Miało być lepiej, jest horror. Mieszkańcy Nowakowa cierpią przez most
Kiedy przy okazji przekopu Mierzei Wiślanej rząd PiS zdecydował się na budowę nowego mostu w Nowakowie, jego mieszkańcy mieli nadzieję, że to będzie zmiana na plus. Zamiast tego, znacznie częściej stoją w korkach, a ściany w ich domach popękały.
Nowakowo leży między Zalewem Wiślanym a Elblągiem. Przepływa przez nie rzeka o nazwie Elbląg. W ostatnich latach najbardziej znane było z mocno już wyeksploatowanego mostu pontonowego, który był zamykany na czas przepływania łodzi.
Historia nowej inwestycji jest nieco zawiła, bo najpierw rząd PiS ogłosił listę 20 nowych mostów, które chciałby wybudować, ale wśród nich żaden nie znajdował się w północnej Polsce. Kiedy padły zarzuty, że PiS znowu chce pompować pieniądze do regionów, w których ma wysokie poparcie, do listy planowanych przepraw dorzucono Nowakowo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatecznie jednak inwestycję podpięto pod prace związane z przekopem mierzei, włączając ją do zadania o nazwie "Droga wodna łącząca Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską", bo faktycznie rzeką Elbląg można dopłynąć do zalewu, a stamtąd, przez przekop, dostać się na Bałtyk.
Mieszkańcy szybko się jednak rozczarowali, gdy usłyszeli, że nowy most będzie obrotowy, więc też będą musieli przed nim czekać w korkach. Myśleli jednak, że gorzej przecież nie będzie.
Przy okazji prac dostali nową drogę ze ścieżką i chodnikiem, poszerzono wały nad rzeką, a jej brzeg zyskał żelbetonowy oczep. Nowa przeprawa o imponujących rozmiarach została otwarta rok temu.
"Ponad 100-metrowy nowy most obrotowy w Nowakowie nad rzeką Elbląg z pewnością usprawni żeglugę, ale również w znaczący sposób wpłynie na poprawę komunikacji kołowej" - zapewniali urzędnicy w komunikacie.
Są już pierwsze odszkodowania
W tym tygodniu wyszło na jaw, że mieszkańcy Nowakowa wcale nie cieszą się z nowego mostu. Dla części z nich wraz z jego budową zaczął się horror.
- Zniszczenia są ogromne. Niektóre domy są wręcz pozapadane. Niektórym popękały kafelki, innym ściany, a inni mają wodę w piwnicy, bo im pękły fundamenty – mówi Wirtualnej Polsce Alicja Rogoz, sołtys Nowakowa. - U mnie dosłownie sufit odchodzi od ściany. Albo gdzieś jest tak duże pęknięcie, że można włożyć palec.
Sołtys podkreśla, że najbardziej ucierpiało kilkanaście domów położonych przy rzece, w tym jej budynek. Jak twierdzi, winę za to ponosi ciężki sprzęt jeżdżący tam po wałach, które rozdzielają nieruchomości od wody.
- Przedstawiciele firmy Budimex robili wcześniej zdjęcia i mówili, że mogą zdarzyć się uszkodzenia, ale nie byli tego pewni. Zgłaszaliśmy te uszkodzenia już w trakcie robót – nadmienia Alicja Rogoz. - Teraz proponują nam takie kwoty, że aż się śmiać chce. Bo co to jest np. 6 tys. zł przy pękniętym domu? A jak ktoś się odwołał, to mu jeszcze zaniżyli kwotę.
Michał Wrzosek, rzecznik firmy Budimex, która była wykonawcą robót, zapewnia nas, że wszyscy pokrzywdzeni mieszkańcy otrzymają odszkodowania, a w razie kwestionowania wyceny będą mogli rozmawiać o jej wysokości.
- Otrzymaliśmy 15 zgłoszeń, dotyczy to krótkiego odcinka realizowanych prac o długości około 1 km, czyli 10 proc. długości prac. Wszystkie zgłoszenia są procedowane przez naszego ubezpieczyciela. Pierwsze cztery szkody zostały już wycenione i ubezpieczyciel wypłaca odszkodowania. Kolejne są procedowane - informuje Wirtualną Polskę Michał Wrzosek.
"Stałam przed nim 47 minut"
Tylko to nie koniec problemów mieszkańców Nowakowa, jakich przysporzyła im budowa nowego mostu. Według nich przeprawa jest bowiem otwierana i zamykana dłużej niż poprzednia, w dodatku uruchamia się ją częściej, czyli częściej stoi się w korku, czekając na przejazd.
- Na początku most obracał się (tak, by mogły przepłynąć statki - red.) cztery razy dziennie i to mogliśmy zrozumieć. Ale teraz to jest siedem razy i to nie zawsze zgodnie z harmonogramem, bo oni mają prawo go obrócić o innych godzinach niż uzgodnione. Ostatnio karetka nie mogła przejechać, musiała się cofać i korzystać z okrężnej drogi, co trwało znacznie dłużej – wzdycha Alicja Rogoz.
I dodaje: - Poprzedni most był zamykany na około 10 min. Ten według procedury powinien być zamknięty maksymalnie 30 min, ale z tym bywa różnie. Niedawno stałam przed nim 47 minut, dokładnie mierzyłam czas. To wariactwo.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski