WSI chciały zniszczyć Wełnę
"Rzeczpospolita" pisze, że mafia próbowała
skompromitować prokuratora, który tropił jej przestępstwa. Kiedy
to się nie udało, mafiosi sięgnęli po pomoc... Wojskowych Służb
Informacyjnych
Tak ustaliła Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga, która prowadzi śledztwo w sprawie prowokacji wobec Marka Wełny. - Sprawdzamy, czy WSI brały udział w przestępstwie, które miało być wymierzone w tego prokuratora - potwierdza w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Konrad Kornatowski, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Krakowski prokurator Marek Wełna w ostatnich latach stał się postrachem mafii paliwowych. Odkrył między innymi, że w praniu pieniędzy z przestępstw paliwowych brali udział wojskowi, a mafia miesza paliwa m.in. w bazach wynajmowanych od armii. Gdy z prokuratury zaczęły wyciekać informacje, że śledztwo Wełny potwierdza udział wojskowych i żołnierzy WSI w przestępstwach, mafia paliwowa postanowiła sięgnąć po pomoc wojskowego wywiadu.
W jaki sposób WSI zostały wciągnięte w spisek przeciwko Wełnie? W grudniu 2005 r. prokurator odebrał telefon od mężczyzny, który podał się za współpracownika WSI ("Rzeczpospolita" opisywała to pod koniec roku). Tajemniczy mężczyzna twierdził, że wojskowe służby specjalne przygotowały prowokację, która go skompromituje. W trakcie swojego procesu podwładny jednego z mafiosów, Dariusz P., a z nim kilku świadków podsuniętych przez WSI zeznają, że Wełna wziął łapówkę za zwolnienie z aresztu paliwowego barona Piotra K. Według mężczyzny świadkowie mieli być tak wyszkoleni przez WSI, aby nawet wykrywacz kłamstw nie wykazał, że nie mówią prawdy.
Wełna po rozmowie sporządził notatkę, którą zajęła się warszawska prokuratura. Po przesłuchaniu pierwszych świadków (w tym samego Wełny) sensacyjne informacje przekazane przez niego zaczęły się potwierdzać.
Okazało się, że Dariusz P. rzeczywiście miał kontakty z oficerami WSI. Swoje spotkania z nimi konsultował z Andrzejem Rozenkiem, dziennikarzem tygodnika "Nie" - ten sam dziennikarz napisał cykl tekstów w "Nie" o rzekomej łapówce, którą miał dostać Wełna od barona paliwowego. Oparł się na zeznaniach Dariusza P. i jego dwóch kolegów, którzy m.in. właśnie za składanie fałszywych zeznań odpowiadają przed sądem.
Warszawscy śledczy, badając spisek przeciwko Wełnie, sprawdzili akta śledztwa przeciwko Dariuszowi P., które toczyło się w Katowicach. Odkryli, że trzy lata temu ich koledzy z Katowic - mimo że mieli informacje wystarczające do postawienia zarzutów - nie oskarżyli dziennikarza "Nie" i Iwony N. (prawniczki powiązanej z paliwową spółką BGM, która atakowała Wełnę) o zniesławienie krakowskiego prokuratora. Prawdopodobnie tym wątkiem zajmą się teraz prokuratorzy z Warszawy. (PAP)