Wyborczy wyścig ruszył. Trzy stany już głosują
Wyborczy wyścig w USA wystartował. Mieszkańcy trzech stanów - Minnesoty, Wirginii, Dakoty Południowej - mogą już zagłosować w wyborach prezydenckich. Amerykanie mają kilka możliwości, w jaki sposób mogą oddać swój głos.
W piątek mieszkańcy Wirginii jako pierwsi mogli oddać swój głos w tegorocznych wyborach prezydenckich. Już wtedy wokół urzędów w hrabstwach Stafford, Prince William czy Fairfax leżących na przedmieściach Waszyngtonu ustawiały się długie kolejki wyborców. Ten stan niegdyś był bastionem republikanów, teraz przewagę mają tam demokraci.
Jednak to nie jedyny sposób, w jaki można oddać swój głos. Mieszkańcy stanu mogą wysyłać głosy pocztą, oddawać głosy pocztowe lokalnym urzędom lub wrzucać je do specjalnie przeznaczonych do tego skrzynek. Głosowanie w takim trybie zakończy się trzy dni przed dniem wyborów - 2 listopada.
Wraz z wyborami prezydenckimi odbędą się wybory do Izby Reprezentantów, jednej trzeciej składu Senatu. W wielu stanach mieszkańcy wybiorą także gubernatorów, lokalne parlamenty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W piątek na podobnych zasadach rozpoczęło głosowanie w "republikańskiej" Dakocie Południowej oraz Minnesocie, której gubernatorem jest kandydat partii demokratycznej na wiceprezydenta Tim Walz.
W tym tygodniu mieszkańcy Karoliny Północnej i Pensylwanii otrzymają karty do głosowania. W tych stanach proces został opóźniony ze względu na skargi prawne niezależnego kandydata Roberta F. Kennedy'ego jr. Kennedy poparł w wyborach Trumpa i żąda usunięcia swojego nazwiska z kart w tych stanach.
Mieszkańcy Alabamy już dostali swoje karty do głosowania korespondencyjnego, jednak nie można wcześniej osobiście oddać głosu. Wczesne głosowanie w Illinois i Mississippi rozpocznie się w przyszłym tygodniu.
Wczesne głosowania i głosowanie pocztą w USA
Wczesne głosowanie i głosowanie pocztą - mimo że są one od dawna elementem procesu wyborczego w USA - związane były w 2020 r. z potężnymi kontrowersjami ze względu na oskarżenia Donalda Trumpa. Kandydat republikanów bezpodstawnie sugerował, że stanowią one mechanizmy pozwalające na fałszerstwa wyborcze.
Senator demokratów i były kandydat na wiceprezydenta Tim Kaine, zapytany o to, czy obawia się powtórki tego scenariusza, stwierdził, że o ile takich kłopotów nie spodziewa się w Wirginii, to do podobnego zamieszania może dojść w innych stanach, gdzie trwa zażarta walka, w tym m.in. w Georgii.
Entuzjazm jak i obawy
W Manassas do wczesnego głosowania zachęcali wyborców Kaine i szef senackiej komisji ds. wywiadu, senator Mark Warner. Zwrócili uwagę na entuzjazm, jaki widać wśród elektoratu partii. Zauważyli, że wyborczy wyścig będzie bardzo zacięty. Jednak przestrzegali przed ingerencją w wybory ze strony Rosji i Iranu.
Senator, który również walczy o reelekcję, przyznał, że martwią go próby wrogów Ameryki, by wpływać na proces wyborczy. - Są dwa typy ingerencji: próby manipulacji samym mechanizmem głosowania, z czym dotąd radzimy sobie dobrze, i sianie dezinformacji: to jest znacznie trudniejsze do skontrolowania. Najważniejsze więc, by wyborcy byli ostrożni, przyjmując na wiarę informacje, z którymi się spotykają - powiedział.
Wyniki w siedmiu stanach USA mogą zdecydować o zwycięstwie
Kaine uważa, że mimo że Harris w Wirginii wygrywa ze znaczną przewagą, to minimalne różnice głosów w siedmiu najbardziej wyrównanych stanach zadecydują o zwycięstwie.
- Brałem dziś udział w trzech wydarzeniach w trzech różnych miejscach w stanie. Wszędzie widać było, jak zmotywowani są nasi wyborcy i jakie duże były kolejki do głosowania - podkreślił polityk.