Marsz narodowców we Wrocławiu. Sześć osób usłyszało zarzuty
We wrocławskiej prokuraturze w środę zaczęły się przesłuchania 14 osób zatrzymanych po marszu narodowców. Sześć z nich usłyszało zarzuty.
Przesłuchania rozpoczęły się w środę o godz. 9.00 w prokuraturze Wrocław-Śródmieście. Do południa zostało przesłuchanych sześć osób. To czterech mężczyzn i dwie nastolatki.
Mężczyźni w wieku od 31 do 40 lat zostali objęci dozorem policji. Wobec dwóch z nich zastosowano dodatkowo poręczenia majątkowe. Wszyscy usłyszeli zarzuty.
- Mężczyźni odpowiedzą m.in. za czynny udział w zbiegowisku pomimo wiedzy, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osoby lub mienie. Dwie 17-latki odpowiedzą za znieważanie interweniujących funkcjonariuszy - powiedział wrocławskiej "Gazecie Wyborczej" asp. szt. Łukasz Dutkowiak, oficer prasowy KMP we Wrocławiu.
Nastolatkom grozi do dwóch lat więzienia, a pozostałym zatrzymanym za czynny udział w zbiegowisku - do trzech lat.
Poleciały race i butelki
Wrocławski marsz narodowców odbył się 11 listopada z okazji 101. rocznicy odzyskania niepodległości. Został rozwiązany zaraz po tym, gdy wyruszył z Wyspy Słodowej. Urzędnicy magistratu, którzy monitorowali demonstrację, zwrócili uwagę na antysemickie hasła. Potem maszerujący odpalili race, które są zakazane.
Jacek Międlar w przemówieniu krzyczał o "niewdzięcznych i tchórzliwych Żydach”. Po tych słowach przedstawicielka ratusza rozwiązała zgromadzenie. Narodowcy dostali pięć minut na rozejście się, ale nie zrobili tego. Policja użyła polewaczki i gazu łzawiącego, a w kierunku mundurowych poleciały race, kamienie, kosze na śmieci.
Poszkodowanych zostało pięć osób, w tym trzech policjantów. Funkcjonariusze zatrzymali 14 osób.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl