Kuriozum w Legnicy. Pracownica MOPS-u zamknięta w mieszkaniu podopiecznego
Nietypowy finał miała wizyta jednej z pracownic legnickiego MOPS-u u podopiecznego placówki. Domownik zirytował się zachowaniem kobiety i zamknął ją w mieszkaniu. Interweniować musiała policja, a pracownica musiała wychodzić przez balkon.
O nietypowym wydarzeniu w Legnicy poinformowało Radio Wrocław. Pracownica środowiska Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Legnicy wybrała się z wizytą do jednego z podopiecznych. Ten w trakcie odwiedzin stracił panowanie nad sobą i zamknął kobietę w swoim mieszkaniu, nie chcąc jej wypuścić.
Kuriozum w Legnicy. Pracownica MOPS-u zamknięta w mieszkaniu podopiecznego
Sytuację rozwiązała dopiero wizyta policji, a kobieta musiała uciekać z mieszkania poprzez balkon. - Taka sytuacja, choć niecodzienna, wcale mnie nie zaskakuje. Nie da się bowiem przewidzieć wszystkich zagrożeń - mówi Radiu Wrocław Jerzy Konopski, dyrektor legnickiego MOPS-u.
Jak zaznacza szef legnickiego MOPS-u, praca w terenie jego pracowników nie należy do najłatwiejszych. Czasem pomocą środowiskową objęte są osoby, gdzie z pozoru wszystko funkcjonuje prawidłowo. - Często się zdarza, że w mieszkaniach, gdzie na pozór wszystko powinno być OK, coś się nagle zadzieje - dodaje Konopski.
Zobacz też: Jaki jest największy problem Kaczyńskiego? Prof. Dudek: PiS wytracił dawną dynamikę
W tym konkretnym przypadku pracownica MOPS w Legnicy zrezygnowała jednak ze złożenia oskarżenia przeciwko agresywnemu lokatorowi. Kobieta uznała, że w jej pracy najważniejsze jest pomaganie ludziom z problemami, a wytoczenie procesu sądowego mężczyźnie przyniosłoby odwrotny skutek.
Statystyki potwierdzają przy tym, że w charakterze pomocy środowiskowej w MOPS zatrudniane są głównie kobiety. Cechuje je większa empatia, przez co lepiej radzą sobie w sytuacjach stresowych. Nie boją się przy tym wejścia w niebezpieczne środowisko.
Radio Wrocław dotarło też do szczegółów innej, szokującej interwencji. MOPS otrzymał bowiem zgłoszenie, że w jednej z rodzin żyją niedożywione dzieci. Najmłodsze z nich miało 19 miesięcy. Pracownica, aby potwierdzić zgłoszenie, musiała wejść do mieszkania, w którym od kilku wśród domowników lał się alkohol.
- Tam nie było czegoś takiego, że ja się boję, czy ja wejdę, czy może zapukam za dwa dni. To co usłyszałyśmy przez telefon, wstałyśmy i poszłyśmy. Tam była taka chęć... No musiałyśmy wejść, żeby zabezpieczyć te dzieci. Nie było innego wyjścia - mówi jedna z pracownic legnickiego MOPS-u.
Dzieci po tej interwencji trafiły pod opiekę lekarzy, dzięki czemu udało się uniknąć tragedii. Natomiast rodzina przechodzi przez proces terapii społecznej, który zadecyduje o jej dalszej przyszłości.
źródło: Radio Wrocław