Wybór RPO i prezesa IPN: "Wymiana zakładników"
Rozgrywka wokół wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich i prezesa Instytutu Pamięci Narodowej może przypominać "wymianę zakładników" między PiS-em a opozycją. Jeśli Sejm wybierze profesora Marcina Wiącka na RPO, w Senacie może znaleźć się większość, by zaakceptować wybór doktora Karola Nawrockiego na prezesa IPN. Taki jest plan, ale obie strony sobie nie ufają.
PiS i opozycja obawiają się, że nawet jeśli wstępnie uda im się porozumieć w sprawie wyboru RPO i prezesa IPN, to jedna ze stron oszuka. Jak wynika z nieoficjalnych informacji WP, trwa przeciąganie liny, które z głosowań powinno odbyć się pierwsze: nad RPO czy prezesem IPN.
W wyścigu o urząd RPO walczą: senator niezależna Lida Staroń (popierana przez PiS) oraz profesor Marcin Wiącek z Uniwersytetu Warszawskiego (popierany przez KO, Lewicę, PSL, Polskę 2050, koło Polskie Sprawy, posłów niezrzeszonych oraz posłów Porozumienia Jarosława Gowina). Głosowanie w tej sprawie zaplanowano na 15 czerwca. Do skutecznego wyboru konieczna jest akceptacja Senatu.
W piątek Sejm wybrał doktora Karol Nawrockiego na prezesa IPN. Do objęcia funkcji również wymagana jest akceptacja Senatu. Izba wyższa musi zdecydować w tej sprawie do końca czerwca.
- Nie damy się nabrać PiS-owi. Senat na pewno nie będzie się spieszył z głosowaniem nad prezesem IPN. Jestem pewien, że będziemy czekali na rozstrzygnięcie w sprawie RPO i dopiero późnej zastanowimy się, co dalej – mówi nam nieoficjalnie jeden z senatorów większości. - Jeśli Sejm wybierze profesora Wiącka, to jestem przekonany, że znalezienie poparcia dla doktora Nawrockiego, będzie dużo łatwiejsze – dodaje polityk.
- To Senat najpierw powinien zaakceptować kandydaturę prezesa IPN, żeby móc rozmawiać o RPO – mówi nieoficjalnie poseł PiS. - Naszą kandydatką jest Lidia Staroń, ale trudno wykluczyć jakikolwiek scenariusz – dodaje polityk partii rządzącej.
Ostatnia szansa
Najbliższe dwa tygodnie to najprawdopodobniej ostatnia szansa na znalezienia politycznego kompromisu. Jeśli plan ”transakcji wiązanej” się nie powiedzie, to w lipcu nie będziemy mieli ani Rzecznika Praw Obywatelskich, ani prezesa Instytutu Pamięci Narodowej.
Pięcioletnia kadencja Jarosława Szarka w IPN dobiegnie końca 2 lipca. W związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sprawowania urzędu RPO po wygaśnięciu kadencji, Adam Bodnar pożegna się z funkcją 15 lipca. Co więcej, na mocy tego orzeczenia partia rządząca będzie mogła przygotować ustawę o tymczasowym zastępcy RPO. Takie rozwiązanie może przysporzyć rządzącym kolejnych problemów na arenie międzynarodowej, ponieważ konstytucja nie przewiduje funkcji pełniącego obowiązki RPO.
Kto zbuduje koalicję?
W zbudowaniu nieformalnej koalicji na rzecz wyboru RPO i prezesa IPN najważniejsza rola nie przypadnie największym ugrupowaniom. W związku z szerokim poparciem Marcina Wiącka na RPO, do jego wyboru konieczne jest przekonanie posłów Konfederacji. Dodatkowym buforem bezpieczeństwa byliby też posłowie z koła Pawła Kukiza.
Prawo i Sprawiedliwość ma świadomość, że w takim układzie i tak może być skazane na wizerunkową porażkę. Dlatego partia rządząca mogłaby dać zielone światło kilku swoim posłom, by poparli Marcina Wiącka, a nie Lidię Staroń. W zamian będą oczekiwali większości w Senacie dla prezesa IPN.
Mogą ją zapewnić przede wszystkim senatorowie PSL. Ludowcy wysłali nawet sygnał o gotowości do rozmów, bo w Sejmie wybór Karola Nawrockiego na prezesa IPN poparło trzech posłów tego ugrupowania – w tym wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski. Nasi rozmówcy podkreślają, że taki wynik głosowania nie jest przypadkowy.
Gotowość do rozmów jest wysyłana również ze strony rządzących. Po raz pierwszy posłowie PiS nie przekreślają kandydata opozycji na RPO. - Jesteśmy coraz bliżej wypracowania konsensusu w tej sprawie. Obecne kandydatury są już dużo bardziej akceptowalne dla szerokiego spektrum partii – stwierdził w piątek premier. Dotychczas żaden z ważnych polityków PiS nie przekreślił szans Marcina Wiącka. Rządzący jednocześnie wciąż deklarują poparcie Lidii Staroń.
Sytuacja senator niezależnej nie jest łatwa. Najpierw była przekonana, że otrzyma poparcie Porozumienia. Teraz jako kandydatka PiS-u, choć oficjalnie jest wspierana, to ma świadomość, że partia rządząca może ją poświęcić.
Polityczna układanka
Jak wynika z naszych informacji wytypowanie Marcina Wiącka jako kandydata na RPO nie było zaskoczeniem dla PiS-u. Jego nazwisko było sondowane przez PSL dużo wcześniej. Marcin Wiącek to jedna z osób rekomendowanych na RPO przez uczelniane rady wydziałów. Ludowcy chcieli, by w patowej sytuacji to środowisko naukowe mogło wskazywać kandydatury na Rzecznika. Pomysł nie uzyskał akceptacji, ale ludowcy korzystają z listy przekazanych im nazwisk.
Zbudowanie tak szerokiej koalicji wokół Marcina Wiącka okazało się możliwe w związku z napięciami w Zjednoczonej Prawicy. Według ustaleń Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina z początku maja, tym razem to Porozumienie miało wskazać kandydata koalicji na RPO. Ugrupowanie wybierało pomiędzy Lidią Staroń a profesorem Markiem Konopczyńskim.
Ostatecznie władze Porozumienia wskazały drugą z osób. Taki wybór nie był satysfakcjonujący dla dużego koalicjanta. W konsekwencji PiS ogłosiło, że nie poprze kandydatury profesora. Po tej deklaracji Marek Konopczyński wycofał się z wyścigu, a PiS wytypowało Lidię Staroń jako własną kandydatkę.
Postawa PiS-u nie spodobała się Gowinowi. W tej sytuacji poparcie Marcina Wiącka było okazją do okazania niezadowolenia. Co więcej, Porozumienie w ostatnich miesiącach korzystało z opinii prawnych profesora. To on sporządził ekspertyzę przy okazji wewnętrznego konfliktu z Adamem Bielanem. Profesor stwierdził w niej, że próba przejęcia Porozumienia była nielegalna.
W najbliższych dniach politycy PiS-u i opozycji przewidują serię nieformalnych konsultacji na temat możliwych rozwiązań. O wyborze RPO i prezesa IPN mogą zdecydować albo kuluarowe ustalenia, albo dzieło przypadku. Ugodę może utrudniać brak wzajemnego zaufania. PiS boi się wizerunkowej porażki i kolejnych pęknięć w Zjednoczonej Prawicy. Opozycja obawia się, że kolejny raz zostanie rozegrana przez rządzących. Jednak w ostatnich latach szansa na współpracę pomiędzy tak różnymi stronami sceny politycznej, nie była tak blisko.