Wyborczy zwierzyniec

Już niedługo żubr Maciek odwiedzający leśniczówkę Włodzimierza Cimoszewicza, kot Rudolf Lecha Kaczyńskiego i szczur Laurent Donalda Tuska mogą stać się sławne. W wyścigu do pałacu prezydenckiego obok polityków stają ich czworonożni pupile.

19.07.2005 | aktual.: 19.07.2005 08:53

Zagraniczne media od lat poświęcają równie wiele uwagi ulubionym zwierzakom prezydentów, co ich polityce zagranicznej. Również przez polską prasę przetaczała się swego czasu dyskusja o kłopotach zdrowotnych Saby, ukochanej suczki Kwaśniewskich. Zdaniem specjalistów od politycznego marketingu, ciepły stosunek do zwierząt nie tylko świadczy o charakterze polityka, ale też pozwala nawiązać bardziej familiarne stosunki z elektoratem. Co prawda wyborcy deklarują, że gatunek futrzaka ani to, jak się wabi, nie ma dla nich większego znaczenia, ale sprawa nie jest wcale błaha – jak twierdzą psychologowie, relacje z czworonogami wiele mówią o charakterze człowieka.

Znaczenie mają drobiazgi

– Wolimy psy, koty czy świnki morskie, w dzieciństwie ratowaliśmy ptaki z połamanymi skrzydłami czy może goniliśmy za kotem z tomahawkiem – wszystko to może świadczyć o osobowości.
– Ludzie z zaburzonym poczuciem bezpieczeństwa, podwyższonym poczuciem lęku trzymają zwierzęta obronne, groźne – mówi psycholog Małgorzata Orzeł. Wyborca ma więc prawo pytać o czworonogi pretendentów do fotela prezydenckiego. Co więcej, życzliwość wobec zwierząt może wpłynąć na notowania polityka.

– Polacy zrozumieli zależność między charakterem a stosunkiem do czworonogów – zauważa Janusz Czapiński – politycy to wykorzystują; fotka z pieskiem na kanapie albo w schronisku to element marketingu politycznego.
– Ludzie, którzy lubią zwierzaki, są pozytywniej postrzegani jako sympatyczni, otwarci, wyrozumiali, wrażliwsi na cudzy los – komentuje Orzeł.
Miłośnikiem zwierząt jest bez wątpienia Zbigniew Religa. – Kocha je i rozumie – mówi rzeczniczka kandydata Renata Szajda. – W biurze Religa trzyma akwarium z rybkami, które sam codziennie karmi. Kandydat, jak przystało na kardiochirurga, z troską pochyla się nad każdym cierpiącym – na działce od kilku lat dokarmia 9 zaprzyjaźnionych kotów, rezydujących tam od lat. – Pan senator karmi i głaszcze wszystkie naraz, ponieważ koty uwielbiają go i są szalenie przywiązane – śmieje się Szajda. Jak mówią osoby z otoczenia kandydata, Religa bardzo lubi psy; niestety, czworonogowi musiałby poświęcać dużo czasu.

Całe zoo

– W domu mam całe zoo – pięć psów, kilkanaście kotów, oczywiście zwierzęta hodowlane, mnóstwo ptaków – kuropatwy, przepiórki – opowiada Andrzej Lepper. – Zwierzaków jest tyle, że mam problemy ze spamiętaniem ich imion.
Większość inwentarza jest przeznaczona na cele hodowlane, ale część ptactwa ma darowane życie i swobodnie wędruje po gospodarstwie. Przewodniczący działa na rzecz poprawy losu zwierząt – inicjuje akcje przeciwko przemysłowemu tuczeniu drobiu i popiera kary za znęcanie się nad zwierzętami. – Jako jedyna osoba w Polsce mam medal Alberta Schweitzera – mówi z dumą Lepper. – To amerykańskie odznaczenie za działalność na rzecz ochrony zwierząt; odbierałem je na Kapitolu. Swoje przekonania zaszczepił dzieciom. – Córka przed wyjściem do szkoły karmi wszystkie psy i koty, to samo po powrocie; uważam, że kot powinien łapać myszy, ale dzieci i tak dopieszczają zwierzaki – opowiada Lepper. Jak sam mówi, nauczył dzieci czułości wobec zwierząt, ponieważ kto dba o zwierzę, zadba i o człowieka. Edukacja ekologiczna

Serca zwierzakom nie skąpi kandydatka demokratów Henryka Bochniarz. W domu ma 2 psy i 3 koty – relacjonuje Joanna Zaręba z biura prasowego. Wszystkie zwierzaki są chowane w cieplarnianych warunkach i jako pupilki całej rodziny pozwalają sobie na wiele. Bochniarz nie ogranicza się do czworonogów kanapowych – za namową córki zainteresowała się losem przeznaczonych na rzeź koni. Wspiera zajmującą się ratowaniem i rehabilitacją koni fundację Pegasus oraz angażuje w przedsięwzięcia mające na celu edukację ekologiczną dzieci. Bochniarz uważa, że świadomość ekologiczna jest równie ważna jak wskaźniki gospodarcze.

Człowiek puszczy

Pod względem świadomości ekologicznej wszystkich bije na głowę kandydat, którego decyzja o powrocie do polityki wyciągnęła z białowieskich ostępów. Włodzimierz Cimoszewicz wędruje po puszczy razem z jednym ze swoich jamników.
– W puszczy nie można się zgubić, podobnie jak na Manhattanie – mówił marszałek w wywiadzie dla portalu Psy.pl. – Początkowo bałem się puszczy, ale teraz znam ją dobrze. Świadczy o tym stały gość Cimoszewicza, żubr Maciek, który nawiedza leśniczówkę marszałka w poszukiwaniu codziennej porcji chleba. Pozostałe zwierzaki kandydata są mniej egzotyczne – jamniki Sekret i Symi oraz rezydujący w gospodarstwie owczarek niemiecki z gromadką kotów. Psy towarzyszą Cimoszewiczowi od zawsze – pierwszym psem w jego domu był terier; od tego czasu polityk zawsze trzyma w domu kilka czworonogów.

Pies z Palucha

Podobnie jak jego najgroźniejszy rywal, także Lech Kaczyński całym sercem opowiada się po stronie czworonogów.
– Bardzo lubię zwierzęta, podobnie jak moja małżonka. Psy i koty są z nami od wielu lat – opowiada Kaczyński. Domowe zoo prezydenta Warszawy jest całkiem pokaźne – warszawskie mieszkanie dzielą pies Tytus i kot Rudolf, zaś w sopockim domu kandydata mieszkają kocica Lula i suczka Moli. Lech Kaczyński angażuje się w działalność ekologiczną. Przygotowuje program pomocy bezdomnym zwierzętom, wspiera warszawskie schronisko Na Paluchu (Rudolf został przygarnięty właśnie z tego schroniska – podkreśla Kaczyński), powołał nawet pełnomocnika do spraw zwierząt w stolicy. Jak podaje portal Pies.pl, Kaczyński jeszcze za ministerialnych czasów wprowadził przepisy ułatwiające walkę z okrucieństwem wobec zwierząt, wraz z bratem założył Polską Fundację Ochrony Zwierząt.
– Zwierzęta są z nami bardzo zżyte, trudno mi wyobrazić sobie rodzinny dom bez ich obecności – twierdzi kandydat.

Pies, koty i szczur

Na tle prowadzących miniaturowe zoo konkurentów skromniej wypada Donald Tusk. Deklaruje co prawda w swoim biogramie, że zwierzaki zajmują w jego życiu ważne miejsce, jednak domowy zwierzyniec marszałka jest skromny – owczarek Szeryf oraz koty Pusia i Puzon to ulubieńcy rodziny; element egzotyki wnosi dopiero szczur Laurent. Pięć persów mamy

Mniej zaangażowany w ekologiczną działalność jest Liwiusz Ilasz. – Pan Ilasz jest miłośnikiem zwierząt, niestety, nie posiada żadnego – tłumaczy rzecznik Andrzej Sawicki. – Jego ulubione to psy i koty. Kandydat ma ciepły stosunek zwłaszcza do tych ostatnich. W jego rodzinnym domu zawsze były koty. Mama pana Ilasza ma w tej chwili pięć persów – opowiada Sawicki. Sam kandydat bardzo chciałby trzymać w domu jakieś zwierzę, jednak nawał obowiązków nie pozwala mu na takie ekstrawagancje. Podobnie jak Religa, Ilasz uważa, że jeśli nie można poświęcać zwierzęciu serca i uwagi, lepiej w ogóle zrezygnować z czworonoga.

Dzika fauna

Brakiem czasu tłumaczy się też Marek Borowski. – Lubimy przyrodę; na wakacjach zawsze staramy się obcować z naturą. Obserwujemy ptaki, a kiedy jesteśmy nad wodą – ryby – opowiada Halina Borowska. – Trzeba przyznać, że te ostatnie trafiają czasem na patelnię. Zoologiczne zainteresowania kandydata koncentrują się siłą rzeczy wokół dzikiej fauny. – Ani mąż, ani ja nie mamy czasu dla czworonoga, pochłania nas praca – mówi Borowska.

Z ludzką twarzą

– Ludzie polityki nie mówią wiele o zwierzętach, traktują takiego domownika jak coś naturalnego; świadczy to o normalności – mówi ekolog Dariusz Gzyra, szef Stowarzyszenia Empatia. – Chodzą pod krawatem, mówią różne rzeczy – zastanawia się nad politykami Gzyra – ale skoro dostrzegają coś więcej niż tylko walkę polityczną – może nie są tak bezwzględni? Może jednak mają ludzkie odruchy? – dodaje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)