Wybory prezydenckie 2020. Możliwy kompromis na linii PiS‑opozycja. "Takiej sytuacji nie było od początku kadencji"
Mimo że prezes PiS Jarosław Kaczyński nie zamierza przyjąć zaproszenia do rozmowy od marszałka Tomasza Grodzkiego, wszystko wskazuje na to, że między partią rządzącą a koalicją sił opozycyjnych w Senacie dojdzie do kompromisu. – Kolejna wojna o wybory zmiotłaby absolutnie wszystkich, również nas – mówi nam polityk Koalicji Obywatelskiej, przedstawiciel senackiej większości. Senat przyspieszy prace nad ustawą o wyborach po decyzji PO o wymianie kandydata na prezydenta – wynika z naszych informacji.
– Ludzie nam mówią: przestańcie się kłócić. Te wybory trzeba wreszcie przeprowadzić – przyznał w programie "Tłit" w Wirtualnej Polsce Krzysztof Gawkowski, szef klubu parlamentarnego Lewicy.
To ważna wypowiedź. Lewica bowiem – razem z PSL – chce, by Senat zajął się uchwaloną przez Sejm ustawą o "mieszanych" wyborach prezydenckich w ciągu maksymalnie dwóch tygodni (zgodnie z prawem Senat ma na to 30 dni).
Już w środę (13.05) podczas zwołanego przez opozycję tzw. okrągłego stołu w sprawie wyborów prezydenckich – również z udziałem przedstawicieli partii rządzącej – szef klubu Lewicy zaapelował, by Senat skrócił prace nad nowym projektem kodeksu wyborczego, zakładającym głosowanie zarówno w lokalach wyborczych, jak i korespondencyjnie.
Gawkowski mówił w tej sprawie jednym głosem nie tylko z PSL, ale także... z PiS.
– Takiej sytuacji nie było od dawna, atmosfera rozmowy także była bardzo dobra – przyznaje nam uczestnik spotkania w Sejmie.
Wedle informacji WP, od wielu dni toczą się kuluarowe rozmowy między politykami partii rządzącej i opozycji – ale żadna ze stron nie chce o nich otwarcie mówić.
W obliczu codziennego, ostrego sporu w mediach – gdzie politycy zwykle obrzucają się błotem – zakulisowe negocjacje o możliwie jak najlepszym wyjściu z wyborczego impasu są pewnym novum.
Wybory i Senat. "Nie będzie obstrukcji"
Czyżby zatem na horyzoncie rysował się ponadpartyjny kompromis? Wedle naszych informacji – są na to szanse.
Taka sytuacja byłaby bez precedensu. Od początku kadencji parlamentu bowiem większość sejmowa (PiS) z większością senacką (PO, Lewica, PSL) prowadzą niemal nieustanną wojnę. W ostatnich tygodniach przybrała ona na sile, ale teraz – jak wskazuje jeden z naszych rozmówców – "wygasa".
Przypomnijmy: poprzednią ustawę o wyborach korespondencyjnych przeforsowaną przez PiS w Sejmie większość senacka przetrzymywała miesiąc – czyli maksymalny ustawowo czas. Tym samym Senat w dużej mierze przyczynił się do tego, że wybory prezydenckie w maju się nie odbyły – wbrew oczekiwaniom rządzących. PiS oskarżało Senat – z marszałkiem Tomaszem Grodzkim na czele – o "obstrukcję", a media publiczne grzmiały o "zwłoce Senatu narażającej życie Polaków".
Dziś jednak wszystko wskazuje na to, że celowej obstrukcji większości senackiej nie będzie. Ba, Senat ustawę o wyborach może przyjąć już w przyszłym tygodniu, w związku z ewentualnym nowym kandydatem PO na prezydenta. Małgorzata Kidawa-Błońska, jak słychać nieoficjalnie, zrezygnuje ze startu, a cały proces wyborczy – zbieranie podpisów, rejestracja komitetu – zacznie się od nowa. O takim scenariuszu pisaliśmy w Wirtualnej Polsce w środę i czwartek.
Wybory prezydenckie. Piłka po stronie opozycji
Senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki podkreśla, że do wyborów w maju nie doszło z uwagi na fatalne prawo forsowane przez PiS. Dlatego właśnie pisowska ustawa miała utknąć w Senacie na miesiąc.
– To była zgodna z prawem i zdrowym rozsądkiem taktyka – przyznał polityk opozycji w TVN24.
Ale teraz jest inaczej. Nowa ustawa ws. wyborów prezydenckich w warunkach epidemii – przyjęta przez Sejm 12 maja – jest zdaniem senatora KO "dużo lepsza". Między innymi dlatego, że przywraca rolę Państwowej Komisji Wyborczej przy organizacji wyborów. – Senat powinien poważnie się zająć tą ustawą, przeanalizować ją i poprawić w niektórych aspektach - na to potrzebujemy pewnie tygodnia, dwóch – ocenia polityk opozycji.
– Liczę, że senacka większość wykaże się odpowiedzialnością za dobrą organizację i bezpieczne przeprowadzenie wyborów. Wiadomo, że im później ustawa zostanie uchwalona, tym większe będzie ryzyko perturbacji organizacyjnych, które mogą doprowadzić do niepotrzebnych zachorowań – powiedział w czwartek (14.05) w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Jarosław Gowin, zwolennik zmian w prawie wyborczym.
Jak dodał: – Piłka jest po stronie opozycji. 6 sierpnia kończy się kadencja prezydenta Dudy. Jeżeli wziąć pod uwagę, że po wyborach Sąd Najwyższy potrzebuje trzech tygodni na podjęcie uchwały o ważności wyborów, to w praktyce marszałek Witek ma do wyboru dwie daty: wybory prezydenckie 28 czerwca lub 5 lipca. To od tempa prac opozycyjnej większości senackiej zależy, czy kalendarz skonstruowany przez panią marszałek da ewentualnym nowym kandydatom jeden, czy też dwa tygodnie na zebranie podpisów.
Wybory prezydenckie 2020. Prezydent chce zgody ws. terminu i organizacji
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki o rozwiązaniu sytuacji wokół wyborów prezydenckich chciał nawet rozmawiać z samym Jarosławem Kaczyńskim. Prezes PiS jednak – jak wynika z naszych informacji – z Grodzkim spotykać się nie zamierza. Rzecznik partii rządzącej Radosław Fogiel przekazał nam, że oddelegowany do rozmów z marszałkiem Senatu z ramienia PiS może być szef senackiego klubu PiS Marek Martynowski.
Z Tomaszem Grodzkim spotkał się za to prezydent, któremu również zależy, by prace nad ustawą o wyborach przebiegały w dobrej atmosferze. – Organizacja wyborów prezydenckich wymaga ponadpartyjnego konsensusu – mówił nam przedstawiciel Kancelarii Prezydenta, gdy Andrzej Duda zapraszał marszałka Senatu na rozmowy.
Taki kompromis jest realny. Mimo pretensji opozycji do PiS za ekspresowe tempo uchwalania ustawy o wyborach w Sejmie w tym tygodniu – w 10 godzin, bez posiedzenia komisji i głosu apolitycznych ekspertów.
Obawy opozycji wzbudzają m.in. zapisane w ustawie kompetencje marszałek Sejmu. Elżbieta Witek (po zasięgnięciu opinii Państwowej Komisji Wyborczej) nie tylko określi termin nowych wyborów, ale określi "dni, w których upływają terminy wykonania czynności wyborczych". Dodatkowo marszałek Sejmu może te terminy zmienić, "mając na względzie sytuację epidemiczną". – To de facto możliwość naginania kampanii do swoich potrzeb politycznych i samowolne ustalanie jej reguł – przestrzega polityk opozycji.
Mimo to nadzieja na "cywilizowane" przeprowadzenie kampanii wyborczej – mimo iż będzie się ona odbywać, z uwagi na pandemię, w wyjątkowych, bezprecedensowych warunkach – wciąż istnieje.
– Poprawimy ustawę w Senacie i odeślemy możliwie szybko do Sejmu. To prawo trzeba wreszcie "klepnąć", a wybory zorganizować. Sprzątamy bałagan po PiS, nie mamy wyjścia, a lepszych rozwiązań już nie będzie – mówi jeden z senatorów Koalicji Obywatelskiej.
Jak dodaje: – Jeśli pogrążymy się w tej wojnie, wszyscy politycznie upadniemy. O państwie nie wspominając. Polacy nam tego nie wybaczą. A PiS niech rozliczą w wyborach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl