Wszyscy ziomale Nergala
Nazizm ma w Polsce wielu zwolenników. Nie chodzi, wbrew temu, o czym zapewniają prorządowi publicyści, o jakieś skrajnie prawicowe grupki, ale o obrońców Adama Darskiego, ksywa Holokausto, którzy od wielu tygodni przekonują, że jest on artystą, z którego trzeba być dumnym. Nie przeszkadza im, że jego poglądy są nie tylko satanistyczne, lecz także nazistowskie.
Gdy w Jedwabnem ktoś – nie ma w tym momencie znaczenie kto – sprofanował pomnik, natychmiast podniósł się gigantyczny krzyk. Wojciech Czuchnowski, Paweł Wroński, Grzegorz Sroczyński przekonywali, że politycy prawicy i publicyści IV RP muszą natychmiast zabrać głos i przeprosić, wyrazić żal, skruchę, a najlepiej założyć worki pokutne na głowy i uznać, że Adam Michnik wielkim Polakiem jest i ma rację w sprawie walki z antysemityzmem. Gdy jednak krótko potem facet, który na pseudonim artystyczny wybrał sobie nawiązujące do gigantycznej rzezi Żydów słowo „Holokausto”, trafił do telewizji, nikomu to nie przeszkadzało. Wroński apelował – z właściwym swojemu środowisku wyczuciem kultury – byśmy „odp... się od Nergala”, Katarzyna Wiśniewska (to taka pani, która uznaje się za katoliczkę w „GW”) przekonywała, że katolicy powinni być dumni z tego, że mamy taki fantastyczny towar eksportowy, jak „Holokausto”. A jeden z kluczowych przedstawicieli salonu przekonywał mnie, że pseudonim ten dowodzi, że Nergal jest w
porządku, bowiem „przyp... równo wszystkim”.
Też bym sobie Biblię podarła
To masowe poparcie dla pop-nazisty, i nikt nawet specjalnie tego nie ukrywa, wynika zaś z tego, że Darski ostro i jednoznacznie atakuje chrześcijaństwo i Kościół, które – nie ma co ukrywać – są obecnie na celowniku liberalno-laickich mediów, ale coraz częściej także państwa. Skończył się już dla Kościoła i wartości chrześcijańskich czas ochronny. Jak pokazały ostatnie wyroki sądowe: można już profanować krzyż, budując go z puszek po piwie, można drzeć Biblię i krzyczeć, że jest ona g...
Ziomale Nergala (by posłużyć się niezwykle trafnym określeniem Sławomira Nowaka) wcale już tego nie ukrywają. – Ja osobiście nieraz też mam ochotę podrzeć Biblię za pełne agresywnych i nawołujących do przemocy treści... – przyznała w rozmowie z „Super Ekspressem” prof. Magdalena Środa. Jeśli zaś pani profesor nie ulżyła sobie w ten sposób, to nawet nie dlatego, że szanuje poglądy innych, rozumie, że darcie Biblii może kogoś obrażać. Takie opinie są jej obce. Ona zwyczajnie nie odwołuje się do tego typu gestów. A cała dyskusja uświadomiła jej, że „bardziej niebezpieczne niż Nergal wydaje się głoszenie misji w oparciu o wartości chrześcijańskie. TVP powinna być otwarta na rozmaite poglądy” – prof. Środa kwituje bojkot TVP.
Dla ułatwienie warto przypomnieć, jakie to inne wartości głosi Darski. Otóż odrzuca on dekalog (co powiedział w wywiadzie dla „Newsweeka”), głosi pochwałę morderców (wprawdzie św. Wojciecha), uznaje, że można obrażać wszystkich i każdego (także ofiary Holokaustu), głosi pochwałę mocy, która – jakiś czas temu – zakończyła się nazizmem, i wreszcie odwołuje się do symboliki, w imię której składa się ofiary z ludzi. Czy zdaniem profesor Środy to też jest akceptowalne? Czy publiczna telewizja powinna być otwarta na takie poglądy? A jeśli tak, to kiedy pani Środa wystąpi do TVP o wprowadzenie do debat partyjnych przedstawicieli Narodowego Odrodzenia Polski i skinów?
Katoliccy ziomale satanisty
Ale darcie Biblii czy obrażanie ofiar Holokaustu wspiera nie tylko znana ze swoich antychrześcijańskich obsesji Środa, lecz także były dziennikarz katolicki, ojciec piątki dzieci Juliusz Braun. Jego zdaniem również nie ma nic złego w tym, że Nergal występuje w publicznej telewizji. A Jan Dworak wręcz zaczął namawiać biskupów, by wycofali się z apeli o bojkot abonamentu, zamiast nich zaś wezwali ludzi do płacenia daniny na Nergala. Nie brakuje także kumpli satanisty wśród polityków PO. I nie chodzi tylko o wychowanka ruchu oazowego Sławomira Nowaka (tu trudno nie zgodzić się z Łukaszem Warzechą, że nie można wymagać od tego człowieka, by wiedział, co mówi, bo jest na to za głupi), który oznajmił, że Nergal jest jego ziomalem, lecz także o posła Marka Wójcika (notabene co tydzień w kościele i chętnie pokazuje się na uroczystościach), który podczas posiedzenia rady nadzorczej TVP głosował przeciw wyrzuceniu Darskiego z TVP, czy Iwonę Śledzińską-Katarasińską, która wyszła z sali obrad, byle tylko nie zagłosować
za wyrzuceniem Nergala z TVP lub przeciw niemu. Satanizm wspierają także prezydent Bronisław Komorowski, chętnie odwołujący się do swojego katolicyzmu, który nie znalazł dość czasu, by zająć się tą sprawą, by przywołać do porządku wprowadzonych przez siebie do telewizji publicznej pracowników, i nawet nie odniósł się do wypowiedzi swojego podwładnego z Kancelarii Prezydenta – Sławomira Nowaka. Kilka dni później, opinię podobną do nowakowej wyraził prof. Tomasz Nałęcz, dla którego Nergal jest „krajanem”. Profesor uznał też, że wyeliminowanie człowieka drącego Biblię w telewizji publicznej byłoby niezgodne z zasadami chrześcijaństwa. – Jeśli takie widowiska są organizowane, przychodzi na te widowiska określona publiczność, akceptuje takie widowiska, jeśli – bo przecież ta sprawa też miała, o ile dobrze pamiętam, proszę mnie poprawić, swój finał sądowy. Jeśli w tym nie ma przestępstwa, jeśli sąd nie dopatruje się w tym przestępstwa, to moim zdaniem to jest rzecz niedopuszczalna. Najbardziej niebezpieczne rzeczy
w historii rodziły się wtedy, kiedy większość, nawet zdecydowana, a już nie daj Boże mniejszość, dopuszczała w przestrzeni publicznej tylko swoje zachowania, wszystkie inne uważała za naganne, za niedopuszczalne, istotą europejskiej tolerancji, tolerancji zbudowanej przecież na korzeniach chrześcijańskich – podkreślał Nałęcz, w kilka dni po wypowiedzi Nowaka. Trudno więc nie zadać pytania, czy prezydentowi nie przeszkadza, że publiczna telewizja promuje satanizm i wolę mocy, a jego pracownicy nie tylko to tolerują, ale wręcz wychwalają?
Wola mocy w popkulturowym opakowaniu
Obrońcy Nergala próbują przekonywać, że ich idol nie jest ani satanistą, ani nazistą, a jedynie posługującym się pewnymi kliszami artystą. Niestety ich opiniom przeczą wypowiedzi (już nie artystyczne, ale całkowicie osobiste w wywiadach) Darskiego. On wcale nie ukrywa, że wyznaje pewien rodzaj intelektualnego satanizmu. Według jego koncepcji szatan jest symbolem, który pokazuje moc człowieka, który wyzwolony jest z okowów religii. I dokładnie taką samą (tylko nieco głębszą) teorię głosił La Vey, ojciec współczesnego satanizmu. Jego istotą jest wezwanie do ubóstwienia człowieka i uwolnienia go od religii i moralności. Jedyną wartością ma być tu samowola człowieka.
I właśnie z tego światopoglądu wynika wrogość wobec chrześcijaństwa i Słowa Bożego. Nergal nie drze Biblii, bo nie odpowiada mu jej przekaz, on ją profanuje, bowiem reprezentuje wszystko, co jest mu wrogie. Pismo Święte przypomina, że człowiek nie jest Bogiem, że nie on ustanawia normy, a moc czy jej wola nie mogą być wartością najwyższą. I właśnie ten przekaz jest czymś przeciw czemu występuje Darski. I trzeba sobie powiedzieć zupełnie jasno, że opinie takie są wspólne zarówno satanistom, jak i nazistom. Obie te grupy występowały przeciw chrześcijaństwu, które było dla nich religią słabych, odbierających wolność silnym. Jeśli dobrze wczytać się w wywiady Nergala – to on właśnie taki przekaz formułuje. A jego obrońcy otwarcie go wspierają.
Chrześcijanin nie może jednak zatrzymać się tylko na poziomie idei. My mamy świadomość, że niezależnie od intencji Darskiego, posługując się pewnymi symbolami, znakami czy słowami, przyzywa realną osobę, jaką jest szatan. Zły nie ma poczucia humoru i przychodzi, kiedy jest wzywany, zwodząc nie tylko samego Darskiego, ale i jego słuchaczy czy obrońców. Za udostępnienie Darskiemu możliwości działania odpowiadają zaś także wszyscy jego ziomale. To oni sprawiają, że zły może działać jawnie, bez obciachu, także w publicznych mediach. I zwodzić nowych ludzi.
(...) Tomasz P. Terlikowski