ŚwiatWybory w cieniu zamachów: zagłosowało 60% wyborców

Wybory w cieniu zamachów: zagłosowało 60% wyborców

Zakończyły się wybory w Iraku. Według najnowszych szacunków głosowało około ośmiu milionów Irakijczyków, czyli nieco więcej niż 60% zarejestrowanych.

Wybory w cieniu zamachów: zagłosowało 60% wyborców
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

30.01.2005 | aktual.: 30.01.2005 17:25

Rzecznik Komisji Farid Ajar powiedział, że poprzednie dane o 72% frekwencji były szacunkami. Zastrzegł, że i obecne nie są ostateczne. Uprawnionych do głosowania w Iraku było 14,27 mln osób.

Rzecznik irackiej komisji wyborczej Farid Ajar powiedział, że wobec fali przemocy nawet frekwencja 40% byłaby przyzwoitym wynikiem, ale władze liczą na udział 60% uprawnionych. Dowództwo wojsk USA w Iraku ocenia, że naprawdę niebezpiecznie jest tylko w czterech z 18 prowincji kraju. Pesymiści, jak minister energetyki Ajham Samaraj, mówią, że głosować będzie tylko co czwarty wyborca.

Zamachy podczas wyborów

Irakijczycy głosowali w pierwszych wyborach parlamentarnych od czasu obalenia Saddama Husajna przez wojska amerykańskie i koalicyjne. Wybory nie były łatwe, bo od rana w wielu miejscach dochodziło do zamachów. Zginęło w nich kilkanaście osób.

Obraz

Jednym z pierwszych głosujących był prezydent Iraku, Ghazi al- Yawer. Oddał on swój głos w punkcie wyborczym znajdującym się w centrum Bagdadu, w silnie strzeżonej Zielonej Strefie.

Lokale wyborcze były czynne do piątej po południu (15.00 czasu polskiego). Oficjalne wstępne wyniki wyborów mają być znane po 6-7 dniach, a ostateczne - trzy lub cztery dni później. Uprawnionych do głosowania jest około 14 milionów, ale nie wiadomo, ilu z nich przezwyciężyło strach przed kulami i bombami terrorystów i poszło do urn.

Irackie siły bezpieczeństwa wsparte przez 170 tysięcy żołnierzy amerykańskich i koalicyjnych zabarykadowały ulice i szosy, zamknęły granice Iraku, zamieniły lokale wyborcze w małe fortece, ale na kilkanaście godzin przed otwarciem 6 tysięcy lokali wyborczych krew płynęła nadal. W sobotę partyzanci zabili w zamachach bombowych i atakach rakietowych i moździerzowych co najmniej 20 osób, w tym trzech Amerykanów.

Kogo wybiorą Irakijczycy?

Wybory do 275-miejscowego zgromadzenia narodowego rozpoczęły się w atmosferze lęku i niepewności, ale mają wprowadzić Irak na drogę demokracji i stabilizacji. Deputowani wybiorą ze swego grona prezydenta i dwóch wiceprezydentów, którzy następnie powołają premiera rządu. Do połowy sierpnia zgromadzenie powinno opracować projekt stałej konstytucji państwa, który w październiku zostanie poddany pod głosowanie w ogólnonarodowym referendum.

Na razie wybory podzieliły Irak. Popiera je szyicka większość ludności (60% ogółu mieszkańców), bo oczekuje, że tą drogą uzyska dominującą pozycję polityczną po dziesięcioleciach dyskryminacji i prześladowań.

Jednak wśród arabskiej mniejszości sunnickiej (20% ludności Iraku), która stanowiła trzon saddamowskiej elity rządzącej, a teraz boi się marginalizacji, chętnych do głosowania jest niewielu. Kilka partii sunnickich bojkotuje wybory, argumentując, że terror i obecność 150 tysięcy żołnierzy amerykańskich powoduje, iż nie mogą one być wolne ani uczciwe. Antyrządowa i antyamerykańska partyzantka jest w większości sunnicka i działa prawie wyłącznie na terenach sunnickich na zachód i północ od Bagdadu.

Główny architekt przedwyborczego terroru, Jordańczyk Abu Musab al-Zarkawi, namiestnik szefa Al-Kaidy Osamy bin Ladena na terenie Iraku, groził utopieniem wyborów w morzu krwi. Oświadczenie wydane przez jego organizację "Al-Kaida w Iraku" nazywa lokale wyborcze "ośrodkami bezbożnictwa i niemoralności" i ostrzega Irakijczyków, by trzymali się z dala od nich.

Strach przed zamachami sprawił, że większość z około 7500 kandydatów do parlamentu aż do końca kampanii nie ujawniała swych nazwisk przed wyborcami. Nie było to formalnie konieczne, bo z wyjątkiem 27 kandydatów niezależnych wszyscy pozostali walczą o głosy z list partyjnych i na kartach do głosowania są wydrukowane tylko nazwy partii i koalicji, ich numery oraz (jako pomoc dla analfabetów) symbole graficzne.

Tymczasowy premier Ijad Alawi zaapelował w sobotę do rodaków, by nie ugięli się przed ekstremistami, którzy próbują zniszczyć nas i nasz świat. Weźcie swój los w swoje ręce - powiedział.

Środki bezpieczeństwa

Rząd iracki wprowadził nadzwyczajne środki ostrożności. Zabroniono podróżowania z jednej prowincji do drugiej, a w większości miast obowiązuje wydłużona godzina policyjna, od siódmej wieczór do szóstej rano. Lokale wyborcze otoczono przeciwwybuchowymi zaporami z betonu i zasiekami z drutu kolczastego. W pobliżu lokali zagrodzono jezdnie, aby utrudnić próby zamachu przy użyciu samochodów-bomb.

Punktów wyborczych strzegły świeżo utworzone irackie siły bezpieczeństwa, ale wielu Irakijczyków zastanawiało się, czy policja i gwardziści zdołają obronić głosujących, skoro z trudem odpierają ataki na swoje posterunki.

Wojska amerykańskie i koalicyjne pozostawały z dala od lokali wyborczych, żeby nie powstało wrażenie, iż Irakijczycy głosują pod lufami okupantów. Jednak w krytycznych sytuacjach siły irackie mogły prosić o pomoc Amerykanów i ich sojuszników.

Kto zasiądzie w Zgromadzeniu Narodowym

Wybory są podstawą amerykańskiego planu przeobrażenia Iraku z dyktatury w demokrację, ale mogą doprowadzić do nasilenia się partyzantki, jeśli sunnicka mniejszość uzna, iż wyniki głosowania spychają ją na pobocze irackiej polityki.

Aby rozwiać obawy arabskich sunnitów, czołowe osobistości szyickie zapewniały w ostatnich dniach, że nawet jeśli wskutek bojkotu i terroru na terenach sunnickich uzyskają oni niewiele mandatów, to i tak otrzymają miejsca w nowym rządzie i będą mogli uczestniczyć w pracach nad konstytucją.

Według przewidywań dyplomatów zachodnich, główna koalicja szyicka, Zjednoczony Sojusz Narodowy, której trzon stanowią partie religijne, może zdobyć około 40% mandatów, więcej niż jakikolwiek inny front wyborczy, ale za mało, by samodzielnie utworzyć rząd.

Oczekuje się, że również z tego powodu w nowym rządzie znajdą się także przedstawiciele innych ugrupowań, w tym premiera Ijada Alawiego, świeckiego szyity, który umieścił na swej tzw. Liście Irackiej także polityków sunnickich. On sam może zdaniem niektórych ekspertów zachować stanowisko premiera jako kandydat kompromisowy.

Szanse na dobry wynik mają też partie mniejszości kurdyjskiej, bo w irackim Kurdystanie panuje spokój i frekwencja wyborcza powinna tam być wysoka.

Razem ze zgromadzeniem narodowym Irakijczyczy wybierają rady prowincji, a mieszkańcy irackiego Kurdystanu także regionalny parlament.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)