Koronawirus. Wrocław. Lekarze nie będą milczeć
Zakaz ujawniania szczegółów dotyczących warunków ich pracy krytykuje coraz więcej lekarzy. - Nie będę milczeć - oświadcza
profesor Krzysztof Simon, szef oddziału leczącego zakażonych koronawirusem we wrocławskim szpitalu przy ul. Koszarowej.
To, że ministerstwo wydało takie dyspozycje medykom, wiadomo już dawno. Służbom medycznym nie wolno udzielać publicznych wypowiedzi i informować o nieprawidłowościach i brakach w zaopatrzeniu placówek.
Profesor Simon nie ukrywa, że dostał od ministerstwa zdrowia pisemny zakaz publicznych wypowiedzi na temat epidemii. Takie same pisma trafiły do wszystkich wojewódzkich konsultantów ds. chorób zakaźnych w Polsce. - To absurdalne. Narusza to moje prawa obywatelskie, moją wiedzę i wykształcenie. Tak robiono w realsocjaliźmie albo jeszcze w czasach nazistowskich - skomentował te przesyłki z resortu profesor.
Lekarze ciężko pracujący w szpitalach bardzo często mierzą się z podstawowymi problemami w codziennych czynnościach zawodowych. Wiadomo, że nie wystarcza środków ochrony dla personelu, maseczek, strojów. - Do niedawna brakowało wszystkiego, co groziło nam przerwaniem czynności - nie kryje profesor Simon. Na szczęście, jak wyjaśnia, z pomocą ruszyli wrocławianie, interweniował też wojewoda i marszałek i jakoś sytuacja się poprawia, udaje się łatać zasoby w magazynach.
Medycy czują się rozgoryczeni. Nie zamierzają trzymać w tajemnicy szczegółów dotyczących realiów związanych z wykonywaniem przez nich obowiązków, uważają bowiem, że takie embargo jest próbą wywierania na nich upokarzającej presji.
Koronawirus. Mają prawo do opinii
Duże nagłośnienie medialne towarzyszyło przypadkom podejmowania prób zamykania ust służbom medycznym. Zwolnienie z pracy spotkało kilka osób, które narzekały na skandaliczne warunki i skarżyły się, że o maski, lub rękawiczki muszą zadbać sami.
Tymczasem o komentarz do takich decyzji pracodawców poproszony został w czwartek na konferencji prasowej rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
- Decyzja należy zawsze do dyrektora placówki. Słyszymy te doniesienia medialne, że prawdopodobnie wypowiedzenie umowy o pracę może być związane z wypowiedzią w mediach czy też w mediach społecznościowych. My jesteśmy jak najdalsi od oceniania osób, służb medycznych, które się wypowiadają, choćby w jakich warunkach pracują. Żadna ze stron nie powinna kierować się emocjami, ani strona personelu medycznego, ani dyrekcji szpitala. Choć uważamy, że personel medyczny ma prawo do emocji, bo pracuje na pierwszej linii frontu - podkreślił rzecznik.