurowano działalność Komisji Edukacji Narodowej, najważniejszej instytucji, która - według słów samego króla - „miała wyciągnąć naród z otchłani barbarzyństwa”. Szybko sformułowano reguły dla szkół parafialnych, zreformowano program szkół średnich. Przede wszystkim jednak na zamówienie Komisji powstało wiele znakomitych podręczników, pisanych przez naukowców z całej Europy. Wydrukowano ich ponad dwieście tysięcy sztuk! Wizytatorzy odwiedzali położone daleko od centrum kraju szkoły, którymi od lat nikt spoza najbliższej okolicy nie interesował się. Pomysł może nie miał wielkiego wpływu na poziom oświaty – ale jakże był nowoczesny.
Nowoczesne państwo nie mogło obejść się bez nowoczesnej armii. Kiedy Stanisław August wstępował na tron, służyło w niej 12 tysięcy żołnierzy. Wystarczyło 25 lat jego rządów, by liczba ta wzrosła do 45 tysięcy. Elit oficerskich dostarczała Szkoła Rycerska, zwana też Korpusem Kadetów. Najzdolniejszym uczniom król fundował stypendia, często zostawali oni na uczelni, by dzielić się wiedzą. To Szkole Rycerskiej zawdzięczamy odkrycie talentu wojskowego Tadeusza Kościuszki, Juliana Ursyna Niemcewicza, czy Józefa Sowińskiego. Stanisław August wychowywał naród również poprzez sztukę. Wnętrza Zamku Królewskiego - miejsca sejmów i oficjalnych audiencji - stały się wykładnią filozofii króla. Wybierając tematy z historii zarówno starożytnej, jak i polskiej prezentował przybyłym przykłady godne naśladowania. W najważniejszej Sali Rycerskiej stworzył miejsce narodowej chwały, pokazując ludzi zasłużonych dla ojczyzny i wydarzenia przyczyniające się do rozwoju kraju. W ogromnych bólach rodził się krajowy przemysł. Większość
inicjatyw nie powiodła się, symptomatyczny jest przykład manufaktury w Belwederze. Sprowadzony z zagranicy zarządca najpierw obiecywał produkcję drogocennej porcelany. Kiedy okazało się, że nie ma o tym pojęcia i potrafi jedynie tworzyć mniej cenne fajanse, wyszły na jaw braki administracyjne i technologiczne. Hojny król zaś rozdawał za darmo otrzymywane z fabryki zastawy stołowe. Po trzynastu latach działalności manufakturę zamknięto. Co gorsze, nieudanych projektów było znacznie więcej. „Piękna katastrofa” dosięgła Grodno. Antoni Tyzenhauz na polecenie króla rozwinął tam imponującą liczbę manufaktur. Dochody początkowo błyskawicznie rosły, szybko jednak pojawiły się problemy. Spory sądowe, zazdrość przeciwników i zarzuty o malwersacje doprowadziły do procesu. Król musiał odsunąć swojego zarządcę ze stanowiska. Po trzech latach okazało się, że poważnych nieprawidłowości nie było, ale Antoni Tyzenhauz stał się wrakiem człowieka. Zmarł rok później.
Dwie główne przeszkody stały na drodze reform i wbrew pozorom żadną z nich nie był potężny sąsiad zza wschodniej granicy. Plany często rozbijały się o sprzeciw szerokich rzesz braci szlacheckiej, tkwiącej w przeświadczeniu, że tak, jak jest – jest najlepiej. W nowościach widziano zagrożenie złotej wolności i polskiej tradycji, rozumianej jako ślepe przywiązanie do katolicyzmu i niechęć do cudzoziemców. Chroniczny brak pieniędzy ograniczał plany reform. Zamiast Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych dorównującej uczelni paryskiej, powstała na Zamku Królewskim skromna szkółka, zwana Malarnią. Czasami wspaniała idea "po prostu" wypalała się. Słynne obiady czwartkowe, niejednokrotnie wypełnione żywą i inspirującą dyskusją króla z literatami, w oczach Tomasza Kajetana Węgierskiego wyglądały tak: "A uczone obiady, znasz może to imię / Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie”.
W jednej z biografii króla zawarte są słowa: „gdyby kraj jego przetrwał, Stanisław August zostałby powszechnie uznany za wzór monarchy”. Nie każdy z taką tezą się zgodzi, ale na pewno w nowoczesność weszliśmy właśnie dzięki niemu, mimo iż nie wszystkie z inicjatyw zakończyły się sukcesem.