Wraz ze skatowanym Kamilkiem mieszkał 14‑latek. Jaki jest jego los?
W mieszkaniu, w którym został skatowany Kamil, mieszkała wraz z 14-letnim synem także druga rodzina. Chłopiec nadal przebywa w lokalu, mimo że wobec jego rodziców toczy się postępowanie sądowe. Aneta i Wojciech J. nie reagowali na tortury wobec własnego siostrzeńca odbywające się pod ich dachem.
Sąd w Częstochowie zajmuje się sprawą o odebranie władzy rodzicielskiej Magdalenie i Dawidowi B., czyli opiekunom skatowanego na śmierć 8-letniego Kamila. W postępowaniu uwzględniono także Anetę i Wojciecha J. Kobieta była ciocią Kamila. Razem z mężem nie udzielili pomocy bitemu chłopcu.
Aneta i Wojciech J. wraz z 14-letnim synem nadal przebywają w mieszkaniu, w którym skatowano 8-latka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
14-latek mógł być świadkiem maltretowania Kamila
Dawid B. skatował 8-letniego Kamila w środę 29 marca. Chłopiec po powrocie ze szkoły upuścił na ziemię telefon. Fakt ten tak rozwścieczył Dawida B, że mężczyzna oblał Kamila wrzątkiem, pobił i rzucił na gorący piec węglowy.
Chłopiec cierpiał przez 5 dni w domu. Miał poparzone 25 proc. powierzchni ciała, złamaną nogę i obie ręce. Dopiero 3 kwietnia po interwencji ojca Kamila wezwano pogotowie, a maluch został przewieziony do szpitala.
Rodzice 14-latka pod nadzorem kuratora
Dawid i Magdalena B. przebywają w areszcie. Sąd odebrał im prawo do kontaktu z dziećmi. Pozostałe pięcioro dzieci kobiety trafiło do rodzin zastępczych i domu dziecka.
- Postępowanie w tej sprawie się toczy i dotyczy także 14-letniego syna Wojciecha i Anety J. Na razie dziecko zostaje pod ich opieką. Sąd ustanowił nad rodziną nadzór kuratora - mówi Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Zdaniem sądu sprawa nie jest pilna.
Nadzór kuratora, który od 2015 roku miała Magdalena B. nie uchronił 8-letniego Kamila przed śmiercią z rąk swoich opiekunów. Brak reakcji ze strony siostry kobiety budzi niepokój w sytuacji, gdy opiekuje się ona niepełnoletnim synem.
- Osoba małoletnia, która jest świadkiem przemocy, jest także ofiarą przemocy. Mówienie, że dziecko nie jest ofiarą przemocy, bo nie było bite, tylko widziało, jak ktoś bije inne dziecko, jest błędne – mówi Anna Krawczak z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
- Dorośli, którzy nie udzielili pomocy bezradnemu, maltretowanemu dziecku, nie są osobami, o których można powiedzieć, że są opiekunami, którzy dają rękojmię, że ich opieka nad własnym dzieckiem będzie dostateczna. To należy do decyzji sądu, ale jest to obiektywna przesłanka do tego, by zabezpieczyć dziecko tych świadków przemocy w pieczy zastępczej - komentuje Krawczak.
Źródło: TVN 24
Czytaj także: