Wrocław. Marsz Niepodległości 2019 przerwany. Doniesienie do prokuratury na Jacka Międlara
Wrocławscy urzędnicy rozwiązali marsz z okazji 11 listopada. Jeden ze współorganizatorów były ksiądz Jacek Międlar, komentując decyzję, życzył im "publicznego linczu". Zapowiedział też, że "przywiąże ich do pręgierza".
Marsz Niepodległości 2019 we Wrocławiu wystartował o godz. 19. Po niecałych 30 minutach manifestacja został przerwana przez urzędników. Przyczyną były antysemickie okrzyki i odpalone race przez uczestników pochodu, który odbył się 11 listopada. Demonstranci nie posłuchali poleceń funkcjonariuszy i nie rozeszli się. Doszło do zamieszek. Zatrzymanych zostało 14 osób.
Wrocławski Marsz Niepodległości organizował m.in. były ksiądz Jacek Międlar. Komentując decyzję 11 listopada był zaskoczony przerwaniem manifestacji i mówił o "antypolskiej prowokacji" - podaje gazetawroclawska.pl. - Wstydź się magistracie. Jesteście wrogami naszej ojczyzny. Gardzę takim zachowaniem. Jestem naprawdę przekonany, że antypolacy niedługo zostaną przywiązani do pręgierza. Życzę im publicznego linczu za to, że gardzą polskim dziedzictwem, historią, kulturą i literaturą - mówił w niedzielę.
W nawiązaniu do tych słów prezydent Wrocławia złożył zawiadomienie do prokuratury. Drugie doniesienie dotyczy przemówienia Jacka Międlara z początku Marszu Niepodległości 2019 we Wrocławiu. Mówił tam o "tchórzliwych i nienawistnych Żydach". Magistrat złożył również inne zawiadomienie, dotyczące artykułu na portalu internetowym byłego księdza. Autor wzywał tam do "zbrojenia i szykowania się na zagrożenie, jakim Żydzi mają być dla Polaków".
Źródło: gazetawroclawska.pl