To nie koniec zwolnień u polskiego giganta. Wstrząs dla miasta
Chiński właściciel Fabryki Łożysk Tocznych w Kraśniku zwolnił już 81 pracowników, ale to dopiero początek, bo w planach na ten rok są kolejne zwolnienia nawet do 230 osób - dowiedziała się Wirtualna Polska. - Dla Kraśnika to jest naprawę wstrząs - komentuje burmistrz miasta Krzysztof Staruch.
O zwolnieniach grupowych w Fabryce Łożysk Tocznych w Kraśniku pisaliśmy w sobotę. Początkowo zakład miał zwolnić 120 osób, ale po negocjacjach ze stroną związkową stanęło na 81. Zwolnienia grupowe zostały zgłoszone do Powiatowego Urzędu Pracy i już się rozpoczęły.
- To jest firma miastotwórcza, utrzymuje miasto ze swoich podatków, daje zatrudnienie, też firmom, które współpracują z fabryką - komentował w rozmowie z WP Artur Żarnoch, przewodniczący Związku Zawodowego Metalowcy w FŁT w Kraśniku.
Okazuje się, że rozpoczęte już zwolnienia, to nie koniec. Po publikacji WP, przedstawiciele Fabryki Łożysk Tocznych zapowiedzieli, że jeszcze w tym roku dojdzie do kolejnych zwolnień grupowych w Kraśniku.
- Planowana jest druga tura zwolnień, która zgodnie z pierwotnym planem mogłaby objąć do 230 pracowników - mówi WP Andrzej Zbróg, dyrektor ds. Zarządzania Zasobami Ludzkimi w FŁT w Kraśniku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biedronka w Polsce droższa od słowackiej? Porównaliśmy ceny
Drugi etap zwolnień ma się odbyć jeszcze przed końcem czerwca, ale możliwe, że zostanie to nieco przesunięte w czasie.
- Będziemy robić wszystko, żeby te zwolnienia grupowe minimalizować - zapowiada Andrzej Zbróg i dodaje, że już w pierwszej turze skorzystano z możliwości przeniesienia części działań wykonywanych przez firmy zewnętrzne do samych osób zatrudnionych w FŁT. Chodzi np. o transport na terenie spółki. 65 pracowników fabryki mogło się przekwalifikować, zdobywając uprawnienia do prowadzenia wózków widłowego.
FŁT wyjaśnia dlaczego zwalnia
Kraśnicka fabryka zajmuje się produkcją łożysk, które trafiają do branży motoryzacyjnej, rolniczej, maszyn przemysłowych, górniczej i odnawialnych źródeł energii.
Jak tłumaczy przedstawiciel fabryki, przyczyną zwolnień grupowych jest trudna sytuacja ekonomiczna, wynikająca głównie z wysokich kosztów energii elektrycznej oraz restrykcyjnych wymogów środowiskowych związanych z tzw. Zielonym Ładem Unii Europejskiej.
- Rosnące ceny prądu oraz konieczność kosztownych inwestycji w ograniczenie emisji dwutlenku węgla znacznie zwiększają koszty produkcji. Dodatkowo presję ekonomiczną pogłębiają rosnące wynagrodzenia minimalne oraz wysokie obciążenia podatkowe, które sprawiają, że zakład przestaje być konkurencyjny cenowo - wskazuje Andrzej Zbróg.
Kraśnicka firma poszukuje nowych kontrahentów, wdraża oszczędności i nowy system wynagradzania, powiązany z efektywnością pracowników. Przedstawiciel FŁT w Kraśniku zapowiada, że właściciel nie planuje jej zamykać. Przyznaje jednak, że planowany jest proces "przenoszenia produkcji wybranych komponentów do (...) dostawców zewnętrznych".
Z nieoficjalnych ustaleń WP wynika, że chodzi np. o importowanie stali łożyskowej aż z Chin. Tam koszty energii oraz pracownicze są znacznie niższe.
W Kraśniku liczą na Mesko
Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku powstała w 1938 roku i przez dziesięciolecia należała do państwa. W 2013 roku Agencja Rozwoju Przemysłu sprzedała ją spółce kontrolowanej przez chiński koncern Tri-Ring Group. W momencie transakcji 12 lat temu pracowało tu ponad dwa tys. osób. Ostatnio, jeszcze przed rozpoczęciem zwolnień, już niewiele ponad tysiąc.
- Dla Kraśnika to jest naprawdę wstrząs. Bardzo zła wiadomość, która na pewno będzie miała negatywny wpływ na rynek pracy w mieście. Dwukrotnie spotykałem się z zarządem fabryki i prosiłem o zminimalizowanie tych zwolnień - mówi WP burmistrz Kraśnika Krzysztof Staruch (PiS).
Dodaje, że jednym z pomysłów na pomoc zwalnianym jest rozwijające swoją działalność w Kraśniku państwowe Mesko. To firma zbrojeniowa ze Skarżyska-Kamiennej, która kupiła w ostatnim czasie dwie działki w Kraśniku, jedną od miasta, a drugą od samej Fabryki Łożysk Tocznych.
Najbardziej żal jest tej wykwalifikowanej kadry, która potrafi pracować na skomplikowanych maszynach. Mam nadzieję, że zbrojeniówka, która u nas się rozbudowuje, zatrudni przynajmniej część tych pracowników.
- To bardzo trudna sytuacja dla Kraśnika. Nie mamy wpływu na chińskiego właściciela, jeżeli chodzi o ich decyzje. Tutaj trzeba robić wszystko, żeby tym zwalnianym ludziom tworzyć nowe szanse. Tym krokiem może być rozwój Mesko - mówi WP Andrzej Maj (PSL), wicewojewoda lubelski i były starosta kraśnicki.
Jesienią ub. roku Mesko ogłosiło, że zbuduje w Kraśniku fabrykę korpusów nowej amunicji kalibru 155 mm. Właśnie dlatego również Fabryka Łożysk Tocznych podjęła rozmowy z polską firmą zbrojeniową.
- Rozmawialiśmy z nimi o tym, że jest potencjał, aby część naszych pracowników przenieść do pracy u nich. Albo, żeby znaleźć jakąś formę współpracy między nami, a Mesko, żebyśmy mogli produkować i przygotować coś dla nich, co spowodowałoby, że część pracowników może zachować pracę u nas - mówi Andrzej Zbróg.
Burmistrz Kraśnika zapowiada "ruszenie w Polskę" i zainteresowanie problemem miasta polityków i potencjalnych przedsiębiorców, bo po realizacji zapowiedzi Fabryki Łożysk Tocznych odnośnie zwolnień, mogą się pojawić nowe tereny inwestycyjne w mieście. Zakład ma dużo nieruchomości, które po redukcji działalności będą mogły zostać sprzedane potencjalnym inwestorom. Na to liczy samorządowiec.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl