Wybory w Iranie umocnią skrajnych konserwatystów?
Odbywające się w piątek wybory w Iranie, w których o listach kandydatów decydowali ortodoksyjni duchowni islamscy, zapewne umocnią wpływy skrajnych konserwatystów, odsuwając też od władzy weteranów rewolucji islamskiej sprzed 29 lat.
12.03.2008 | aktual.: 12.03.2008 13:03
Będą to już ósme od zwycięstwa rewolucji islamskiej w 1979 roku wybory do jednoizbowego parlamentu Iranu - Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego. Izba liczy 290 deputowanych, wybieranych na cztery lata. W wyborach kandyduje ponad 4600 kandydatów w wieku 30-75 lat, reprezentujących 30 prowincji.
W dotychczasowym składzie parlamentu większość stanowili prawicowi konserwatyści; prodemokratyczna opozycja zajmowała ok. 13% miejsc.
Proces dominacji radykałów zapoczątkowało ich nieoczekiwane, miażdżące zwycięstwo w poprzednich wyborach, a później zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2005 r. "czarnego konia" elekcji - ultrakonserwatywnego burmistrza Teheranu Mahmuda Ahmadineżada, którego poparło ponad 61% wyborców. Wygrana oznaczała jednocześnie sromotną porażkę jego rywala, uważanego za umiarkowanego polityka, byłego prezydenta (1989-97) Akbara Haszemiego Rafsandżaniego.
Obie elekcje rozszerzyły pole działania muzułmańskiego kleru, który - choć nie jest wybierany - ma w Iranie ostateczne słowo przy podejmowaniu kluczowych decyzji państwowych. Ahmadineżad, były oficer sił specjalnych i dowódca islamskiej Gwardii Rewolucyjnej, należy do nowej generacji laickich polityków, całkowicie lojalnych wobec duchowo-politycznego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chamenei.
W piątkowych wyborach zamierzało startować 7597 kandydatów; niemal trzy tysiące z nich zostało zdyskwalifikowanych przez zachowawczą islamską Radę Strażników, która wykreśliła z list kandydatów "nielojalnych wobec republiki islamskiej". W takiej grupie znalazł się m.in. Ali Eszragi - wnuk przywódcy rewolucji islamskiej w Iranie ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego. Wielu reformatorów nie wystawiło swych kandydatur w wyborach, by uniknąć upokorzenia.
Zwolennicy reform otwarcie przyznawali w ostatnich dniach, że teokratyczne sito, które skutecznie wyeliminowało z grona kandydatów umiarkowanych polityków, zasadniczo zwiększa szanse konserwatystów i to mimo negatywnej oceny ich polityki ekonomicznej przez większość społeczeństwa.
Obecny duchowy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei, mający ostatnie słowo we wszystkich sprawach kraju, w zeszłym tygodniu otwarcie poparł ideę wyborów, w których kandydatami byliby tylko konserwatyści. Ocenił, że reformatorzy "nie są wierni ideom rewolucji" i korzystają z poparcia "zewnętrznego wroga".
Chamenei niezmiennie wspiera władze Ahmadineżada mimo poważnych błędów konserwatystów - w rządzie i parlamencie - w polityce gospodarczej. Część analityków sądzi, że rosnąca inflacja, wzrost cen i ogólne pogorszenie sytuacji gospodarczej zmusi ostatecznie rządzących irańskich konserwatystów do bardziej pragmatycznego podejścia i liberalizacji stanowiska w kwestiach ekonomicznych.
Iran posiada niemal jedną dziesiątą światowych zasobów ropy naftowej - w kraju benzyna nadal jest jednak racjonowana. Wskaźnik bezrobocia szacuje się na ok. 20-30% siły roboczej. Inflacja w ubiegłym roku wyniosła aż 19,1%. Zły system zarządzania, system subsydiów, korupcja i brak kompetencji sprawiają, że olbrzymie dochody z tytułu eksportu ropy nie przekładają się na gospodarczą prosperity. Zdaniem analityków rozczarowanie wyborców polityką gospodarczą rządu może dać o sobie znać w toku wyborów, przede wszystkim w dużych miastach, w tym w Teheranie, skąd pochodzić ma 30 parlamentarzystów.
Wynik wyborów, stanowiących sprawdzian popularności Ahmadineżada, według politologów z pewnością nie wpłynie na jakąkolwiek zmianę w polityce zagranicznej Iranu - kraju, znajdującego się pod pręgierzem światowej opinii publicznej w związku z wysuwanymi głównie przez USA zarzutami w sprawie wspierania międzynarodowego terroryzmu i ambicji atomowych. Iran odrzuca te zarzuty, wykluczając jednak konsekwentnie możliwość odejścia od programu atomowego - w tym od procesów wzbogacania uranu - mającego zdaniem Teheranu służyć jedynie celom pokojowym.
Prezydent USA George W.Bush, który w 2002 roku umieścił Iran - obok Korei Północnej i Iraku Saddama Husajna - wśród trzech państw świata, tworzących "oś zła", oskarża Teheran o mieszanie się w sprawy obecnego Iraku, Libanu i Autonomii Palestyńskiej. Oskarżenia te w praktyce przyniosły niezamierzony efekt: umocnienie roli Iranu w regionie, gdzie kraj ten postrzegany jest jako strażnik islamskich wartości - oceniają analitycy. Aspekt ten zresztą konsekwentnie wykorzystują konserwatyści irańscy, prowadzący kampanię przed wyborami pod nacjonalistycznymi hasłami walki z amerykańskim wrogiem i obrony niezależności Iranu.
Według danych Komisji Europejskiej największym partnerem handlowym Iranu pozostaje Unia Europejska (27,8% obrotów), Chiny (12,3%), Japonia (9,8%).