Wsadził Tomasza Komendę za kraty. "Dziś zrobiłbym to samo"
Prokurator, który zdecydował o zatrzymaniu Tomasza Komendy nie poczuwa się do winy. Sędzia, który go skazywał, mimo niejednoznacznych dowodów, nie miał wątpliwości, że jest winny. - Nie było bezpośrednich dowodów, ale dzisiaj podjąłbym taką samą decyzję – mówi Wirtualnej Polsce Stanisław Ozimina, były śledczy z Wrocławia.
16.03.2018 | aktual.: 16.03.2018 15:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nakaz zatrzymania Tomasza Komendy podpisał w 2000 r. ówczesny prokurator Stanisław Ozimina. - Przejąłem tę sprawę w stanie, gdy nie było żadnych perspektyw na ujęcie kogokolwiek. Z czasem wpłynęły dwie opinii dotyczące włosów i czapki oraz śladów zębów na zwłokach dziewczyny. Wskazywały one może nie jednoznacznie, ale z wysokim prawdopodobieństwem na Tomasza Komendę – mówi dziś śledczy. Co napisano w ekspertyzie? Jak ujawniła "Gazeta Wrocławska", była ta "opinia wstępna", w której czytamy, że ślady ugryzienia na ciele Małgosi pochodzą od zębów Tomasza Komendy lub innej osoby, która ma "zbieżny układ i zniekształcenia zębów".
To przesądziło o zatrzymaniu mężczyzny. - Było prawdopodobieństwo, że to on. Nie mogłem tego odłożyć ad acta. Policjanci zatrzymali Tomasza Komendę. Podczas pierwszego przesłuchania, które przeprowadziłem, przyznał się do winy – mówi Ozimina.
Tomasz Komenda twierdzi, że przyznał się, ponieważ w czasie przesłuchania został pobity. - To nieprawda. Na ciele nie miał żadnych obrażeń, które by na to wskazywały. Byłem zaskoczony, gdy dziś czytam o pobiciu w czasie przesłuchania. On się wcześniej na to nie skarżył – broni się Ozimina. I podkreśla, że nie było nacisków, by zatrzymać sprawcę zabójstwa i gwałtu. - Nie było presji, ale ta sprawa była na cenzurowanym, kolejni prokuratorzy dostawali dyscyplinarki, ja też, choć nie mogę się z tym do dzisiaj pogodzić – dodaje były śledczy.
Nie było bezpośrednich dowodów winy
Co najbardziej zaskakujące, prokurator otwarcie przyznaje, że nic jednoznacznie nie świadczyło o winie Komendy. - Nie było bezpośrednich dowodów. Nikt go nie widział na miejscu przestępstwa. Były tylko opinie biegłych. Ale nie jestem samobójcą. Podjąłem decyzję o zatrzymaniu Tomasza Komendy, bo znałem materiał dowodowy. Dzisiaj podjąłbym taką samą decyzję – mówi Ozimina.
18 lat temu, po zatrzymaniu Tomasza Komendy, nie miał jednak wątpliwości co do wartości dowodów. - Dowody zebrane przeciwko niemu są niepodważalne – mówił wówczas mediom Ozimina.
Przeciwko prokuratorowi kilka razy prowadzono postepowania dyscyplinarne. Został także skazany za korupcję w innej sprawie. Informator twierdził, że miał sprzedać dane świadków incognito oraz protokoły z ich przesłuchań. W stan spoczynku przeszedł w wieku 46 lat. Oficjalnie tłumaczono, że z powodu złego stanu zdrowia.
Inaczej potoczyły się losy sędziego orzekającego w tej sprawie. Mariusz Wiązek jest dziś wiceszefem Wydziału Karnego w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu. W listopadzie 2003 r. wydał pierwszy wyrok w sprawie Tomasza Komendy. Za gwałt ze szczególnym okrucieństwem skład sędziowski (dwoje zawodowych sędziów i troje ławników ) wydał wówczas wyrok 15 lat więzienia.
Główny dowód niejednoznaczny
W oparciu o jakie argumenty wydano wyrok? - Nikt nie miał wątpliwości, jaki był przebieg wydarzeń tamtej nocy. Zasadniczą sprawą było ustalenie, czy uczestniczył w nich Tomasz K. - mówił podczas uzasadnienia wyroku sędzia Mariusz Wiązek.
- Główny dowód, na którym oparł się sąd, to opinia traseologiczna potwierdzająca, że ślady zębów na ciele ofiary to odcisk zębów Tomasza K. Ta kwestia była analizowana wyjątkowo szczegółowo. Biegły, który wydał opinię, był wzywany do sądu wiele razy, aby rozwiać nasuwające się ciągle wątpliwości – mówił wówczas sędzia. Dziś już wiadomo, że początkowo ekspertyza nie była jednoznaczna, jednak po zeznaniach ekspertów zamieniła się w niezbity dowód winy oskarżonego.
O tej sprawie we wrocławskim sądzie nie chcą już rozmawiać. - Sędzia nie będzie komentował wyroku. Wszystko zostało wyjaśnione w uzasadnieniu - usłyszeliśmy we wrocławskim sądzie. Pracownik obiecał, że przekaże nasze pytania: czy sędzia czuje się winny, co chciałby powiedzieć Tomaszkowi Komendzie, i czy po takim błędzie ma zamiar dalej wydawać wyroki?
Porzucona na mrozie
Okazało się, że na takie pytania sędzia nie odpowie. Żaden z sędziów z sądu apelacyjnego, którzy pracowali nad sprawą Komendy nie pracuje już w zawodzie. Andrzej Krawiec sędzia sprawozdawca zajmujący się sprawą w 2004 roku jest już na emeryturze.
Ciało 15-letniej Małgorzaty K. znaleziono 1 stycznia 1997 r., niedaleko miejsca, gdzie bawiła się podczas zabawy sylwestrowej. Brutalnie zgwałcona dziewczyna po kilku godzinach zamarzła, porzucona na niemal -20-stopniowym mrozie. Prokuratorzy stwierdzili, że sprawców było kilku. Zatrzymano jednak tylko Tomasza K.
Został skazany na 25 lat więzienia. Prokuratura twierdzi, że przed laty popełniono m.in. błędy przy zabezpieczaniu śladów DNA na miejscu zbrodni. Założono też, że jechał autobusem, który tak naprawdę nie istniał. Mężczyzna znajduje się w publicznym rejestrze Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie trafiły zdjęcia i dane osobowe najgroźniejszych pedofilów i przestępców seksualnych.