Świdnica. Piłkarz w wyniku lekarskiego błędu został inwalidą. Mimo to, postępowanie przeciw medykowi warunkowo umorzono
Były piłkarz Paweł Walczak 12 lat temu przeżył koszmar. Uczestnicząc w meczu piłkarskim doznał poważnego urazu nogi. Sądy uznały, że zajmujący się nim lekarz popełnił nieumyślnie błąd medyczny, lecz postępowanie wobec niego warunkowo umorzono - informuje "Gazeta Wyborcza".
30.12.2020 | aktual.: 03.03.2022 01:36
W 2008 roku 21-letni wówczas Paweł Walczak był piłkarzem klubu Lider Świdnica. Podczas jednego ze spotkań doznał koszmarnego urazu nogi. Ze zdarzenia pamięta tylko okropny ból, a następnie widok zwisającej bezwładnie stopy. Historię Walczaka opisała "Gazeta Wyborcza".
Świdnica. Piłkarz w wyniku lekarskiego błędu został inwalidą. Mimo to, postępowanie przeciw medykowi warunkowo umorzono
21-latek trafił do świdnickiego szpitala Latawiec, gdzie zajął się nim ordynator ortopedii Józef K. Noga sportowca została zoperowana i włożona w gips. Po dwóch dniach Paweł Walczak wrócił do domu, gdzie z godziny na godzinę czuł się coraz gorzej. Powrócił do placówki medycznej, ale początkowo nikt nie zdecydował się na to, by zajrzeć pod gips.
W końcu zabezpieczenie rozcięto. Gdy to się w końcu stało, usłyszał od ordynatora mocne słowa. - No, teraz to sobie chłopie narobiłeś. Będzie amputacja albo sepsa - przywołuje autorka tekstu na łamach "Gazety Wyborczej". Nogę udało się uratować, ale wdała się martwica. Paweł Walczak nigdy nie odzyskał pełni sprawności.
Sprawa trafiła do sądu. Początkowo ordynator chirurgii został uniewinniony. Piłkarz od decyzji się odwołał. W grudniu 2019 roku sąd po raz kolejny wydał wyrok w sprawie. Tym razem sędzia Iwona Kowalik uznała lekarza winnym. Decyzja została jednak zaskarżona tak przez sportowca, jak i przez ortopedę.
Po roku sąd zmienił zaskarżony wyrok i warunkowo umorzył postępowanie karne przeciwko oskarżonemu. Uznał też, że Józef K. musi zapłacić na rzecz Pawła Walczaka 30 tysięcy złotych nawiązki i zwolnić z kary grzywny.
"Oskarżony nigdy nie był karany. Jest ordynatorem oddziału w szpitalu Latawiec i cieszy się powszechnym szacunkiem. Nigdy nie miał postępowań o błędy w sztuce lekarskiej, a rozpatrywana sprawa jest zupełnie wyjątkowa w jego karierze. Do narażenia pacjenta nie doszło w wyniku nasilenia złej woli" - przywołuje uzasadnienie "Gazeta Wyborcza".
"Do narażenia Pawła Walczaka na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu doszło nie w wyniku wielu rzucających się w oczy celowych zaniedbań, ale raczej w wyniku podejmowania działań rutynowych, choć nie polecanych przez biegłych i nie rozpoznaniu w porę martwicy, niewykluczone, że przebiegającej w rzadko spotykany sposób" - dodano w uzasadnieniu.
źródło: Gazeta Wyborcza