Wrocławska Klinika Okulistyki wstrzymała przyjęcia pacjentów
Wrocławska Klinika Okulistyki Akademii Medycznej wstrzymała przyjęcia do szpitala. Placówka przekroczyła ustalone limity na zabiegi i operacje w szpitalu.
Ciężko chorzy pacjenci, którym grozi nawet utrata wzroku, mają dwa wyjścia: albo zapłacą za operacje z własnej kieszeni, albo muszą czekać w kilkusetosobowej kolejce.
Szefowa kliniki prof. Maria Niżankowska podkreśliła, że na oddziały przyjmowane są jedynie bardzo ciężkie przypadki, np. z rozcięciem oka.
Sytuacja w klinice jest dramatyczna. Ponad połowa sal stoi pusta, w tym również sale operacyjne. Natomiast w kolejce do zabiegów i operacji czeka 700 osób. "Przeżywam koszmar, bo wśród oczekujących są ludzie, u których zwłoka może oznaczać nawet utratę wzroku" - powiedziała w czwartek Niżankowska.
"Nie mogę przyjmować chorych, bo praktycznie już na początku kwietnia przekroczyliśmy miesięczny limit. Klinika dostała w tym roku mniej pieniędzy, a do tego wzrosły koszty procedur medycznych. W lutym i marcu limity przekroczyłam prawie dwukrotnie. Stąd decyzja o drastycznym zminimalizowaniu zabiegów" - wyjaśniła szefowa placówki.
W 2004 roku Klinika Okulistyki otrzymała ponad 2 mln zł. W roku ubiegłym tych pieniędzy było o ponad 400 tys. więcej.
Chorzy są zapisywani na zabiegi w maju, ale i tak nie będą to wszyscy oczekujący. Mało ludzi decyduje się też na sfinansowanie operacji. Koszty są bardzo wysokie. Ceny zabiegów okulistycznych wahają się od dwóch do nawet sześciu tys. zł.
Klinika współpracuje z rzecznikami praw pacjenta. W miarę możliwości chorzy wysyłani są do innych szpitali. Jednak Klinika Okulistyki we Wrocławiu jest jedyną w regionie, która wykonuje skomplikowane zabiegi.
Szefowa placówki wystąpiła też do dyrektora dolnośląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia o zweryfikowanie kontraktu i w miarę możliwości podwyższenie limitów.
Rzecznik oddziału funduszu Joanna Mierzwińska powiedziała, że "jest oburzona sytuacją w klinice". Zapowiedziała też, że zostanie tam przeprowadzona kontrola.