www.normalnykraj.pl
Łączy ich Internet i niezgoda na Rywinlandię. Czy wchodzące do życia publicznego pokolenie tchnie nowego ducha w polską rzeczywistość? - czytamy w najnowszym Newsweeku.
21.02.2005 | aktual.: 21.02.2005 09:27
Nazwano ich generacją NIC. Pokoleniem straconej szansy i ideowej pustki. To skąd nagle się wzięli na antyglobalistycznych manifestacjach? Skąd tysiące polskich studentów na kijowskim Majdanie? Dlaczego wpadło im do głowy, żeby przyjść pod "Rzeczpospolitą" i krzyczeć w obronie Bronisława Wildsteina? Albo stawić się na procesie Doroty Nieznalskiej. Kto im namalował te plakaty?
Jeszcze dwa-trzy lata temu media i socjolodzy prześcigali się w wymyślaniu dla nich kryptonimów. Pokolenie ego. Generacja zabawy. Bez wielkich celów, ideałów. I bez iskry buntu w sobie. Bo też przeciw czemu mieli się buntować? W latach wielkich przemian gospodarczych, otwarcia się świata wszystko wydawało się proste i łatwe do osiągnięcia. Starsi - w powyciąganych swetrach, wychowani na strajkach i styropianie, kpili z ich nadmiernie szykownych garniturów, zamiłowania do pieniędzy, kariery i telefonów komórkowych.
Ale nagle, pod koniec lat 90., kanały awansu zatkały się. Ogromne bezrobocie uświadomiło, że nie wszystko jest do osiągnięcia. Zobaczyli korupcję, układy, nepotyzm na każdym szczeblu władzy, a nawet na uczelniach. Wszystko to sprawiło, że młodzi, wykształceni i ambitni poczuli się zepchnięci na boczny tor. I to państwo, które dotąd jakby nie istniało, zaczęło mocno uwierać. Mają po 20-30 lat. Zamiast organizować szalone zabawy i weekendowe wypady, zakładają stowarzyszenia o znamiennych nazwach: Stop Korupcji, Normalne Państwo, Fair Play.