"Wybory do Dumy nieuczciwe; wybory prezydenta też będą takie"
Komentując wybory do Dumy Państwowej, lider Ruchu Praw Człowieka Lew Ponomariow podkreślił, że obrońcy praw człowieka w Rosji już od wielu miesięcy ostrzegali, że nie będą one prawomocne. Według niego, wyznaczone na 4 marca 2012 roku wybory prezydenckie również będą nieuczciwe i niesprawiedliwe.
04.12.2011 20:40
- Od dawna rozumieliśmy, że wybory upłyną pod znakiem łamania prawa wyborczego. Nadzieje związane z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem już ponad rok temu zaczęły topnieć, choć pozostawał jeszcze cień nadziei, że może on zechcieć ubiegać się o reelekcję; że może powstanie inna konfiguracja - zauważył.
Ponomariow zaznaczył, że właśnie dlatego we wrześniu 2010 roku powołana została do życia Rada Obrońców Praw Człowieka. - Chodziło o to, aby się skonsolidować, by móc wpływać na sytuację polityczną w kraju. W skład Rady weszli przywódcy najbardziej znanych organizacji pozarządowych, w tym Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, Memoriału, Ruchu Praw Człowieka i Akcji Obywatelskiej. Zaprosiliśmy też Gołos, organizację monitorująca wybory - wyjaśnił.
- I wystosowaliśmy list do Miedwiediewa, w którym napisaliśmy, że wybory będą sprawiedliwe, jeśli - po pierwsze - dopuszczone zostaną do nich partie opozycyjne, poczynając od Frontu Lewicy, a kończąc na liberalnej Partii Wolności Narodowej (Parnas). Napisaliśmy też, że zmiany muszą nastąpić w Centralnej Komisji Wyborczej, w której większą rolę winni odgrywać reprezentanci partii, rywalizujących w wyborach, a nie pracownicy sfery budżetowej i urzędnicy państwowi - powiedział przywódca Ruchu Praw Człowieka.
- Trzecim warunkiem było obniżenie wynoszącego obecnie 7 proc. progu wyborczego dla partii. Czwartym - zniesienie cenzury politycznej w mediach elektronicznych. W federalnych stacjach telewizyjnych istnieją bowiem listy ludzi, którzy nie mają tam prawa wstępu - dodał.
Ponomariow oznajmił, że prezydent nie odpowiedział na ten list. - Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. A rozwój wydarzeń pokazał, że żaden z tych postulatów nie został spełniony. Więcej - niedawne wybory municypalne w Petersburgu, w których o mandat starała się była gubernator Walentina Matwijenko, pokazały, że władza jest gotowa na wszystko, na dowolne złamanie ordynacji. W mieście nad Newą naruszenia były wręcz bezczelne - wskazał.
Lider Ruchu Praw Człowieka oświadczył, że "Miedwiediew przestał być liberałem; całe nadzieje z nim związane prysły". - Dlatego we wrześniu nasza Rada wystąpiła z kolejnym listem. Skierowaliśmy go do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Powiedzieliśmy w nim, że uważamy wybory parlamentarne za nieprawomocne i niesprawiedliwe - powiedział i dodał: "Nasze stanowisko jest więc znane od dawna".
Zdaniem Ponomariowa, "dokładnie tak samo będą wyglądały wybory prezydenckie". - Nie wydaje się możliwe, abyśmy do marca byli w stanie coś zmienić w klimacie politycznym. Myślę jednak, że popularność Władimira Putina będzie spadać. Oni nie mają już sposobów, by ją realnie zwiększać. Zostały im tylko fałszerstwa i prowokacje - podkreślił.
Przywódca Ruchu Praw Człowieka ocenił, że przyszłoroczne wybory Putin jeszcze zdoła wygrać. - Później zacznie się to, co najciekawsze. Nie wiemy, jak się będzie zachowywać gospodarka. Jeśli zacznie słabnąć, to wrócimy do sytuacji z początku lat 90. XX wieku. Jeżeli nastąpi krach, to ludzie wyjdą na ulice. Dlatego, że obecna władza nie ma już żadnej sakralności. Sakralności pod nazwą "Putin". Jest to bezsporne. Sakralność taką miała pięć, siedem lat temu. To już minęło - wskazał.
W opinii Ponomariowa, "dalej będzie tylko jeden problem - sprawić, żeby władza w sposób pokojowy przeszła w ręce jakiegoś politycznego establishmentu, opozycyjnego wobec obecnej ekipy na Kremlu".
- Nie wiadomo, jak to zrobić. Michaił Kasjanow wystąpił już z inicjatywą zwołania 12 grudnia w Moskwie "okrągłego stołu" przeciwników obecnej ekipy. Obawiam się, że zrobił to za wcześnie. Jeśli jednak nie będzie próbował manipulować tym zgromadzeniem, to wówczas - być może - coś z tego będzie. Generalnie taki okrągły stół jest potrzebny. Jest to bezsporne - podkreślił.
- Ludzie powinni przyjść ze wszystkich stron i się połączyć. Ale bez żadnych manipulacji. Nie może być jednej linii, jednego polityka, który będzie chciał dominować nad pozostałymi. Potrzebna jest zgoda. Jeśli uda nam się stworzyć taki "okrągły stół" i przyciągnąć postacie, zbliżone do władzy - a trwa już proces odchodzenia ludzi z bliskiego otoczenia Putina i Miedwiediewa - to może przez tę instytucję zdołamy powtórzyć doświadczenia Europy Środkowo-Wschodniej i odsunąć obecną ekipę od władzy - powiedział lider Ruchu Praw Człowieka.
Wyraził on też przekonanie, że "równocześnie obecnej ekipie trzeba będzie zagwarantować bezpieczeństwo". - Powiemy im: "nakradliście, ale nie będziemy was za to ścigać". Mam świadomość, że będzie to niepopularne wśród narodu, ale tylko w ten sposób można będzie zapobiec rozlewowi krwi. Słyszałem, że Kasjanow mówi mniej więcej to samo. Niektórzy inni opozycjoniści też tak mówią - oznajmił.
- Z drugiej strony - nie wiadomo, czy zdołamy zapobiec katastrofie. Ludzi myślących w ten sposób jest już sporo. Pytanie jednak, czy zdołamy zdobyć wystarczającą popularność i czy z inicjatywą tą wystąpimy we właściwym czasie, zanim dojdziemy do punktu, w którym powstrzymanie przemocy nie będzie już możliwe - oświadczył Ponomariow.
Podkreślił on także, iż "najstraszniejsze jest to, że Putin ma mózg 'siłowika', czyli człowieka ze struktur siłowych. - Może udawać liberała, ale gdy będzie musiał się bronić, odezwie się w nim instynkt "siłowika". Może odrzucić wszystko, co jest związane z liberalizmem, i uciec się do przemocy, łącznie ze strzelaniem do ludzi. To byłby najstraszniejszy scenariusz - zaznaczył przywódca Ruchu Praw Człowieka.
Ocenił on również, że "rola Zachodu w tym wszystkim będzie ogromna". - Tylko razem z Zachodem możemy całą tę machinę siłową odsunąć od rządzenia krajem. Jeśli Zachód to rozumie, ma poczucie odpowiedzialności, to nie będzie drugiego Monachium; można będzie coś zrobić. Wszelako na razie ze strony kierownictwa europejskiego widzę jedno wielkie Monachium - powiedział.
Lew Ponomariow zaznaczył, że "zagrożenie jest realne". - W Rosji istnieją już pojedyńcze totalitarne enklawy i instytucje. Absolutnie totalitarną instytucją są organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Są też totalitarne regiony, jak - na przykład - Czeczenia. Totalitaryzm powstanie bardzo szybko - przestrzegł.
Zauważył on zarazem, że rosyjscy obrońcy praw człowieka znaleźli poparcie w Parlamencie Europejskim. - Nawiązaliśmy kontakty z podkomisją praw człowieka PE. Wychodziliśmy z założenia, że Parlament Europejski może wpłynąć na sytuację. Wiedzieliśmy, że polityka poszczególnych krajów jest zależna od Putina. Mieliśmy świadomość, że rządy niektórych krajów europejskich zdradziły ideę walki o prawa człowieka w zamian za różne preferencje i porozumienia gospodarcze. Dlatego zwróciliśmy się do PE - poinformował lider Ruchu Praw Człowieka.
- Znaleźliśmy tam poparcie. Podkomisja we wczesnej fazie włączyła się do monitorowania wyborów. W lutym razem z nami przeprowadziła konferencję, poświęconą wyborom. Tam sformułowaliśmy warunki, po spełnieniu których moglibyśmy uznać wybory za zgodne z prawem i sprawiedliwe - przekazał.
Ponomariow podkreślił, że "ważne jest, że to wszystko mówią obrońcy praw człowieka, a nie politycy". - Swego czasu w łonie obrońców praw człowieka doszło nawet do rozłamu. Część mówiła, że nie należy wkraczać do polityki. Dzisiaj nie ma już rozłamu. Wszyscy mówią zgodnie, że w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, trzeba się zajmować polityką - powiedział.