Ws. Amber Gold mamy ten sam syndrom, co w okolicznościach tragedii smoleńskiej
Każdy kryzys ma swoją dynamikę. Wyczucie rytmu jest tu równie ważne jak w tangu. Precyzyjne wstrzelenie się opozycji w pierwszy szok afery Amber Gold mogło uczynić z tego kryzysu przełom. Wszyscy (także media, dotychczas przyjazne PO) dostrzegli, że brak w ekipie Tuska szacunku dla procedur, prawa i zasady odpowiedzialności - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis.
Natychmiastowa diagnoza ze strony PiS-u mogła uświadomić społeczeństwu, że w sprawie Amber Gold mamy ten sam syndrom kryzysu państwa, co w okolicznościach tragedii smoleńskiej. Arbitralne, selektywne stosowanie procedur, bylejakość i bezkarność, karygodne zaniedbania i brak przepływu informacji od góry do dołu.
Ale opozycja milczała, odwlekając reakcję nawoływaniem do komisji śledczej. PO przejęła inicjatywę i zaczęła odrzucać piłkę. Mimo, że oczywiste jest, że władze samorządowe Pomorza, tworząc wokół AG atmosferę sukcesu, tworzyły tym samym zaufanie, konieczne do funkcjonowania piramidy finansowej.
Posłanka Pomaska (i inni działacze PO) argumentowali - "idźcie do prokuratury jeśli było przestępstwo". Wiedzą bowiem, że specyfiką działania mafii, na styku władzy i gospodarki, są zaniechania raczej - niż czyny. I - dowartościowywanie przestępców ułatwiające im działanie. A to najczęściej umyka paragrafom.
Komisja Stabilizacji Finansowej (mająca się nijak do problemu, ale zastępująca brak koordynacji w rządzie Tuska) i inicjatywa "białej księgi" PO zlokalizowały problem (kurator, skarbówka) zanim opozycja zdołała go uogólnić. PO zastosowało trick z czasów komuny, gdy PZPR w czasie kryzysów starała się grać rolę opozycji. A realna opozycja, przez brak precyzji, wyobraźni i zwykłe lenistwo nie potrafiła powiedzieć niczego odmiennego od "zatroskanych" oficjeli z PO.
Potem pojawiła się nowa oś konfliktu (siedziba IPN), dzieląca przeciwników PO (bo SLD i PiS mają w tej sprawie odmienne opcje). Wiarygodność posłom odbiera też ewidentnie złe prawo które współtworzyli. Czy - brak technicznych warunków jego realizacji (np. trudności w przepływie informacji między KRK i KRS).
Cyniczna interpretacja prawa przez Sąd Najwyższy (prawda "obiektywna" i "subiektywna") to retoryka wprost z komunizmu. Służy arbitralnej ochronie przestępcy. Ale też - kłamcy lustracyjnego, co pokazuje, że dwadzieścia parę lat postkomunizmu to wciąż ciągłość.
Hipoteza o związku P. ze służbami uświadamia, że te dziś działają nie wprost, ale - poprzez dowartościowanie lub - niszczenie aktorów. I że coś co - być może - miało być cichą zemstą PSL-u na Tusku (Pawlak znał sprawę i jego resort był w niej OK.) przerosło wszystkich swoją skalą,
Nasilanie się problemów ekonomicznych (drożyzna, bezrobocie)
paradoksalnie służy PO. Ludzie zaczynają się bać o własny los i zamykają się na problem jakości państwa. W tle tego spektaklu widać też rytm szczególnego rytuału, z Tuskiem jako władcą i - potencjalną ofiarą równocześnie.
To podwójne przypomnienie: jak przebiegała kariera Tuska (początkiem była "nocna zmiana" z obaleniem premiera Olszewskiego) i jak łatwo zostać ofiarą. Rytualny model tego cyklu ma też unaocznić, iż władza jest gdzieś poza demokratycznymi instytucjami. Państwo, skolonizowane przez klasę polityczną, i używane aby wycisnąć więcej ze społeczeństwa (w tym małych i średnich firm) niekiedy (jak pokazuje AG) zaczyna pomagać przestępcom.
A w tle niewiadoma co do kierunku jaki przyjmie UE. I - napierająca, szukająca u nas sojuszników, Rosja.
Żałosny premier Tusk wie przynajmniej, że w tej fazie kryzysu nie powinien się pokazywać. Jednak postępujące "ulokalnianie" i rytualizacja kryzysu stopniowo wygasi jego dynamikę, Surrealistyczna sytuacja, gdy to politycy PO (selektywnie) atakują elementy państwa w którym mają monopol władzy, pozwoli na pewne korekty. A potrzebna jest gruntowna zmiana!
Jadwiga Staniszkis dla Wirtualnej Polski