Pobicie Przemysława Witkowskiego we Wrocławiu. Prokurator chce roku więzienia dla Macieja K.
Prokurator chce, by oskarżony o pobicie Przemysława Witkowskiego został skazany na rok więzienia. 29-letni Maciej K. broni się, że to nie było pobicie, ale bójka, do której został sprowokowany.
W poniedziałek w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu odbyła się ostatnia rozprawa w procesie 29-letniego Macieja K. Mężczyzna oskarżony jest o pobicie wykładowcy i publicysty Przemysława Witkowskiego.
Prokurator wniosła o uznanie Macieja K. winnym pobicia Przemysława Witkowskiego, karę roku więzienia dla sprawcy, a także zasądzenie 10 tys. zł nawiązki dla poszkodowanego. Wyrok zostanie ogłoszony za dwa tygodnie - podaje wroclaw.wyborcza.pl.
Na poniedziałkowej rozprawie biegły sądowy Patryk Pilecki odniósł się do zarzutów oskarżonego, że Witkowski go bił. - Jeśli w ogóle były takie ciosy, to musiały być bardzo lekkie, bo nie było śladów - powiedział.
Innego zdania jest adwokat oskarżonego który przekonywał sąd, że nie było pobicia.
- Nie ma innych dowodów na to, co się stało, niż wersje pokrzywdzonego i oskarżonego. Dziwne byłoby to, gdyby oskarżony miał podejść podczas naprawiania roweru. Pokrzywdzony znany jest z prowokowania osób z prawicy, na jego profilu na Facebooku można znaleźć sierp i młot. To była ustawka, bójka - przekonywał mecenas Artur Zbroniec.
Oskarżony ponad trzy miesiące spędził w areszcie śledczym.
- Nie jestem kryminalistą, nie miałem nigdy problemów z prawem. Dałem się wciągnąć w bójkę, nie chciałem nikogo pobić czy zrobić krzywdy. Teraz gdybym znalazł się w podobnej sytuacji, to bym uciekł - powiedział Maciej K.
Poszło o kontrowersyjne napisy na murze
Do zdarzenia doszło 25 lipca tego roku na bulwarach nad Odrą we Wrocławiu w okolicach mostu Trzebnickiego. Witkowski i jego partnerka byli na wycieczce rowerowej. Kiedy przejeżdżali koło mostu zobaczyli napis na ceglanym murze nabrzeża Odry: "Stop pedofilom z LGBT, reaguj". Na murze były też krzyże celtyckie i inne napisy obrażające społeczność LGBT.
W pewnym momencie koło roweru dziennikarza zaczęło szorować o ramę. Wtedy powiedział partnerce, żeby jechała dalej, a on naprawi rower i ją dogoni. Do Witkowskiego miał wtedy podejść młody mężczyzna i zapytać: "Co, nie podobają ci się napisy?”. Z relacji wykładowcy wynika, że mężczyzna go popchnął i zadał mu kilka ciosów w twarz. Miał też grozić mu śmiercią i wyzywać od "lewackich ku...".
Witkowski przyznał, że próbował się bronić, ale napastnik miał mu strącić okulary, więc nie widział, czy jego ciosy go trafiły. Ponadto leżał, więc nie mógł się skutecznie bronić. W okolicy nie ma monitoringu, który rozstrzygnąłby, jak wyglądał przebieg zajścia.
"Był w furii"
Zupełnie inaczej przedstawia tę sytuację Maciej K. Twierdzi, że Witkowski pierwszy zaczął bójkę.
- Spacerowałem bulwarem. Podjechał do mnie, gdy zatrzymałem się akurat przed napisem "stop pedofilom z LGBT”. Wtedy on zwrócił się do mnie, obrażając mnie i zapytał: "Co, podoba ci się ten napis, naziolska ku...?” - zeznawał Maciej K. - Odpowiedziałem wzburzony: "Tak, podoba mi się, lewacka ku...” - dodał.
Zdaniem oskarżonego wtedy Przemysław Witkowski podszedł do niego tak, że "stykali się ciałami". - Próbowałem go odepchnąć, wtedy uderzył mnie dwa razy w twarz pięścią. Zrzucił mi okulary. Był w jakiejś furii. Doszło do wymiany ciosów, która rozstrzygnęła się na moją korzyść - relacjonował przed sądem.
Maciej K. dodał, że on też miał obrażenia, ale ślady zniknęły do czasu zatrzymania przez policję, tydzień po zdarzeniu. Oskarżony podkreślił, że nie bił Witkowskiego, gdy ten leżał, ani go wcześniej nie znał.
Źródło: wroclaw.wyborcza.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl