Wrocław. Ratujcie hiszpański zakątek. Bez niego Zaułek Solny nie ma sensu
La Librerii Espanola, wrocławska księgarnio-kawiarnia, istniejąca w malowniczym przejściu pomiędzy ulicą Szajnochy a placem Solnym, od wielu miesięcy jest miejscem "walki z wiatrakami". Miejsce nie przetrwa pandemii bez wsparcia sympatyków.
24.03.2021 13:31
Właścicielka La Librerii, Ewa Malec, stworzyła w stolicy Dolnego Śląska lokal niezwykły. Fanów przyciągała nie tylko atmosfera niewielkiej kawiarni, energia miejsca, jego wielokulturowość bogactwo wydarzeń związanych z muzyką i książkami, nie tylko z kręgu iberyjskiego.
Już zdarzało się, że twórczyni księgarni hiszpańskiej musiała zmagać się z przeszkodami w dalszym działaniu lub z decyzjami, które mogły zniweczyć osiągnięcia osób tworzących ten nieformalny dom kultury. Niewiele brakowało, aby zniknęła charakterystyczna stylistyka elewacji kamieniczki, w której księgarnia działa. Murale Tomasza Brody zrosły się z wrocławskim krajobrazem i automatycznie kojarzą się z hiszpańską fiestą.
Teraz jednak sytuacja wygląda poważnie. Aby dotrwać do czasu, w którym znów wrócą bywalcy i w Zaułku Solnym znów słychać będzie śpiew i odgłosy zabawy i radości, lokal potrzebuje pomocy. "Długo walczyliśmy i wytrzymywaliśmy bez jakiejkolwiek pomocy, nie licząc pomocy naszych nieocenionych rodzin, ale dotarliśmy już do ściany. Każde wsparcie się dla nas liczy, dzięki wspólnemu wysiłkowi możemy dotrwać do normalnych czasów, kiedy urządzimy wielką fiestę dla Przyjaciół i Sympatyków Księgarni Hiszpańskiej i razem będziemy cieszyć się książkami, kawą, winem i muzyką w najlepszym towarzystwie w najprzyjemniejszym miejscu w Zaułku Solnym. Z góry dziękujemy za każde możliwe wsparcie" - zaapelowała w mediach społecznościowych Ewa Malec i założyła zbiórkę na portalu craftfundingowym.
Jak opisała, w ostatnich miesiącach nabrała specjalizacji w wielu dziedzinach, by ocalić swoje dzieło - do zawodowych umiejętności tłumaczki, redaktorki, korektorki, doszły kolejne, wynikające z konieczności wzięcia na barki wielu zadań, jakie spoczywały do niedawna na pracownikach. Musiała dodatkowo zostać kurierem, zaopatrzeniowcem, tragarzem, a nawet cukiernikiem. "Bo nie stać mnie w ostatnim czasie (pandemia i całoroczny remont budynku przy ulicy Szajnochy) na pracowników, ZUS i wygórowany czynsz. Imam się wszelkich zajęć, które dają cień szansy na uratowanie tego, co tworzyłam latami ogromnym kosztem. Nie mogę stracić tego, bo to moje miejsce na Ziemi, moje książki, to moje życie i przede wszystkim ludzie, dla których to robię!" - napisała Ewa Malec.
Zbiórka na platformie zrzutka.pl ma na celu zebranie 40 tysięcy złotych. Pieniądze pomogą przetrwać jednemu z miejsc, których brak po pandemii wrocławianie mogą odczuć wyjątkowo. Nie ma wątpliwości, że popandemiczny krajobraz gastronomiczny miasta będzie przygnębiający. Mnóstwo niewielkich lokali, szczególnie kawiarni, na przeczekanie lockdownu bez wsparcia sympatyków nie ma szans.