Zbrodnia miłoszycka. Tomasz Komenda doczekał się sprawiedliwości. Norbert Basiura też na nią liczy
Sprawa zbrodni miłoszyckiej nadal nie została wyjaśniona. To właśnie za gwałt i zabójstwo małej Małgosi 18 lat w więzieniu spędził niewinny Tomasz Komenda. Sąd skazał niedawno dwie inne osoby. Jedną z nich jest Norbert Basiura, który wciąż przebywa na wolności i nie przyznaje się do winy.
Norbert Basiura (zgodził się na publikację wizerunku - dop. aut.) został wypuszczony na wolność, ponieważ wyrok ws. zbrodni miłoszyckiej wciąż nie jest prawomocny, a skazany nigdy nie manipulował oraz nie próbował uciec.
Mężczyzna ma żonę, dzieci i prowadzi normalne życie wolne od zachowań przestępczych. - Jeżeli by człowiek siedział w domu, myślał cały czas na jeden temat, to by zwariował - powiedział w rozmowie z portalem tuolawa.pl.
Zbrodnia miłoszycka. Tomasz Komenda doczekał się sprawiedliwości. Norbert Basiura też na nią liczy
Basiura przyznał, że nie czyta komentarzy na temat sprawy zbrodni miłoszyckiej. - Staram się odciąć od tego z powodu braku czasu i wielu obowiązków. Bardzo rzadko zaglądam do internetu. Już bardziej czytam jakiś reportaż czy większy tekst. Ja nie jestem na Facebooku, ale z tego, co wiem, w mediach społecznościowych są komentarze pozytywne i są negatywne. Ludzie zawsze będą hejtowali, ciężko się do tego odnosić - wyjaśnił w rozmowie z lokalnym serwisem.
Koronawirus. Liczba zgonów rośnie. Dr Grzesiowski: "Jesteśmy u kresu wytrzymałości"
W niewinność Norberta Basiury wierzy jego rodzina, która wspiera go od początku śledztwa. - Mam już na tyle dorosłe dzieci, że one rozumieją naszą sytuację i tego im nie trzeba powtarzać. Była jedna poważna rozmowa i im to wystarczy. W ich ocenie tato jest niewinny, dla żony jestem niewinny. Od żony mam ogromne wsparcie - przyznał szczerze.
Skazany twierdzi także, że jako młody chłopak był manipulowany przez policję. Wiele słów, które wypowiedział podczas zeznań, było zasugerowanych przez innych. Basiura uważa, że znaczną liczbę odpowiedzi podsunęła mu prokuratura.
- Teraz już wiem, że nie wolno ufać w dobre intencje osób, które chcą szybko zakończyć śledztwo. Niestety, dopiero teraz. Człowiek był na tyle zestresowany daną sytuacją, że tylko przytakiwał. Ta sytuacja nauczyła mnie, że każde słowo może zostać zmanipulowane i przeinaczone - zdradził jeden ze skazanych ws. zbrodni miłoszyckiej.
Mimo, że zbrodnia miłoszycka miała miejsce w noc sylwestrową 1996/1997, jej sprawa wciąż budzi wiele wątpliwości. Mimo, że po raz kolejny pojawili się skazani za gwałt i zabójstwo wciąż nie ma pewności, że to oni są winni. Pytanie, czy kiedykolwiek uda się ustalić, co naprawdę stało się tamtej nocy na Dolnym Śląsku.
źródło: tuolawa.pl