Wybory prezydenckie. Robert Biedroń dla WP: Wystawiliśmy rachunek prawicy
- Nie żałuję startu w wyborach prezydenckich. Ta kampania wzmocniła głos Lewicy w Polsce - mówi WP Robert Biedroń, kandydat na prezydenta i lider partii Wiosna.
26.06.2020 | aktual.: 26.06.2020 16:57
Michał Wróblewski, WP: Jak zmieniła pana życie ta najdziwniejsza od lat kampania wyborcza?
Robert Biedroń: Całkowicie. Całkowicie poświęciłem ostatnie pół roku kampanii, również życie prywatne, które pozostało na drugim planie. Jednocześnie musiałem pełnić obowiązki posła do Parlamentu Europejskiego.
Udało się to pogodzić, pracę europosła z kampanią?
Szczęście w nieszczęściu, mogliśmy pracować zdalnie. Wszystko oczywiście przez pandemię. To umożliwiło mi uczestnictwo w komisjach i udział w głosowaniach zdalnie. To na czas kampanii ułatwiło mi pracę w Polsce. Choć oczywiście wszystko było postawione na głowie.
Co?
Inne tempo życia, sen przez kilka godzin, ale tak to jest, to są uroki kampanii.
Czyli pandemia panu pomogła.
Tylko w takim sensie, że mogłem w większym stopniu zaangażować się w kampanię w kraju. A w Parlamencie Europejskim znaleźli schronienie bezdomni. Instytucje unijne udzieliły im wsparcia, mogli się tam żywić, mieszkać przez jakiś czas, nasze pomieszczenia w PE zostały przeznaczone na pomoc osobom potrzebującym.
Wyobraża sobie pan taką sytuację w polskim Sejmie?
Nie. Polski Sejm jest twierdzą PiS, do której zwykły człowiek nie ma wstępu. Dziś Sejm jest symbolem pogardy, pamiętamy, jak były traktowane przy Wiejskiej osoby z niepełnosprawnościami. A ja jestem dumny z Parlamentu Europejskiego, że wyciągnął rękę do potrzebujących. A za polski parlament się dziś wstydzę.
I nie wróci pan już nigdy do Sejmu, jako poseł?
Dziś jestem europosłem i wykonuję swoje obowiązki jak najlepiej potrafię. Ale życie pisze różne scenariusze. Polityka jest nieprzewidywalna. Ja też wiele lat temu nie przypuszczałbym, że zostanę prezydentem Słupska. Dziś jestem kandydatem na prezydenta Rzeczpospolitej.
Który połączył Lewicę?
Jesienią organizujemy kongres zjednoczeniowy Wiosny z SLD. Tworzymy nową, centrolewicową formację. Przed nami wielkie wyzwania.
Mhm, jesienią odrodzi się Wiosna.
Będziemy tworzyć jedną, wielką, centrolewicową formację. Lewica po wielu latach niebytu w polskiej polityce wraca ze swoją tożsamością, wartościami, programem, wrażliwością społeczną. Tego nie ma ani PiS, a ani Platforma. A już dostaliśmy duży mandat zaufania w wyborach parlamentarnych. Będziemy rozbudowywać ten kapitał dalej. Lewica zawsze zwycięża, kiedy jest razem.
Ale media rozpisywały się w ostatnim czasie o tym, że SLD raczej niezbyt przesadnie angażowało się w pana kampanię prezydencką.
Zaangażowanie było i jest ogromne, za co bardzo wszystkim po stronie lewicy dziękuję. Jesteśmy wspólnotą i to jest wartość, którą docenili wyborcy i której nie możemy stracić.
Co pan osiągnął w tej kampanii?
Przede wszystkim mogłem pokazać nasz program. To, że Lewica ma swój głos i wartości, którym jest wierna. Że chcemy walczyć o prawa ludzi do mieszkań, do czystego powietrza, o równość kobiet i mężczyzn, o świeckie państwo, o dobrze zorganizowany transport publiczny, o odnawialne źródła energii, o likwidację śmieciówek, o godne emerytury, o godne zarobki nauczycieli, pracowników medycznych... To są realne problemy, o których mówimy bardzo głośno, jako jedyni. Wystawiliśmy rachunek prawicy. Kampania wyborcza tylko wzmocniła nasz głos. Bo wciąż walczymy o państwo godności, nie pogardy.
Zmęczyła pana kampania?
To jest niewyobrażalny wysiłek, ktoś, kto tego nie doświadczył, być może nie zrozumie. Ale aż do samego końca kampanii trzyma mnie adrenalina. Mam większy power, więcej energii. Coraz mniej spałem, a coraz mocniej byłem zmobilizowany. Ludzie dodają mi skrzydeł. Moje wyborcze spotkania z Polakami były prawdziwymi "energizerami". Spotykałem się z wyborcami, którzy wierzą w Polskę moich i ich marzeń. To było wspaniałe i bardzo mi pomagało. Kampania niebywale hartuje.
Da się tak szybko przyzwyczaić do krótkiego snu, na stałe?
Nie wiem, czy na stałe, zobaczymy, co będzie 27 czerwca, w ciszę wyborczą (śmiech).
Wyśpi się pan?
Pójdę biegać. Dawno nie biegałem, a to jest moja pasja.
Pan po tych spotkaniach z wyborcami biegał przecież, pewnie niejedne buty ma pan starte.
Jednak wolę to robić w stroju sportowym (śmiech).
Schudł pan w kampanii?
Ja chyba mam tak, jak prezydent Kwaśniewski. Jak zbliża się kampania, to chudnę.
Nie żałuje pan, że wystartował w tych wyborach?
Jestem dumny, że wystartowałem. I że Lewica mi zaufała. Nie zmarnuję tego.
Pana mama wybaczyła Andrzejowi Dudzie?
Jest nim głęboko rozczarowana. Uważa, że obecny prezydent zachowuje się gorzej niż przedszkolak. Nawet przedszkolak umie powiedzieć "przepraszam". Andrzej Duda nie potrafi.