Wstrząsający obraz wojny. Dzieci same zorganizowały punkt kontrolny pod Kijowem
Małe dzieci - wśród nich jest m.in. 5-letni chłopczyk - w swojej rodzimej miejscowości pod Kijowem utworzyły punkt kontrolny, okopy i schron. Na zmianę pełną wartę i przeprowadzają kontrole aut, wjeżdżających do miasta.
03.06.2022 08:04
Bestialska wojna, rozpętana przez Rosję przeciw Ukrainie, w ogromny stopniu dotyka dzieci. 1 czerwca partia Wołodymyra Zełenskiego Sługa Narodu opublikowała film z okazji Dnia Dziecka. Jest to wstrząsający materiał ukazujący, w jak tragicznych warunkach żyją dziś ukraińskie dzieci - będąc w ciągłym zagrożeniu ze strony rosyjskiej agresji. "Rosyjska inwazja pozbawiła ich normalnego dzieciństwa, przyjaciół, przedszkola, szkoły, matki lub ojca, a czasem i życia" - napisano w opisie materiału na Telegramie.
Do tej pory, w wyniku rosyjskiej inwazji tysiące ukraińskich dzieci zostało rannych, okaleczonych lub na zawsze straciło swoich rodziców. Według ukraińskiej Prokuratury Generalnej, od napaści Rosji n24 lutego br. łącznie ponad 689 dzieci zostało rannych, z czego 243 zmarło. Należy również podkreślić, że rosyjscy agresorzy siłą wywieźli z Ukrainy łącznie 230 tysięcy dzieci.
Dramat najmłodszych w Ukrainie wciąż trwa, ponieważ wyżej przedstawione dane nie są ostateczne. Wciąż zbierane są statystyki m.in. z terenów obecnie tymczasowo okupowanych przez Rosjan lub niedawno wyzwolonych przez ukraińską armię z rąk najeźdźców.
Ukraińskie dzieci same zbudowany punkt kontrolny, okopy i schron
Tragedia wojny powoduje też, że bardzo małe dzieci wchodzą w role dorosłych. Polska Agencja Prasowała opisała historię kilku małych obrońców spod Kijowa, którzy sami zorganizowali punkt kontrolny. Swoją historię opowiedział 12-letni Walik i 5-letni Andrij. Chłopcy na własnym posterunku koło swojego domu pomagają ukraińskim żołnierzom kontrolować samochody wjeżdżające do podkijowskiej miejscowości. Na pytanie czego najbardziej potrzebują, odpowiedzieli: broni.
Domy chłopców znajdują się na przedmieściach Kijowa, tuż obok mostu prowadzącego w kierunku stolicy. Kiedy rosyjska armia próbowała przedostać się do Kijowa, most stał się centrum walk. Linię obrony zorganizowali nie tylko ukraińscy żołnierze, ale i miejscowi mieszkańcy. Ostatecznie most został wysadzony w powietrze przez siły ukraińskie.
Wówczas dzieci również chciały bronić swoich domów i podwórek. Przed bramą wjazdową mali chłopcy zbudowali posterunek wojskowy, układając m.in. worki z piaskiem. Zmieniają się między sobą podczas pełnienia warty. Kontrolują auta wjeżdżające do miejscowości. Żaden kierowca ich nie lekceważy - podaje PAP, tylko zatrzymuje się, posłusznie legitymuje i wskazuje, dokąd jedzie.
"To młodzi patrioci"
- Porządek musi być, a żołnierze nie na wszystko mają czas - powiedziały dzieci w rozmowie z agencją.
Zaangażowanie chłopców skomentował też ojciec 5-letniego Andrija. Podkreślił, że jest to niby zabawa, ale mówił też o dumie ze swojego dziecka.
- To młodzi patrioci. Właśnie tak chcemy wychować nasze dzieci, aby kochały ojczyznę od najmłodszych lat - powiedział.
Zaznacza, że obecnie sytuacja w wojsku jest ciężka, brakuje broni, odzieży, leków. - Dlatego każdy pomaga, jak może - dodał.
Mali chłopcy w stworzonym przez siebie punkcie kontrolnym stróżują ubrani w dziecięce kamizelki wojskowe, mają plastikową broń i kartonowe pociski Javelin.
Dzieci pilnujące wjazdu do podkijowskiej miejscowości: brakuje nam broni
- Brakuje nam tylko profesjonalnej broni i kompletnego ubrania wojskowego - odpowiedzieli pytani, czy można im kupić czekoladę lub inne słodycze. Dzieci powiedziały też, że nie chcą nic dla siebie, chcą pomagać innym.
- Jak tylko moglibyśmy zbierać pieniądze to byśmy je zbierali, wtedy pomoglibyśmy wszystko kupić, ale nam zabronili. Nie możemy zbierać pieniędzy - powiedział dziennikarkom jeden z chłopców. Dziecko wskazało też drugi punkt kontrolny, wokół którego chłopcy wykopali również okopy i schron.
- Często tu stoimy i patrolujemy, bo kiedy otworzyli już most w stronę Kijowa to można tędy przejeżdżać. Kierowcy myślą, że trzeba jeździć naokoło. Drogi nie możemy tak po prostu zamknąć, dlatego nasz patrol pokazuje kierowcom jak jechać - powiedział 12-letni Walik.
W ciągu dnia nie tylko jesteśmy na punkcie kontrolnym, ale także robimy to, co wszyscy żołnierze, na przykład pomagamy układać worki z piaskiem, a wcześniej pomagaliśmy sprzątać domy, które zniszczyła rakieta - mówił z kolei 5-latek.
- Ostatnio wojskowi wzięli nas z kolegą do swej bazy, mogliśmy zobaczyć jak ona wygląda. Bardzo nam się podobało. Żołnierze razem z nami pracują, a my składamy im codziennie raport z tego co się koło nas dzieje - opowiadał natomiast 12-latek. Chłopczyk zapytany o to, jak długo zamierzają pełnić wartę w punkcie kontrolnym, odpowiedział: "tyle, ile będzie trzeba".
Źródło: PAP/Daria Kania/Agnieszka Gorczyca/Telegram
Przeczytaj także: