Wściekłość w Lewicy, ministra przeprasza. Kontrowersje wokół wykształcenia Kotuli

- Można było jaśniej określać swoje wykształcenie. Jest to coś, co ministrze i Lewicy odbija się czkawką. Jest błąd, jest oświadczenie i są przeprosiny - tak rzecznik klubu Lewicy tłumaczy w rozmowie z WP kontrowersje wokół wykształcenia Katarzyny Kotuli. Jednak nie wszyscy posłowie - również w klubie Lewicy - wierzą w pomyłkę. Politycy PiS żądają dymisji, ale Lewica odpowiada, że nie ma o tym mowy.

Katarzyna Kotul wraz z innymi politykami Lewicy
Katarzyna Kotul wraz z innymi politykami Lewicy
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto
Patryk Michalski

Ministra ds. równości Katarzyna Kotula w czwartek do południa nie odpowiedziała na telefony WP i przesłaną wiadomość. Według naszych ustaleń nie odpowiedziała również na część telefonów klubowych kolegów, którzy chcieli zapytać o kontrowersje dotyczące jej wykształcenia. Posłowie Lewicy oficjalnie powołują się na oświadczenie ministry ds. równości ze środy na X, w którym pisze o błędnej informacji.

Nieoficjalnie dwoje naszych rozmówców przyznaje, że "ma wątpliwości, czy to był błąd, czy jednak celowy zabieg, który miał tworzyć wrażenie, że Kotula uzyskała tytuł magistra". - W części klubu jest wściekłość, bo to proszenie się o bezsensowne kłopoty - mówi nasze źródło.

Kontrowersje opisały w środę m.in. portal Strefa edukacji. "Katarzyna Kotula deklarowała, że w 2016 roku ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Takie informacje znajdowały się na sejmowej stronie jeszcze w sierpniu 2024 roku. W biogramie na stronie sejmowej mogliśmy przeczytać: "Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Anglistyki, Filologia Angielska - magister (2016)" – podano, załączając screen strony sejmowej.

Archiwalny wpis ze strony Kancelarii Sejmu
Archiwalny wpis ze strony Kancelarii Sejmu © Sejm archiwum

O sprawie informowała również TV Republika. W rzeczywistości ministra nie złożyła i nie obroniła pracy magisterskiej na UAM. Z ustaleń PAP wynika, że Kotula była studentką filologii angielskiej na UAM w latach akademickich od roku akademickiego 2013/2014 do 2016/17. "Studiowałam na pięcioletnich studiach magisterskich, ale nie podeszłam do obrony pracy, bo zaszłam w ciążę" – przekazała Kotula PAP, podkreślając, że ukończyła licencjat z anglistyki na Collegium Balticum w Szczecinie. Politycy PiS zarzucają Katarzynie Kotuli kłamstwo, a część z nich domaga się dymisji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wystawił na WOŚP postanowienie TK. "Zło dobrem zwyciężaj"

Rzecznik klubu Lewicy: "Popełniła błąd"

Rzecznik klubu Lewicy, choć mówi o błędzie, to przekonuje, że o odwołaniu ministry ds. równości nie ma mowy. - Katarzyna Kotula nigdy nie aplikowała na stanowisko, które wymagało wykształcenia magistra. Jest absolwentką UAM, zdała wszystkie egzaminy, ale rzeczywiście nie obroniła pracy dyplomowej. Chce te studia wznowić. Nie został popełniony żaden czyn zabroniony i nie widzimy żadnych podstaw do dymisji - mówi WP Łukasz Michnik.

Rzecznik nie chciał precyzować, czy błędna informacja na stronie internetowej Sejmu została przekazana przez samą Katarzynę Kotulę, jej współpracowników i czy było to kłamstwo. - Wiemy, że to była pomyłka. Nie jestem pewny, kto jej dokonał, ale ministra nie zrzuca odpowiedzialności na swoich współpracowników. To jest błąd, który popełniła, do którego się przyznała i przeprosiła. Wszystkie egzaminy zostały zdane, praca niestety cały czas gdzieś leży - dodaje Michnik.

Katarzyna Kotula przeprosiła w rozmowie z "Faktem". - Myślę, że warto być przyzwoitym i powiedzieć przepraszam - przekazała w czwartek. - Kiedy zaszłam w ciążę w 2001 r., to musiałam wybierać i wybrałam wtedy rodzinę. Po wielu latach próbowałam wrócić, ale wtedy wszystko było już inne. Każda młoda mama wie, że po założeniu rodziny priorytety się zmieniają. Musiałam zaczynać wszystko od nowa i to zrobiłam - dodała.

Rzecznik klubu Lewicy nie ma wątpliwości, że "można było lepiej to sformułować i jaśniej określać swoje wykształcenie". - Jest to coś, co ministrze i Lewicy odbija się czkawką. Jest błąd, jest oświadczenie, są przeprosiny. Nie ma czynu zabronionego, idziemy dalej - twierdzi. Posłowie PiS zapowiadają, że będą do tematu wracali.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (103)