"Wtedy dopiero powinniśmy się martwić". Ekspert komentuje decyzję Rosji ws. polskich dyplomatów
Rosja poinformowała w piątek, że pięciu pracowników ambasady RP w Moskwie zostało uznanych za osoby niepożądane i mają oni opuścić Rosję do 15 maja. - Ta decyzja nie zaskakuje, ale może być wstępem do poważniejszej eskalacji - komentuje dr Agnieszka Bryc z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dr Agnieszka Bryc mówi, że piątkowej decyzji Rosjan można się było spodziewać i że była ona kwestią czasu. - To jest działanie, które wpisuje się w kryzys, który obserwujemy ostatnio na linii Moskwa-Zachód. Reakcja Rosji jest odpowiedzią na decyzję Polski, tak działa dyplomacja. Jeśli konflikt będzie dalej eskalował, to można spodziewać się, że Rosjanie wykorzystają każdy pretekst, żeby wydalić kolejnych dyplomatów - komentuje ekspertka.
Niebezpieczny początek
Według dr Bryc na razie to gra dyplomatyczna, której byliśmy już świadkami w przeszłości. - Martwić powinniśmy się dopiero, gdyby doszło do zredukowania placówek do minimum, tak jak to stało się w czwartek w przypadku Czech - podkreśla. - To co się dziś dzieje jest tylko epizodem trwającego od dawna kryzysu i nie należy tego rozpatrywać pod kątem tego, co było pierwsze, jajko czy kura, to zdarza się cyklicznie - mówi dr Bryc.
Na początku tego miesiąca Warszawa wydaliła trzech rosyjskich dyplomatów, tłumacząc, że byli zaangażowani w "działania na szkodę Rzeczpospolitej Polskiej". Rosyjskie MSZ uznało tę decyzję jako bezzasadną, która została podjęta "pod absurdalnym pretekstem wyrażenia solidarności ze Stanami Zjednoczonymi".
Rosja kontra reszta świata
W ostatnich tygodniach kilka innych krajów również wydaliło rosyjskich dyplomatów. Poza Polską i Stanami Zjednoczonymi na podobny krok zdecydowały się także Czechy, Słowacja, Bułgaria i Ukraina.
Szczególnie napięta sytuacja dyplomatyczna jest ostatnio na wspomnianej linii Praga-Moskwa. W czwartek Czechy podjęły decyzję o wyproszeniu kolejnych 70 dyplomatów z placówki ambasady rosyjskiej w Pradze. Ma to związek z ustaleniami tamtejszych władz w sprawie wybuchu w składzie amunicji w 2014 roku, za którym miały stać rosyjskie służby.
Rosja-Ukraina. Tomasz Siemoniak alarmuje: trzeba być bardzo ostrożnym
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski