Wrocław. Grzybobranie jeszcze się nie kończy. W lasach kanie jak parasole
Rekordowe kanie znalezione w podwrocławskich lasach, w Nadleśnictwie Śnieżka, mogą z powodzeniem zastąpić parasol w deszczu. To łup, który wpadł leśnikowi w ręce przy okazji wykonywania zawodowych obowiązków.
Olbrzymimi grzybami pochwaliła się Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych we Wrocławiu. To znalezisko brakarza regionalnego. To stanowisko, wprowadzone w 2017 roku, polega na nadzorowaniu gospodarki drzewnej w lasach i kwalifikowaniu drzew do wycinki. Pan brakarz regionalny oglądał drzewa, ale nie mógł nie zauważyć tych gigantów.
To kanie, czasem zwane sowami - grzyb bardzo smaczny, przez wielu grzybiarzy uważany za "leśny schabowy" bo można go tylko opanierować kapelusze i smażyć na patelni jak kotlety. Ale wielu grzybofilów woli ususzyć kapelusze, zmielić na proszek i taką przyprawę dodawać do wielu potraw przez całą zimę.
Wrocław. Grzybobranie jeszcze się nie kończy. W lasach kanie jak parasole
Trzeba jednak, zbierając kanie, mieć się na baczności. Łatwo pomylić je z trującym muchomorem, który też jest jasny i ma na nóżce charakterystyczną obrączkę. Można zapamiętać jednak ważną cechę identyfikującą kanię - nawet w deszczowy dzień ma lekką, suchą strukturę i suche, zamszowe łuski na powierzchni kapelusza, w przeciwieństwie do wilgotnej, śliskiej struktury truciciela.
Te kanie-giganty przekonują, że nie warto jeszcze chować głęboko do szafy ekwipunku grzybiarza. Jeszcze czekać nas mogą owocne wyprawy do lasu. Grzyby z powodzeniem zbierać można nawet do końca października, nawet chłodne noce nie hamują w niektórych rejonach ich wzrostu.