Koronawirus. Eksperymentalna metoda działa. Dobre wieści ze szpitala we Wrocławiu
Prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału chorób zakaźnych w szpitalu we Wrocławiu, przekazał dobre wieści. Zastosowana przez jego placówkę terapia eksperymentalna w leczeniu koronawirusa działa.
23.03.2020 16:21
- Na dzisiaj mogę powiedzieć, że działa - stwierdził prof. Krzysztof Simon podczas poniedziałkowej konferencji prasowej we Wrocławiu, mając na myśli eksperymentalną terapię zastosowaną na jego oddziale.
Już przed kilkoma dniami podjęto decyzję, by pacjentów kierowanych do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego leczyć z wykorzystaniem leków na HIV i malarię. - Terapia, z której korzystamy, to 33 leki mieszane w różnych sytuacjach - wyjaśnił ordynator oddziału chorób zakaźnych, a jej wprowadzenie było podyktowane analizami przypadków zachorowań z Chin i Japonii.
Osoby poddawane terapii znajdują się w stanie średnio-ciężkim. Od momentu podania im leków na HIV i malarię ich stan zdrowia "nie pogarsza się", jak to określił Simon. Tego typu terapia stosowana jest w województwie dolnośląskim za zgodą komisji bioetycznej i samych pacjentów.
Niestety, podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami prof. Simon miał też złe wiadomości. Łącznie już 40 pracowników szpitala przy ul. Koszarowej zostało poddanych kwarantannie. To efekt tego, że chory na koronawirusa chirurg zakaził tamtejsze pielęgniarki.
Jest szansa, że część z personelu poddanego kwarantannie wkrótce wróci do pracy. Będzie to możliwe po otrzymaniu wyników testów, jakim został on poddany. Jednak prof. Simon szacuje, że nawet 30 proc. pracowników szpitala może zostać zarażonym koronawirusem podczas codziennej pracy. Na to wskazują statystyki z innych państw.
Szpital boryka się też z brakiem sprzętu. Brakuje przede wszystkim ubrań ochronnych dla personelu, a jest on niezbędny, aby zminimalizować ryzyko kolejnych zakażeń wśród pracowników. - Łatamy dziury na bieżąco, na tyle, na ile możemy - przekazał Simon, a pomagać w tym mają wojewoda i dyrekcja szpitala. Pracownicy muszą w tej sytuacji stosować specjalne, ciężkie kombinezony. - Są jak na wojnę chemiczno-biologiczną. Ludzie w tym mdleją - zdradził prof. Simon.