Wrocław. Nieporozumienie wyjaśnione. Zły policjant z filmu "25 lat niewinności" to nie on
Filmowa opowieść w reżyserii Jana Holoubka o cierpieniu Tomasza Komendy stała się przyczyną cierpienia osoby nie mającej ze sprawą nic wspólnego. Mroczna postać podłego policjanta, który przemocą wymuszał fałszywe zeznania bohatera, dostała nazwisko prawdziwego emerytowanego funkcjonariusza z Wrocławia. Już wiadomo - to niefortunny zbieg okoliczności.
23.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:17
O dobre imię wrocławskiego policjanta, który został niesprawiedliwie zamieszany w sprawę za przyczyną filmu "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" upomniał się Jakub Ćwiek, pisarz, autor między innymi książki z pogranicza kryminału i reportażu "Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu", opisującej przeszło trzydzieści pięć lat służby Adama Bigaja, milicjanta, a potem policjanta w wydziale kryminalnym we Wrocławiu.
"W tym filmie, pośród wielu innych postaci, przedstawiono dwóch policjantów z Wydziału Kryminalnego Policji z Wrocławia, którzy prowadząc śledztwo dopuścili się karygodnych uchybień i przekłamań w opisie dokumentacji, a także biciem i wyzwiskami wymuszają na Komendzie fałszywe przyznanie się do winy. (…) Bigaj najpierw okłada Komendę książką telefoniczną, a potem już bez opamiętania leje go nogą z roztrzaskanego o ścianę stołka. Zaraz potem przywołane są dwa nazwiska. Głośno i wyraźnie. Tołoczko i Bigaj. Sprawcy całego nieszczęścia Komendy. Problem w tym, że podinspektor Adam Bigaj naprawdę istnieje i naprawdę służył we Wrocławiu" - napisał Jakub Ćwiek w obszernym poście na Facebooku.
Pisarz ubolewa, że krzywdzących zabiegów w filmie jest więcej niż tylko zawłaszczenie nazwiska. Grający tę postać aktor fizycznie przypomina Adama Bigaja, a i szczegóły życiorysu zawodowego czarnego bohatera filmu są zbieżne z karierą prawdziwego funkcjonariusza - awansuje i zostaje oddelegowany do służby poza Wrocławiem, w jednym z miasteczek Dolnego Śląska.
Wrocław. Nieporozumienie wyjaśnione. Zły policjant z filmu "25 lat niewinności" to nie on. Reżyser przeprosił
Te niefortunne sploty fikcji i prawdy stały się od dnia premiery filmu o zbrodni miłoszyckiej powodem utrapienia policyjnego emeryta. - Zacząłem odbierać nieprzyjemne telefony z pytaniami, czy to ja i dlaczego nie poniosłem konsekwencji takich czynów - poskarżył się Radiu Wrocław Adam Bigaj.
- Podjęliśmy wraz z Adamem działania na rzecz skontaktowania się z twórcami filmu. Naszym celem, co podkreślaliśmy każdej osobie do której udało nam się dotrzeć, nie była wojna prawna, nie była chęć zrobienia awantury, tylko niezbędne działania na rzecz zszarganego dobrego imienia - poinformował Jakub Ćwiek.
Udało się. Reżyser filmu przeprosił, zapewniając, że to kompletny zbieg okoliczności. - Na potrzeby filmu wymyśliliśmy, jak nam się zdawało, fikcyjne nazwisko dla tej konkretnej postaci. Nie przyszło nam do głowy, że w tym czasie był taki funkcjonariusz policji - powiedział Jan Holoubek lokalnej wrocławskiej rozgłośni radiowej. I złożył obietnicę, która oczyszcza dobre imię Adama Bigaja. W wersji DVD i telewizyjnej nazwisko policyjnego antybohatera zostanie zmienione.