PolskaWyciąg orczykowy zmiażdżył nogi robotnikowi

Wyciąg orczykowy zmiażdżył nogi robotnikowi

Potężne koło zamachowe wyciągu orczykowego na szczyrkowskiej polanie Suche porwało robotnika, który konserwował urządzenie. Mężczyzna walczy o życie - czytamy w "Dzienniku Zachodnim".

16.11.2006 | aktual.: 16.11.2006 06:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na terenie ośrodka narciarskiego Czyrna Solisko w Szczyrku, należącego do Gliwickiej Agencji Turystycznej, rozegrał się dramat. Pracownicy GAT konserwowali elementy wyciągu orczykowego na polanie Suche. Jeden z robotników, 54-letni Michał H. ze Szczyrku, leżał na kole zamachowym i smarował je. Nagle, z nieustalonych dotąd przyczyn, wyciąg ruszył. W ułamkach sekund mężczyzna został wciągnięty w tryby urządzenia. Nim inni robotnicy zorientowali się, co się dzieje i zdołali zatrzymać wyciąg, maszyna zmiażdżyła mężczyźnie nogi.

Żeby wydostać rannego, trzeba było ponownie uruchomić wyciąg, ale w przeciwnym kierunku - mówi rzeczniczka bielskiej policji Elwira Jurasz.

Mężczyzna w bardzo ciężkim stanie został przewieziony do Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej. Po południu przeszedł poważną operację. Prawdopodobnie zostanie przewieziony na dalsze leczenie do specjalistycznego szpitala w Piekarach Śląskich.

Policjanci z komisariatu w Szczyrku, pod nadzorem prokuratora rejonowego z Bielska-Białej i inspektorzy Okręgowej Inspekcji Pracy wyjaśniają okoliczności zdarzenia. To był nieszczęśliwy wypadek - komentuje dyrektor szczyrkowskiego ośrodka GAT Marek Kotula. Nie było mnie przy tym. Nie wiem, jak dokładnie do tego doszło. Wyjaśniamy sprawę - Kotula podkreśla, że to pierwszy taki przypadek w prowadzonym przez niego ośrodku.

Poszkodowany to wieloletni pracownik GAT. Jest bardzo doświadczony w prowadzeniu prac konserwatorskich - ocenia Kotula.

Do późnych godzin popołudniowych w budynku GAT trwało przesłuchiwanie świadków zdarzenia. Nie jest wykluczone, że wyciąg mógł uruchomić przez przypadek któryś z elektryków, którzy również pracowali na miejscu zdarzenia - informuje "Dziennik Zachodni". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Komentarze (0)