Strajk kobiet. Wrocław. Nagły zwrot ws. ataku na dziennikarkę. Prokuratura może zmienić zarzut
Przed tygodniem strajk kobiet we Wrocławiu został zakłócony przez chuliganów. W jednym z incydentów ucierpiała dziennikarka "Gazety Wyborczej". Napastnikowi za atak mogą grozić poważniejsze konsekwencje niż początkowo zakładano.
Aborcja w Polsce. Do ataku na dziennikarkę "Gazety Wyborczej" doszło w ubiegłą środę, po tym jak grupa narodowców postanowiła przerwać strajk kobiet na wysokości skrzyżowania ul. Kazimierza Wielkiego z ul. Krupniczą. Jeden z napastników odepchnął dziennikarkę, a następnie uderzyła ona o ziemię.
Strajk kobiet. Wrocław. Nagły zwrot ws. ataku na dziennikarkę. Prokuratura może zmienić zarzut
Policja szybko ustaliła, że za atakiem na dziennikarkę stoi 32-letni Robert G., znany z działalności w grupie Ultras Silesia, która odpowiada za oprawy meczowe podczas meczów Śląska Wrocław.
Prokuratura początkowo zarzuciła mężczyźnie naruszenie nietykalności osobistej dziennikarki. Jest to przestępstwo z art. 217, paragraf 1 Kodeksu karnego. "Gazeta Wyborcza" nieoficjalnie dowiedziała się jednak, że wkrótce zarzut dla 32-latka może się zmienić.
- Do zbadania czynu podejrzanego będziemy chcieli powołać zespół biegłych z zakresu medycyny, których opinia może prowadzić do zmiany zarzutów - poinformowało "Wyborczą" źródło z wrocławskiej prokuratury.
Część biegłych nie ma bowiem wątpliwości, że "siła i gwałtowność działania napastnika, w połączeniu z drobną budową ciała ofiary, mogły narazić ją na dużo poważniejsze konsekwencje". U dziennikarki mogło dojść do trwałego uszczerbku na zdrowiu lub nawet śmierci, gdyby uderzyła głową o krawężnik.
Jeśli ostatecznie prokuratura postawi zatrzymanemu mężczyźnie zarzut narażenia na utratę życia albo doprowadzenia do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, to będziemy mieć do czynienia z przestępstwo z art. 160, par. 1 Kodeksu karnego. W tym przypadku grożą trzy lata więzienia.
Strajk kobiet. Wrocław. Robert G. na wolności
Przypomnijmy, że kontrowersje wywołuje też fakt, że 32-letni Robert G. został wypuszczony na wolność i przed sądem ma odpowiadać z wolnej stopy. Prokuratura wycofała z sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny.
- Zastosowano wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze, które nie wymagają zgody sądu, ponieważ w ostatnim czasie w podobnych i znacznie bardziej drastycznych sprawach sądy odrzucały wnioski o tymczasowe aresztowanie - informowała wtedy Justyna Pilarczyk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.