Wraki z Elbląga zgłoszono jako kradzione. Zagadka rozwiązana
Policjanci już prawie do końca wyjaśnili zagadkę dwóch tajemniczych wraków samochodów, które znajdowały się w rzece przy Starym Mieście w Elblągu. Chociaż wiele wskazuje na to, że ich utopienie było wynikiem przestępstwa, to bardzo możliwe, że nikt nie usłyszy w tej sprawie zarzutów.
Sprawą zajęli się policjanci pod nadzorem prokuratora, ponieważ w grę wchodzi zarzut porzucenia odpadów niebezpiecznych (górna granica kary to aż osiem lat więzienia). Wydobycie samochodów spoczęło na barkach portu, który musiał zorganizować akcję. Przeprowadzono ją 7 sierpnia i odbyła się ona przy udziale nurków oraz strażaków OSP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Każda przeszkoda podwodna zagraża w żegludze, chociaż te pojazdy znajdowały się blisko linii brzegowej, jakieś 10 metrów od niej, a nie w torze wodnym. Poza tym na pewno przy poszerzeniu czy pogłębianiu rzeki stanowiłyby problem – mówił Wirtualnej Polsce Arkadiusz Zgliński, dyrektor Portu w Elblągu.
I dodał: - Samochody były mniej więcej w odległości 100 metrów od siebie. To fiat 126p, w bardzo złym stanie, który leżał tam od co najmniej 20 lat, a także fiat seicento. Dobrą informacją jest to, że w środku nie było szczątków ludzkich.
Już prawie wszystko jasne
Wraki zostały odpowiednio zabezpieczone przed wyciekami i stanęły na parkingu w porcie. W ciągu kilku ostatnich dni policjanci ustalili, do kogo należały i co na ich temat mówi rejestr.
- Fiat seicento został zgłoszony jako skradziony w 2009 r. Tak samo fiat 126p. Również został zgłoszony jako skradziony, tylko w 1999 r. - mówi nam Krzysztof Nowacki z elbląskiej policji. - Ustaliliśmy ostatnich właścicieli tych pojazdów. Te osoby zostaną wezwane i przesłuchane w charakterze świadka. Zostanie również powołany biegły z zakresu mechanoskopii, żeby ostatecznie potwierdzić, że to są te konkretne pojazdy.
Według wstępnych oględzin fiaty znalazły się w wodzie w całości, razem ze wszystkimi częściami i nic nie wskazuje na to, by zostały wcześniej uszkodzone np. w wyniku wypadku. Mundurowi ustalają, czy będą mogli je wydać poprzednim właścicielom.
Nie jest wykluczone, że nikt w tej sprawie nie usłyszy zarzutów, a sprawa zostanie uznana za przedawnioną.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski