Wszczął alarm bombowy, żeby zwolnić koleżankę z klasówki
Policjanci zatrzymali 17-letniego mieszkańca
Mysłowic, który powiadomił o rzekomym podłożeniu ładunku
wybuchowego w jednym z miejscowych gimnazjów. Tłumaczył potem, że
chciał w ten sposób zwolnić z zajęć swoją dziewczynę, która miała
zaplanowaną na ten dzień klasówkę.
Sprawcy mogą teraz grozić nawet dwa lata więzienia i zobowiązanie do pokrycia kosztów akcji. Został objęty policyjnym dozorem- poinformował Jacek Pytel z zespołu prasowego śląskiej policji.
W czwartek rano dyrekcja gimnazjum została powiadomiona przez anonimowego wówczas rozmówcę o podłożeniu ładunku wybuchowego w budynku szkoły. Zapadła decyzja o ewakuacji ok. 600 uczniów i prawie 100 osób personelu.
Funkcjonariusze mysłowickiej komendy zabezpieczyli teren. Policyjni pirotechnicy przez prawie trzy godziny przeszukiwali budynek, nie znajdując żadnej bomby. Funkcjonariusze pionu kryminalnego zajęli się poszukiwaniem sprawcy alarmu. Jeszcze tego samego dnia zidentyfikowali właściciela telefonu komórkowego, z którego dzwoniono.
Okazało się, że uczeń szkoły swoją "komórkę" pożyczył koledze. Zatrzymany 17-latek mówił, że wywołując alarm chciał w ten sposób "zwolnić" z zajęć i mającej się odbyć w tym dniu klasówki swoją dziewczynę - powiedział Pytel.
Przysługa nie odniosła zamierzonego rezultatu. Pomimo tego, że w tym dniu zajęcia zostały odwołane, uczniowie będą musieli je odpracować w sobotę- podsumował Pytel.