Skrajna prawica o włos od sukcesu we Francji. Co to oznacza dla nas?
Czy we Francji szykuje się polityczne trzęsienie ziemi? Jak zmieni się Europa, jeśli skrajna prawica będzie miała większość w tamtejszym parlamencie? O możliwych scenariuszach mówią Wirtualnej Polsce: Amanda Dziubińska - analityczka ds. Francji z PISM, Łukasz Maślanka - główny specjalista Zespołu Bezpieczeństwa i Obronności OSW oraz Jarosław Kuisz - redaktor naczelny "Kultury Liberalnej", analityk polityki i historyk państwa i prawa, związany z paryskim CNRS.
W niedzielę, 30 czerwca Francuzi zaczną wybierać deputowanych do parlamentu. Druga tura zaplanowana jest na 7 lipca.
Sondaże były nieubłagane dla Emmanuela Macrona i partii centrum. Według piątkowych badań, aż 37 proc. poparcia uzyskuje Zjednoczenie Narodowe (RN), dawny Front Narodowy Marine Le Pen. Sojusz lewicowy może otrzymać w pierwszej turze 28 procent. Na trzecim miejscu są partie centrowe skupione wokół prezydenta, z poparciem 20 proc. wyborców.
W rozmowie z WP eksperci zgodnie przyznają, że dopiero po 7 lipca będzie można mówić o tym, jak rozłożą się siły we francuskim parlamencie. Jeśli jednak sondaże się sprawdzą i karty będzie rozdawać skrajna prawica, odbije się to m.in. na obronności Europy i sytuacji w Kijowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wybory we Francji wokół migrantów, bezpieczeństwa i podatków
Zdaniem rozmówców Wirtualnej Polski, część problemów francuskiego społeczeństwa nie zmienia się od lat. Ostatnio zaczęły za to jeszcze mocniej uwierać. I właśnie one mają przełożenie na to, na kogo w niedzielę Francuzi zagłosują. A lek na bolączki społeczeństwa obiecuje skrajna prawica.
- Francuzi będą głosować za tym, żeby wreszcie coś się zmieniło. I nie chodzi tylko o ostatnie lata. Jeszcze od czasów "przed Macronem" Francuzi mieli poczucie politycznego marazmu - mówi Jarosław Kuisz, redaktor naczelny "Kultury Liberalnej".
- Natomiast problem numer jeden to niepowstrzymana migracja. Francuzi mają poczucie, że do ich kraju napływa tyle ludzi, że kraj się zmienia, na przedmieściach dochodzi do kolejnych buntów. A drugim problemem jest spadek wartości pieniądza. Uważają więc, że biednieją, a Francja przestaje być bezpieczna - ocenia Kuisz.
Na kwestię migrantów uwagę zwraca również Amanda Dziubińska, analityczka ds. Francji z PISM.
- Te nastroje społeczne spolaryzowały się m.in., kiedy była dyskutowana reforma prawa imigracyjnego. To, co jest ważne dla Francuzów to koszty życia, podatki, migracja i bezpieczeństwo wewnętrzne. Dopiero dalej są zmiany klimatyczne i edukacja - mówi ekspertka PISM.
Łukasz Maślanka - główny specjalista Zespołu Bezpieczeństwa i Obronności OSW zauważa, że sytuacja migracyjna działa na korzyść Marine Le Pen i polityków skupionych wokół niej.
- Zjednoczenie Narodowe przedstawiło radykalne rozwiązania niekontrolowanego napływu migrantów, w tym sposoby, które kłócą się z przepisami UE, ONZ czy Rady Europy. Część Francuzów uważa, że sytuacja jest tak zła, a kraj nie kontroluje granic, że trzeba zastosować właśnie rozwiązania radykalne - mówi ekspert OSW.
Arogancki Macron i podzielony naród
Francuskie społeczeństwo jest nie tylko mocno spolaryzowane, ale wiele grup - często o rożnych poglądach - jest po prostu rozczarowanych Macronem.
- Macron ma słabe karty po 7 latach prezydentury. Pokazuje i ludowi i suwerenowi arogancję. I to, co pociągnęło jego partię w górę, może teraz pociągnąć na dno - ocenia Jarosław Kuisz.
O Macronie mówi się, że to prezydent bogatych, że zaniedbuje obszary wiejskie i poza metropoliami. Tam urosło więc poparcie dla Le Pen.
- Macron straszył też Francuzów, że jak zagłosują źle, to grozi im wojna domowa. A badania pokazują, że taki język mobilizuje wyborców skrajnej prawicy - dodaje Kuisz.
Ekspert przywołuje też sondaże, które tłumaczą, tak duże deklarowane poparcie dla partii Marine Le Pen. - Nagle się okazało, że Francuzi potrzebują autorytetu i siły - wyjaśnia.
Kto zagłosuje na lewicę?
Partie lewicowe - według sondaży - mogą uplasować się na drugim miejscu. A kto na nie zagłosuje? - Wśród nich są wyborcy, którzy sami mają pochodzenie migranckie i boją się zwycięstwa prawicy. A jednocześnie nie podoba im się to, że Macron w kwestii migrantów przejmuje język prawicowy - mówi Łukasz Maślanka.
Wygrana skrajnej prawicy we Francji odbije się na obronności Kijowa
We Francji trwa nerwowe oczekiwanie, czuć też niepokój. - Niepokój połączony z niezrozumieniem i żalem do Macrona, że rozwiązując parlament doprowadził do tych wyborów - mówi Dziubińska.
Z nie mniejszym niepokojem na Francję patrzą też europejskie kraje oraz Ukraina. Wszystko wskazuje na to, że wewnętrzna sytuacja polityczna nad Sekwaną odbije się czkawką od Berlina po Kijów.
- Rząd zdominowany przez skrajną prawicę prowadziłby inną politykę w stosunku do Ukrainy. Francja mogłaby ograniczyć swoje wsparcie tylko do obrony przeciwlotniczej, czy pomocy humanitarnej. A to byłaby ogromna zmiana i strata - zauważa Łukasz Maślanka.
- Francuzi traktują te wybory jako protest, pokazanie elitom, że niższy elektorat też się liczy. Z naszego punktu widzenia, to fatalnie, że robią to akurat teraz. Eksperymenty z demokracją będą się odbijać kosztem Kijowa i budowania obronności europejskiej. Tym bardziej jeśli wygra partia z oczywistymi i udowodnionymi powiązaniami z Kremlem - mówi Kuisz.
Na te powiązania zwraca uwagę też ekspert OSW.
- W okolicach partii Le Pen znajdują się osoby, które są rosyjskimi agentami lub oficerami służb specjalnych. Więc w momencie utworzenia takiego rządu, ci ludzie znaleźliby się w strukturach administracji. A to bardzo niepokojące z punktu widzenia bezpieczeństwa - zauważa.
Możliwe scenariusze
W niedzielę mogą potwierdzić się przewidywania sondażowe, ale już 7 lipca może wydarzyć się wszystko. Dlatego eksperci z dużym dystansem przewidują rozwój wypadków we Francji.
Radykalna lewica, a także partie umiarkowane były przez Macrona marginalizowane więc dlaczego miałyby ratować mu skórę? Z drugiej strony część z nich jak ognia boi się skrajnej prawicy, nie ma więc szans na podanie sobie ręki.
- Najbardziej prawdopodobny scenariusz to taki, że nikt nie ma większości. Wtedy następuje próba powołania rządu technicznego. Ten rząd prędzej, czy później byłby obalony przez parlament, byłyby kolejne wybory. Ewentualnie Macron znów by rozwiązał parlament. Chciałby zapewne w ten sposób uniknąć wygranej Le Penn w kolejnych wyborach prezydenckich. Jedno jest pewne - rozwiązując Zgromadzenie Narodowe Macron wyprowadził Francję na nieznane wody - ocenia Łukasz Maślanka.
Katarzyna Staszko, dziennikarka Wirtualnej Polski