Wybory w środku wakacji. Platformę Obywatelską czeka trudny sprawdzian
Za kilka dni Platformę Obywatelską czeka pierwszy wyborczy sprawdzian po przegranej Rafała Trzaskowskiego - przedterminowe wybory prezydenckie w Zabrzu. To będzie ciężka przeprawa dla popieranej przez PO Ewy Weber. W kampanii ciążą jej związki z sąsiadującymi Gliwicami oraz małżeństwem Borysa i Katarzyny Budków. Do tego prokuratura właśnie wszczęła śledztwo ws. zabrzańskiej afery śmieciowej.
Zabrzanie pójdą do urn wyborczych w najbliższą niedzielę, 10 sierpnia. Przedterminowe wybory to efekt referendum, w którym odwołano wywodzącą się z Platformy Agnieszkę Rupniewską. Miastem rządziła równo rok. Mieszkańcy dali jej czerwoną kartkę za masowe zwolnienia urzędników, przedłużającą się prywatyzację Górnika Zabrze i ciągnącą się do dziś lokalną aferę śmieciową.
Partie parlamentarne traktują przedterminowe wybory w Zabrzu poważnie. Kilka dni temu w mieście pojawił się Jarosław Kaczyński, który poparł kandydata PiS Borysa Borówkę. Dwa tygodnie temu swój wiec zorganizowali też Sławomir Mentzen i startujący z Konfederacji miejscowy radny Sebastian Dziębowski.
Wybory mają jednak najbardziej prestiżowe znaczenie dla Platformy. Dla ugrupowania Donalda Tuska będzie to pierwszy sprawdzian po porażce Rafała Trzaskowskiego. Kandydatką PO jest Ewa Weber. Od czasu odsunięcia Rupniewskiej zarządza miastem jako komisarz wyznaczony przez premiera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Polityczna wojna". Ekspertka wskazała na "wielką słabość" Tuska
2023: Mieszkam w Gliwicach. 2025: Mieszkam w Zabrzu
Dla Platformy nie będzie to łatwa przeprawa. Kandydatce ciążą rodzinnie związki z Gliwicami, które nie cieszą się w Zabrzu sympatią. Weber w latach 2019-2020 pełniła funkcję prezesa gliwickiej spółki komunalnej Śląska Sieć Metropolitalna Sp. z o.o., a potem przez kolejne trzy lata była wiceprezydentem miasta.
Mieszkańcy Zabrza i kontrkandydaci w zbliżających się wyborach wypominają Weber wypowiedź z 2022 r., gdy zabiegała o poparcie Platformy w wyborach na prezydenta Gliwic. Na lokalnych forach internetowych od tygodni krąży film z jej wypowiedzią:
"Cała moja rodzina mieszka w Gliwicach, (...) ja tutaj mam swój wielopokoleniowy, rodzinny dom. Mieszkam w tej chwili w nowej dzielnicy w Gliwicach, bo się przeprowadziłam. Jak wychodzę na spacer, to w ogóle nie myślę, czy idę w kierunku Zabrza, czy Gliwic, bo jestem w Gliwicach".
Sprawa zrobiła się na tyle głośna, że Weber niedawno została o nią zapytana podczas konferencji prasowej. Odpowiedziała, że… mieszka w Zabrzu od 26 lat. - Mieszkam w Zabrzu, mam swój dom na Zaborzu (dzielnicy Zabrza - przyp. red.), praktycznie od 1989 r. Mieszkanką Zabrza jestem od wielu, wielu lat - zapewniła.
Weber nie pomaga też fakt, że jest ona protegowaną europosła Borysa Budki i prezydent Katarzyny Kuczyńskiej-Budki. – Gdy Borys został ministrem aktywów państwowych w 2023 r., ściągnął ją do resortu na stanowisko dyrektora generalnego. Ewa bardzo liczyła, że zostanie kandydatką Platformy w zeszłorocznych wyborach na prezydenta Gliwic, ale ostatecznie musiała ustąpić żonie Borysa. Posada komisarza i rekomendacja w Zabrzu to nagroda pocieszenia – mówi nam polityk śląskiej Platformy.
Śledztwo i wezwanie do zapłaty 45 mln zł
Kolejnym problemem Weber jest lokalna afera śmieciowa. Problemy zaczęły się na początku tego roku, jeszcze za czasów Rupniewskiej. "Zabrze jak Neapol", "śmieci walają się po ulicach", "miasto tonie w odpadach" – donosiły lokalne media. Do tego po sieci krążyły filmy pokazujące pracowników firmy śmieciowej wsypujących posegregowane odpady do jednej ciężarówki.
Pod koniec marca sąd prawomocnie stwierdził, że przetarg na odbiór odpadów rozstrzygnięto z naruszeniem prawa. Firma PreZero, która go wygrała, wprowadziła miasto w błąd, m.in. poprzez zaoferowanie "usługi poniżej cen rynkowych i poniżej kosztów ich świadczenia" (zarzut dumpingu).
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, 24 lipca Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła śledztwo w sprawie potencjalnego wyłudzenia zamówienia publicznego przez firmę śmieciową od zabrzańskiego magistratu.
Doszło do tego w dość niecodzienny sposób. Śląski poseł Konfederacji Korony Polskiej Roman Fritz złożył interpelację do ministra sprawiedliwości, w której opisał nieprawidłowości w przetargu. Resort uznał to za zawiadomienie o przestępstwie i przekierował pismo do prokuratury, która w ciągu kilku dni rozpoczęła śledztwo.
Doświadczenia śląskich samorządowców z Platformy w sprawach dotyczących niegospodarności nie są najlepsze. W czerwcu były prezydent Chorzowa Andrzej K. został zatrzymany za udzielenie pożyczki Ruchowi Chorzów. Mimo że pożyczka została zwrócona, to K. i tak dostał zarzut.
Urząd Miasta Zabrze w odpowiedzi na nasze pytania przyznaje, że poseł Fritz interweniował w sprawie przetargu także w samym ratuszu. Magistrat jak dotąd nie wystąpił do prokuratury o status pokrzywdzonego w śledztwie ani nie zwrócił się z roszczeniem do firmy śmieciowej. Za to obciążył ją karami umownymi.
"UM Zabrze nałożył na PreZero kary (…). Łączna wysokość kar to ponad 280 tys. zł. Kary dotyczyły braku terminowej realizacji usługi, braku i niewłaściwego wyposażenia nieruchomości w pojemniki oraz zgłoszonego, w pierwszym etapie realizacji usługi, mieszania odpadów komunalnych (…). Wykonawca uiścił część kar, natomiast pozostałe, zgodnie z zawartą umową, zostały potrącone z przysługującego mu wynagrodzenia" – czytamy w odpowiedzi magistratu.
Jak się dowiedzieliśmy, dzień po wszczęciu prokuratorskiego śledztwa prezes Urzędu Zamówień Publicznych złożył jeszcze oddzielne doniesienie do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych.
Śmieciowy chaos może dodatkowo pogrążyć miasto finansowo. Dwie z pominiętych w zakwestionowanym przetargu firm wystawiły zabrzańskiemu ratuszowi wezwanie do zapłaty odszkodowania w wysokości 45 mln zł.
Lokalne media już okrzyknęły aferę śmieciową jako kukułcze jajo pozostawione Weber przez jej poprzedniczkę. – Ewa nie wie, co z tym robić. Schowała głowę piasek, nie prowadzi żadnych rozmów z tymi firmami. Liczy, że, jak będzie siedzieć cicho, to media stracą zainteresowanie tematem, i jakoś dojedzie do wyborów – mówi nam polityk PO.
Zdecyduje niska frekwencja?
Kto jeszcze poza Ewą Weber wystartuje w niedzielnych wyborach i kto ma największe szanse? Faworytem na pewno nie jest kandydat PiS Borys Borówka mimo wizyty Jarosława Kaczyńskiego. Prawo i Sprawiedliwość nie ma mocnych struktur w Zabrzu i nigdy nie miało tu wysokiego poparcia.
W zeszłorocznych wyborach, wygranych przez Rupniewską, czarnym koniem okazał się radny Kamil Żbikowski, który zdobył 21,4 proc. głosów. Szybko skłócił się jednak ze swoim zapleczem. Czterej radni związani z nim zostawili go i przeszli na stronę Agnieszki Rupniewskiej. Sam Żbikowski w międzyczasie też wytracił impet.
W tym roku niespodziankę może zrobić miejski urzędnik Rafał Kobos, były szef miejskiego biura inwestorów w czasach byłej prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik. Jak słyszymy, Kobos postawił w kampanii na spotkania z ludźmi i objazd zabrzańskich parafii. – Paradoksalnie to może być skuteczna strategia. Jest środek wakacji, nasi wyborcy wyjechali na urlopy, będzie niska frekwencja. Liczba uściśniętych dłoni ma w tej kampanii duże znaczenie. Kto wejdzie do drugiej tury, zgarnie cały elektorat anty-PO – twierdzi nasz rozmówca w Platformie.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualna Polska