Wybory w Finlandii w cieniu gospodarczych kłopotów i niepokojących ruchów Rosji
W niedzielę Finowie wybiorą skład nowego parlamentu. Jak mówi Wirtualnej Polsce ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Wojciech Lorenz, przedwyborczą debatę zdominowały kwestie gospodarcze, bo kraj jest w recesji. Ważnym tematem jest jednak również bezpieczeństwo. Finowie bacznie obserwują poczynania Rosji na Ukrainie, ale też w pobliżu własnych granic. Zaledwie kilka miesięcy temu Moskwa reaktywowała wojskową bazę na północnym zachodzie kraju - ok. 50 km od fińskiego terytorium.
- Przez ostatnie trzy lata Finlandia notowała ujemny wzrost gospodarczy. Kraj ma poważne problemy strukturalne, których obecna prawicowo-lewicowa koalicja nie była w stanie rozwiązać. W kluczowych sprawach gospodarczych panował impas i politycy nie mogli podjąć decydujących kroków - wyjaśnia Lorenz. Sytuację pogarszają też echa nałożonych na Rosję sankcji. Rosyjscy turyści nie odwiedzają już tak licznie swojego sąsiada, a biznesmeni wycofują kapitał (czytaj więcej)
. Wydawać by się więc mogło, że Finowie będą sympatyzować z Rosją, ale realia są dużo bardziej skomplikowane.
Od czasu wybuchu konfliktu na Ukrainie i anektowania przez Rosję Krymu, Finlandia uważnie bowiem obserwuje Moskwę. To nie może dziwić - oba kraje dzieli długa, bo licząca ok. 1300 km granica, a w przeszłości Finowie byli pod rosyjskim panowaniem. Państwa stoczyły też w XX w. kilka konfliktów: jeden w latach 20. i dwa w okresie trwania II wojny światowej. Ale nie tylko o przeszłość chodzi. Helsinki mogą być zaniepokojone także ostatnimi ruchami Rosji w pobliżu swoich granic. Rosyjskim samolotom zdarzało się bowiem w ciągu minionego roku naruszyć przestrzeń powietrzną sąsiada, a okrętom wojennym postraszyć fińską żeglugę (czytaj więcej)
. Moskwa otworzyła też na nowo w styczniu bazę sił powietrznych marynarki w pobliżu Alakurtti, mieściny za kołem podbiegunowym w obwodzie murmańskim, ok. 50 km od granic Finlandii. Jak podawał serwis internetowy fińskiego publicznego
nadawcy Yle, tereny te należały przed zawarciem pokoju kończącego w 1940 r. fińsko-radziecką wojnę zimą do Finlandii. Potem z bazy operowali Niemcy, aż w końcu przejęli ją Sowieci. Ale od kilku lat właściwie nie była użytkowana.
To właśnie z tych powodów media już od kilku miesięcy spekulują, czy Helsinki porzucą ideę niewchodzenia w sojusze wojskowe i przystąpią do NATO?
Poza sojuszami, ale nie bezbronna
- Finlandia była i jest do dziś - przez to, że nie wiąże się sojuszami wojskowymi - dla Rosji strefą buforową - mówi Lorenz, podkreślając, że już nawet wejście w 1995 r. do Unii Europejskiej, która militarnym układem przecież nie jest, przyjęto w Moskwie z niezadowoleniem. - Na pewno członkostwo w NATO stanowiłoby dla Rosji "czerwoną linię". Mimo więc debaty o ewentualnym wejściu do NATO i zapewnień, że Helsinki mają prawo decydować o tym, do jakiego sojuszu w przyszłości przystąpić, Finowie zdają sobie sprawę, że ich decyzja mogłaby sprowokować Rosję do bardzo agresywnych działań - dodaje ekspert, według którego Finlandia nie stanie się w najbliższym czasie członkiem Sojuszu. Nie znaczy to jednak, że w sytuacji zagrożenia kraj ten będzie musiał liczyć tylko na siebie.
- Finlandia ma pole manewru poprzez zacieśnianie współpracy z krajami nordyckimi. To ważny element polityki obronnej Helsinek, bo bardzo zmienia kalkulacje Rosji - ocenia ekspert PISM. Niedawno zresztą państwa północy Europy pokazały wspólny front. Jak pisała Polska Agencja Prasowa, powołując się na tekst zamieszczony w norweskim dzienniku "Aftenposten", ministrowie obrony Szwecji, Norwegii, Finlandii, Danii i Islandii podpisali deklarację, która bez ogródek głosiła: "Przywódcy Rosji pokazali, że są gotowi w sposób praktyczny i efektywny zrobić użytek ze środków militarnych dla celów politycznych, nawet jeśli oznacza to łamanie zasad prawa międzynarodowego" (czytaj więcej)
. Reakcja Moskwy była błyskawiczna. Tamtejsza dyplomacja oświadczyła, że zbliżanie się Helsinek i Sztokholmu do NATO budzi jej "szczególne zaniepokojenie".
Tymczasem minister obrony Finlandii Carl Haglund zaprzeczył w rozmowie z fińskim Yle, by deklaracja oznaczała, że kraj jest "o krok bliżej do wstąpienia do NATO". - W mojej opinii nordycka współpraca w zakresie bezpieczeństwa to jedna rzecz, a członkostwo w NATO to zupełnie inna sprawa - stwierdził polityk.
Jedną z istotnych opcji obronnych dla Finlandii jest sojusz ze Szwecją - oba kraje nie są członkami NATO. Na początku kwietnia serwis Finland Times podał, że taka kooperacja rusza właśnie od tego miesiąca. Ma się ona opierać m.in. na ściślejsze współpracy marynarek i sił powietrznych obu krajów, ale też działaniach połączonych jednostek przeznaczonych do operacji kryzysowych.
Według Lorenza należy spojrzeć także na finansowe korzyści takiej nordyckiej kooperacji, ponieważ w obecnej, trudnej sytuacji gospodarczej władzom Finlandii niełatwo będzie o pieniądze na armię. - Finów czekają konieczne wydatki na modernizację sił zbrojnych, to będą gigantyczne koszty. W latach 2016-2024 trzeba będzie znaleźć na to dodatkowe 8-10 mld dol. Gdy koszty nowego uzbrojenia stają się coraz wyższe, Finowie będą próbować szukać oszczędności poprzez zacieśnianie współpracy z państwami nordyckimi, przede wszystkim ze Szwecją - ocenia ekspert, zauważając, że bezpieczeństwo Finlandii leży w strategicznym interesie Sztokholmu.
Ekspert PISM podkreśla jeszcze jedną rzecz, choć Szwecja i Finlandia nie są członkami NATO, podpisały z we wrześniu ubiegłego roku z Sojuszem umowę "Host Nation Support", która umożliwia wysłanie sił natowskich na teren tych państw. - Głównie chodzi o prowadzenie ćwiczeń, ale nie można wykluczyć, że w sytuacji bezpośredniego zagrożeni, siły NATO czy USA w oparciu o taką umowę zostałyby wysłane do Finlandii jako element odstraszania - dodaje. Od ponad dwóch dekad Finlandia jest też uczestnikiem natowskiego programu "Partnerstwo dla pokoju".
Być może więc Finlandii wcale nie jest potrzebne członkostwo w Sojuszu, by czuć się bezpiecznie? - Według Lorenza taka "polityka dwuznaczności" Helsinek faktycznie na razie dobrze zabezpiecza interesy kraju. Mimo to w sytuacji bezpośredniego zagrożenia mogłoby się okazać, że członkostwo w NATO byłoby - jak mówi ekspert - "bardziej korzystną opcją".
Liczy się głos Finów
Fińscy politycy też są podzielni ws. ewentualnego wejścia do NATO. Obecny premier Alexander Stubb, który kieruje Koalicją Narodową, jest zwolennikiem takiej opcji. Według sondaży nie będzie on jednak mógł liczyć po najbliższych wyborach na pozostanie szefem rządu. Najwięcej stołków w nowym parlamencie prawdopodobnie zgarnie Centrum Finlandii, za tą partią mają się uplasować socjaldemokraci i określana jako populistyczna Partii Finów. Żadne z tych ugrupowań nie popiera przyłączenia kraju do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Według eksperta PISM to jednak nie ma znaczenia, bo liczy się przede wszystkim głos obywateli. A ci w większości (57 proc.) nie widzą Finlandii w NATO, "za" jest ok. 27 proc. Co ciekawe, jak podaje serwis Barents Observer, te proporcje niemal odwracają się w grupie rezerwistów fińskiej armii (53 proc. do 30 proc., według Reserviläinen, magazynu Stowarzyszenia Fińskich Rezerwistów).
Czy jednak Finom, którzy mogą obawiać się potężnego sąsiada, nie grozi kolejna finlandyzacja? Tak określano zimnowojenne ograniczenie na rzecz Moskwy suwerenności w polityce międzynarodowej Finlandii.
- Współczesnego zagrożenia filnandyzacją nie ma, bo kraj jest członkiem UE i strefy euro. Wymiana handlowa z Rosją, mimo że istotna, to stanowi ok. 10 proc. fińskiego eksportu, natomiast do UE prawie 60 proc. Co prawda pojawiają się czasem nieżyczliwe Finlandii głosy, że przez lata zimnej wojny wpływy rosyjskie tak się tam zakorzeniły, że rzutują na nastawienie wobec Zachodu, ale to jest suwerenny kraj, który prowadzi politykę - mówi ekspert, podkreślając, że to, co dla jednych będzie finlandyzacją, inni ocenią jako bardziej zbalansowana polityka wobec Rosji. - Finowie obrażają się na określenie finlandyzacja i podkreślają, że wyszyli na tym lepiej niż kraje, które bezpośrednio trafiły w orbitę sowieckich wpływów - mówi Lorenz.
Ktokolwiek by więc nie wygrał najbliższych wyborów, niemal na pewno wybierze dalsze ostrożne balansowanie. A NATO? - Możliwość ubiegania się o członkostwo pozostaje otwarta - stwierdził w lutym prezydent Finlandii Sauli Niinistö.