Wrocław: na przystanku wybuchł pakunek zostawiony w autobusie. Jedna osoba została lekko ranna
• Do eksplozji doszło na przystanku przy ulicy Kościuszki we Wrocławiu
• Podejrzany pakunek z autobusu linii 145 wyniósł kierowca
• Chwilę potem nastąpił wybuch, jedna osoba została lekko ranna
• Policja wytypowała już osobę, która mogła zostawić pakunek
19.05.2016 | aktual.: 20.05.2016 08:51
Do zdarzenia doszło około godziny 14.00 w pobliżu skrzyżowania ul. Dworcowej i Kościuszki we Wrocławiu. - Kierowca autobusu linii 145 otrzymał informację od pasażerów, że w autobusie znajduje się podejrzany pakunek. Zatrzymał się na przystanku przy ulicy Kościuszki. Wyniósł do na zewnątrz, chwilę potem nastąpił wybuch - powiedział Wirtualnej Polsce kpt. Remigiusz Adamańczyk, rzecznik komendy miejskiej wrocławskiej straży pożarnej. Kierowcy nic się nie stało, niegroźnie ranna została kobieta stojąca na przystanku.
Jak podało TVP Info w pakunku był garnek o pojemności około trzech litrów. Ze wstępnych informacji wynika, że była to bomba domowej roboty, do której budowy wykorzystano saletrę, śruby i metalowe nakrętki. Sytuacja, jak relacjonują bezpośredni świadkowie wyglądała groźnie. Jedna z osób powiedziała, że przechodząc nieopodal, nagle poczuła ciepło, odrzut i świst w uszach. Potem zobaczyła rozsypane gwoździe.
Jak przekazał WP kpt. Remigiusz Adamańczyk, straż pożarna zabezpieczyła miejsce wybuchu. Zablokowana jest ulica Kościuszki na odcinku od Dworcowej do Dąbrowskiego. Sprawą zajmuje się teraz policja. Trwa ustalanie okoliczności, w których pakunek dostał się do autobusu.
Autobus, w którym znajdował się pakunek, należał do firmy "Michalczewski", świadczącej usługi przewozowe we Wrocławiu na zlecenie MPK. - Wszystkie nasze wozy mają monitoring, nagranie zostało już zabezpieczone przez policję i prokuraturę - tłumaczy w rozmowie z "Gazeta Wrocławską" Aleksandra Michalczewska.
Jak informuje Wirtualną Polskę Agnieszka Korzeniowska, rzecznik prasowy MPK Wrocław, procedury zakładają w takiej sytuacji, że kierujący lub motorniczy powinien zjechać, zatrzymać się, wypuścić pasażerów, zabezpieczyć pojazd i zawiadomić odpowiednie służby.
- Kierowca zachował się niezgodnie z procedurą, ale w tej sytuacji to szczęście w nieszczęściu. Oznaczało to, że być może uratował zdrowie i życie pasażerów - mówi Agnieszka Korzeniowska. - Wybuch, który nastąpił tuż po wyniesieniu ładunku poza pojazd, nikomu nie zrobił poważnej krzywdy.