Wybory prezydenckie. Padło pytanie o zachowanie odstępu na spotkaniach Andrzeja Dudy

Czy prezydent Andrzej Duda korzysta z wyjątkowej pobłażliwości służb, które nie egzekwują przepisów związanych z przestrzeganiem odstępów? Rzecznik prezydenta Błażej Spychalski twierdzi, że "kancelaria prezydenta czynimy wszystko, i pan prezydent także czyni wszystko, żeby przepisy nie były łamane".

Wybory prezydenckie. Padło pytanie o zachowanie odstępu na spotkaniach Andrzeja Dudy
Źródło zdjęć: © Jakub Szymczuk, KPRP
Sylwester Ruszkiewicz

W sobotę Andrzej Duda spotkał się z mieszkańcami Garwolina, odwiedził tamtejszy targ, by później pojechać do pobliskich Maciejowic. Na fotografiach widać jak głowa państwa rozmawia z mieszkańcami, robi sobie zdjęcia. Wszystko w dość bliskiej odległości od rozmówców.

Z kolei po południu w Warszawie miał miejsce Strajk Przedsiębiorców, na którym policjanci otoczyli kordonem uczestników, zatrzymywali osoby, karali je mandatami. Mimo, iż przedsiębiorcy starali się zachować odstępy od siebie, mundurowi argumentowali, że demonstracja jest nielegalna. I na tej podstawie egzekwowali przepisy.

Pytany w niedzielę o sprawę rzecznik prezydenta Błażej Spychalski w TVN24 mówił, że "mamy do czynienia z dwiema radykalnie, zupełnie różnymi sytuacjami".

- My ze swojej strony jako kancelaria prezydenta czynimy wszystko, i pan prezydent także czyni wszystko, żeby przepisy nie były łamane. Proszę tylko pamiętać o jednym: przepisy są różne do różnych sytuacji. Naprawdę to jest bardzo istotne. Mówimy na przykład o wizycie pana prezydenta na targowisku, wobec którego obowiązują zupełnie inne przepisy - powiedział Spychalski.

- Staramy się, żeby te przepisy, które są, były przez nas przestrzegane, także odległościowe. Nawołujemy i prosimy tych, którzy przychodzą na spotkania - to są przeważnie ludzie przypadkowi – żeby też te przepisy były przez nich przestrzegane. O to prosimy i wszędzie o to wnosimy - przekonywał Spychalski.

Zgodnie z obowiązującymi do odwołania ograniczeniami w przemieszczaniu się, pomiędzy ludźmi w przestrzeni publicznej obowiązuje dystans odległości dwóch metrów.

Podobne kontrowersje wywołało zdjęcie opublikowane przez premiera Mateusza Morawieckiego, który w piątek w Gliwicach, pojawił się w jednej z tamtejszych restauracji.

Na zdjęciu widać jak szef rządu siedzi przy jednym stole wraz z trzema innymi osobami. Dwie z nich siedzą naprzeciwko premiera, jedna obok. Według rządowych wytycznych, "zasada, że przy jednym stoliku może przebywać rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym". W innym przypadku "przy stoliku powinny siedzieć pojedyncze osoby, chyba, że odległości między nimi wynoszą min 1,5 m i nie siedzą oni naprzeciw siebie".

"Pewne odległości są zalecane, ale nie są nakazywane i w taki sposób do tego podeszliśmy" - bronił się premier, ale jego argumentacja wywołała jeszcze większe oburzenie wśród polityków opozycji i sporej części społeczeństwa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (336)