Wrócił przy sprawie Magdaleny Żuk. Rutkowski - specjalista czy śmieszny celebryta?
Chociaż z zawodu jest mechanizatorem rolnictwa, Krzysztof Rutkowski zrobił niesamowitą karierę. Dzięki naginaniu reguł i gwiazdorskiemu stylowi zarabia olbrzymie pieniądze i mówi się, że na rynku nie ma konkurencji. Prowadził m.in. sprawy rodziny Olewników, Cezarego Pazury, Edyty Górniak, a ostatnio zmarłej w Egipcie Magdaleny Żuk. Czy okrzyknięty "polskim Rambo" detektyw jest jednak tak skuteczny, jak sam to przedstawia?
Za sprawą tajemniczej śmierci Magdaleny Żuk, która w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła ostatnio w Egipcie, Krzysztof Rutkowski znów stał się "bohaterem" mediów. To on podjął się trudnego zadania wyjaśnienia całej sprawy i rozpoczął współpracę z rodziną zmarłej 27-latki. Jak zaczęła się kariera słynnego detektywa?
Ścieżkę zawodową rozpoczynał w warszawskim oddziale ZOMO, ale szybko przekwalifikował się na pracownika agencji ochrony mienia. Dwa lat później przeszedł już na "własny garnuszek" i założył agencję detektywistyczną Rutkowski. Od tamtej pory prowadzi kilkadziesiąt spraw w miesiącu: porwania, kradzieże, wymuszenia, oszustwa.
Ile na tym zarabia? O jego gaży w środowisku krążą już prawdziwe legendy. On sam twierdzi, że niektóre zlecenia bierze za darmo. Za inne inkasuje z kolei procent wartości od odzyskanego przedmiotu, a ten może kosztować nawet kilka milionów złotych.
Wybrany do Sejmu z list Andrzeja Leppera
Na fali szybko rosnącej popularności już w wyborach parlamentarnych w 2001 roku zdobył niemal 14 tys. głosów i z list Samoobrony Andrzeja Leppera został posłem na Sejm IV kadencji.
Chociaż w teorii działa po stronie wymiaru sprawiedliwości, nie raz sam stawał przed sądem. Najpoważniejsza w skutkach okazała się dla niego sprawa z 2008 roku, gdy usłyszał zarzut uczestnictwa w śląskiej mafii paliwowej, a w 2013 roku ostatecznie prawomocnie skazano go na 1,5 roku pozbawienia wolności.
Mimo to ma świetny kontakt z mediami. Chętnie udziela wywiadów, a w telewizji TVN współpracował nawet przy produkcji programu "Detektyw", dokumentującego wybrane akcje jego biura.
Nie zawsze się udawało
Największa porażka Rutkowskiego to niewątpliwie sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek. W 2010 roku 19-letnia wówczas blondynka wyszła z sopockiej dyskoteki Dream Club i rozpłynęła się w powietrzu. Chociaż sprawa stała się bardzo medialna, a Rutkowski osobiście zaangażował się w jej rozwiązanie, po pewnym czasie po prostu się poddał.
Jedyne, na co natrafił, to ślad uczestnika tragedii Iwony Wieczorek, Macieja S., pseudonim "Szczacha". Mężczyzna popełnił jednak samobójstwo. Kolega Macieja S. zeznał, że ten po alkoholu przyznał mu się, że zgwałcił dziewczynę i uwięził ją w przyczepie kempingowej.
Konflikt z rodziną Olewników
Nie najlepiej detektyw wspomina też sprawę porwania Krzysztofa Olewnika, kiedy to jego ojciec Włodzimierz wynajął firmę Rutkowskiego do odnalezienia syna. Szybko jednak zrezygnował z usług detektywa, oskarżając go o wyłudzenie od rodziny pieniędzy.
Sam zainteresowany twierdził, że zainkasował zgodnie z umową 20 tysięcy złotych i pozwał Włodzimierza Olewnika za zniesławienie. Sprawa skończyła się w sądzie. Finał - Włodzimierz Olewnik musiał publicznie przeprosić Krzysztofa Rutkowskiego.
Kolejną batalię detektyw stoczył w związku z zaginięciem 36-letniej nauczycielki Wioletty Rybki. Tu też Rutkowski nie ustalił nic przełomowego, a do prawdy jako pierwszy dotarł co ciekawe jasnowidz Krzysztof Jackowski. To on przewidział, że kobieta, która zniknęła po kłótni z mężem, nie żyje. Ubranie zmarłej córki rozpoznała jej matka Irena Lutowicz.
Szantażyści Górniak i Pazury
Jako czołowy polski detektyw Rutkowski wyjaśniał również problemy wielu polskich celebrytów. Piosenkarka Edyta Górniak zwróciła się do niego w sprawie mężczyzny, który od około 20 lat szantażował ją ujawnieniem filmów z czasów młodości. Dzięki detektywowi podejrzany został schwytany w trakcie przeliczania 200 tysięcy złotych, które przekazała mu piosenkarka.
Cezarego Pazurę szantażowała natomiast osoba, która rzekomo była w posiadaniu nagrania z jego prywatnej imprezy. Dzięki Rutkowskiemu szantażystę zatrzymano w restauracji na warszawskiej Woli. Chwilę potem pojawili się policjanci, którzy wyprowadzili zatrzymanego.
"Madzi" z Sosnowca szukała cała Polska
Jedna z najgłośniejszych zagadek ostatnich lat, którą Rutkowski wyjaśnił, to niewątpliwie poszukiwania 6-miesięcznej Magdy z Sosnowca. Początkowo detektyw działał na zlecenie rodziców zaginionej dziewczynki, otoczył ich swoją opieką i sam decydował o ich spotkaniach z mediami.
Kiedy zorientował się, że w sprawę może być zamieszana matka dziecka, uzyskał pełnomocnictwo od dziadków Magdy. Detektywowi udało się skłonić Katarzynę W. do wyznania swojej winy (rozmowę w cztery oczy Rutkowski nagrał i wysłał do mediów). Dzień później policjanci odnaleźli zwłoki Magdy.
Porwanie 9-latki z Norwegii
W 2011 roku o Rutkowskim zrobiło się głośno, po tym jak w spektakularnych okolicznościach wywiózł z Norwegii 9-letnią polską dziewczynkę Nikolę, która trafiła do norweskiej rodziny zastępczej za sprawą tamtejszych służb socjalnych. Zdaniem jej polskich rodziców, mieszkających od kilku lat w Norwegii, przebywała tam bezpodstawnie i została im odebrana, bo... chodziła smutna po szkole.
Dziewczynka zabrano rodzicom z dnia na dzień bez uprzedzenia, ale po interwencji Rutkowskiego została odbita norweskiej rodzinie zastępczej. Detektyw przygotował wtedy specjalną akcję nocnej ucieczki Nikoli przez okno, a następnie szybki transport do jej rodziców.
Nie ma uprawnień do wykonywania zawodu?
Chociaż Rutkowski uznawany jest za najsłynniejszego polskiego detektywa, w środowisku podkreśla się, że detektywem w ogóle nie jest. Dlaczego? Ponieważ licencja uprawniająca go do wykonywania zawodu została mu odebrana w 2010 roku. Licencję posiada wyłącznie jego biuro, w oparciu o co Rutkowski może w ogóle wykonywać swoją pracę.
Wielu podkreśla jednak, że brak dokumentu nie ma wpływu na skuteczność, a Rutkowski, chociaż zaliczył w przeszłości wiele wpadek, i tak zawsze jest "o krok" przed polską policją.