RegionalneWrocławDolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Ludzie wołają o ratunek

Dolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Ludzie wołają o ratunek

Niech ministerstwo coś zrobi w sprawie ekologicznego kryzysu, jaki dotknął rejon o szczególnych walorach przyrodniczych, leżący na pograniczu województwa dolnośląskiego i wielkopolskiego - denerwują się ekolodzy i żądają natychmiastowych działań.

Dolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Ludzie wołają o ratunek
Dolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Ludzie wołają o ratunek
Źródło zdjęć: © Ochotnicza Straż Pożarna w Gądkowicach

08.07.2020 13:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Nieszczęście, rozpacz, żałoba - jednym tchem ocenia strażak, który obecny stan rzeki Baryczy zna osobiście. - Smród nie pozostawia złudzeń. Wiele wody upłynie, zanim sytuacja się naprawi. Nie mogę przeboleć, w tej cudownej rzece uczyłem pływać moje dzieci.

W ostatnich dniach wody w Baryczy, rzece płynącej przez unikalny rezerwat przyrody, zamieniły się w śmierdzący ściek, a ryby wypłynęły na powierzchnię brzuchami do góry. Odcinek rzeki aż na długości 60 kilometrów, na obszarze województwa dolnośląskiego oraz województwa wielkopolskiego, zostały zanieczyszczone nawozem.

Nadal nie ma winnych. Na miejsce katastrofy w poniedziałek przyjechały wszystkie fachowe służby - przedstawiciele inspektoratu ochrony środowiska, strażacy, ekolodzy, przedstawiciele Wód Polskich. Po pobraniu próbek stwierdzili to, co było do zobaczenia gołym okiem i do stwierdzenia za pomocą węchu: to zanieczyszczenie biologiczne.

Informacja trafiła do prokuratury, która zbada, kto dopuścił się zaniedbań i doprowadził do przedostania się do wody zanieczyszczeń. Według wstępnych ocen może to być wyciek z chlewni w Odolanowie.

Dolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Niech ktoś coś zrobi

”Bez wątpienia prokuratura powinna zbadać, czy w sprawie nie doszło do naruszenia prawa. Jednak na tę chwilę priorytetem powinno być niezwłoczne powzięcie działań mogących ograniczyć negatywne skutki katastrofy ekologicznej tj. napowietrzanie wody” - napisali działacze organizacji Nasza Demokracja i zaapelowali o zbiórkę środków na ratowanie przyrody.

Do natychmiastowych działań wzywają też rząd parlamentarzystki z Dolnego Śląska i Wielkopolski - Małgorzata Tracz i Katarzyna Pawliczak. Ekolodzy podkreślają, że lokalny sztab kryzysowy przy starostwie powiatu milickiego nie poradzi sobie z tą sprawą bez rządowego, natychmiastowego wsparcia - niezbędna jest interwencja resortu środowiska.


”Ze względu na wagę omawianej sprawy apelujemy do Pana Ministra o objęcie jej swoim nadzorem oraz o koordynację działań na terenie województw objętych katastrofą ekologiczną. Apelujemy także o zabezpieczenie środków finansowych na walkę ze skutkami katastrofy ekologicznej i wsparcie dotkniętych nią powiatów” - wzywa Nasza Demokracja.

W środę Wody Polskie poinformowały, że źródłem głównego zanieczyszczenia wody są tereny rolnicze pomiędzy Kurochem, Baryczą i Złotnicą, na których stwierdzono rozmyte z powodu intensywnych opadów deszczu pryzmy nawozów naturalnych. Jednak jednocześnie komunikat podaje, że możliwe są także inne źródła zanieczyszczeń, których inspektorzy WIOŚ nadal poszukują.

Dolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Czy ktoś wie, co robić dalej

Nie sposób jednak dowiedzieć się, jakie działania w celu przeciwdziałania katastrofie należy podjąć - zarówno w biurach dolnośląskiego WIOŚ, jak i w Wodach Polskich milczą wszystkie oficjalnie wymieniane na stronach internetowych telefony, łącznie z numerem inspektora dyżurnego, czekającego na zgłoszenia awaryjnych sytuacji.


”Służby terenowe Wód Polskich dokładają wszelkich starań i są w kontakcie ze wszelkimi instytucjami oraz organami samorządowymi w celu minimalizacji negatywnych skutków zdarzenia” - enigmatycznie uspokaja tymczasem komunikat Wód Polskich, informując, że wtorkowa inspekcja stwierdziła poprawę wody i obecność pływającego narybku.

- Co należy zrobić? Po prostu sprowadzić maszyny i natychmiast rozpocząć napowietrzanie wody - strażak zna receptę na zapobieganie dalszej destrukcji. - Tymczasem mija już kolejny dzień, a nic się nie zdarzyło. Dwa lata temu, gdy doszło do podobnego przypadku na wybrzeżu, dotlenianie zaczęto na czwarty dzień i był ogromny skandal, że tak późno. A tu nie robi się nic.

- To kompletny brak działań - martwi się starosta milicki Sławomir Strzelecki. - Ja też zadaję sobie pytanie, kto wreszcie coś zrobi. Zgłaszają się do mnie przedsiębiorcy, parlamentarzyści, chcą działać, a ja nie mogę nic zrobić. To własność państwowych Wód Polskich, nie możemy nawet uprzątnąć martwych ryb, bo nie można tak sobie pójść uporządkować prywatnego podwórka sąsiada. To 8 tysięcy hektarów stawów, za chwilę okaże się, że mamy poważniejszy problem, bo sprawa sama się nie rozwiąże.

Dolina Baryczy. Katastrofa ekologiczna. Pływają martwe ryby, szczury, żaby

Mieszkańcy informują o zagładzie fauny żyjącej w rzece. To najbardziej oni oraz ogromne rzesze turystów, którzy z dobrodziejstwa tego rejonu pięknej przyrody korzystali, martwią się najbardziej i zamieszczają dramatyczne posty w sieci.

Ręce załamują też lokalne władze z Milicza, najbardziej ubolewając nad tym, że od tylu dni nie sposób ustalić, kto stoi za wywołaniem katastrofy, jakie jest pochodzenie zanieczyszczeń, nie można więc skutecznie z nim walczyć. Gmina wynajęła drony do monitorowania sytuacji. - Śnięcie ryb jest ogromne. Martwe będą liczone w tonach. Wody Polskie nawet nie przystąpiły do utylizacji. W ogóle jako właściciel rzeki nie robią praktycznie nic, aby tej katastrofie zapobiec - powiedział TVN24 Piotr Lech, burmistrz Milicza.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)